30 godzin i jakieś 60 questów później udało mi się skończyć The Outer Worlds. Zrobiłem chyba wszystko co się dało przy pierwszym podejściu, zwiedziłem każdą lokację wzdłuż i wszerz, przy okazji wpadło większość osiągnięć, nawet tych nietypowych. Wkręciłem się, co tu ukrywać.
Na początku było tylko ok, ale z każdą kolejną godziną miałem coraz lepszą opinię. Pogodziłem się, że nie jest to żaden triple A, że mimo wszystko to bardziej Fallout w przebraniu i zacząłem doceniać to co gra oferowała. Dialogi mnie nie nużyły, wiele misji wciągnęło, towarzysze byli naprawdę fajni (starałem się dużo nimi rotować), klimat też mi przypasował - może dlatego, że długo czekałem na konkretne sci-fi. Doceniam również, że w razie potrzeby czy ze zwykłego kaprysu mogłem się pozbyć każdego npca i dalej kontynuować historię.
Grałem postacią specjalizującą się w pistoletach oraz broniach naukowych. Dopakowałem statystyki związane z rozmową, tak samo medycynę, inżynierię i nauki ścisłe. Co najważniejsze, gra dawała mi wystarczająco dużo okazji żeby się swoim intelektem popisać, czy dzięki niemu wybrnąć z trudnej sytuacji albo inaczej rozwiązać questy.
Osobiście dałbym Outer Worlds 8/10. Nie jest to poziom New Vegas, które jest dla mnie jednym z najlepszych rpgów, ale może sequel się do tego poziomu choć trochę zbliży.
Polecam, szczególnie że za grosze można ograć w ramach Game Passa.