Jak ja się cieszę, że skończyła się rzeźnicka, nudna dla oka era Bordalasa w Valencii. Co prawda w najlepszych latach z Albeldą i Barają też graliśmy z podobną brutalnością (i sporą dozą magii Aimara), ale tam przynajmniej w parze szły wyniki i konkretny plan.
Wracając do meczu, świetny Musah, grający z dużą pewnością siebie Lino, chimeryczny, ale wprowadzający sporo zamieszania Castillejo. Obrona, szczególnie tyczkowaty Diakhaby, całkiem solidnie. Mamardashvili jak zawsze klasa. Jeśli tylko Cavani szybko wskoczy do gry, strzeli kilka brameczek i przy okazji nie połamie się po kilku kolejkach, jest szansa na europejskie puchary.
Teraz jeszcze poproszę 2 gole w drugiej połowie z Getafe i będzie piękny wieczór.