Jest chillowe, bo poziom trudności nie jest wyśrubowany, szczególnie jeśli ktoś ma doświadczenie w tego typu grach. Można zginąć poza bazą, w trakcie rogalikowych runów, ale nie traci się całości zebranego lootu. Ogólnie raczej się tu nie ginie (tym bardziej na easy czy normalu), chociaż po pokonaniu bossa i późniejszym powrocie do jego dungeonu przeciwnicy są bardziej dopakowani. Potem jeśli ten sam loch przejdziemy po raz kolejny, to mamy możliwość kontynuowania wędrówki z jeszcze trudniejszymi mobkami, ale i lepszymi nagrodami. Tam dostałem wpierdziel w drugim czy trzecim pomieszczeniu i musiałem się ewakuować, ale też przystąpiłem do niego z mniejszą ilością życia.
Sama osada to Animal Crossing + dbanie o zadowolenie naszych poddanych. Na początku nieco się buntują, bo nie mamy odpowiednich ulepszeń, budynków, rytuałów i doktryn, więc spada im wiara, do tego srają gdzie popadnie, a ptaki niszczą ci plony, ale po kilku godzinach wszystko idzie jak z płatka. Rekrutujemy coraz to więcej osób, stawiamy różne konstrukcje, dekoracje, wysłuchujemy próśb wiernych, wykonujemy dla nich proste zadanka, podnosimy ich lojalność. W międzyczasie można się udać do innych miejscówek np. żeby połowić ryby.