Przeczytałem w weekend, dosyć krótka książka (ok. 300 stron dużą czcionką) i jest dobrze. Wiadomo, że Andrzej formę życiową ma już za sobą i z góry założyłem, że mocno starał się nie będzie ale miło się zaskoczyłem.
Kolejny prequel po Sezonie Burz, jednak Rozdroże Kruków dzieje się jeszcze wcześniej i pierwszy raz na papierze mamy Geralta lvl 1. Ciekawie jest go poznać jako niedoświadczonego siusiaczka. Nie chę się za bardzo rozpisywać o fabule, bo nie chcę psuć zabawy ale tak w skrócie to jestem zadowolony, jest klasycznie Wiedźminowo. No ale żeby nie było za wesoło to kilka minusów, bo są (oczywiście to osobiste odczucia, niektórym może to nie przeszkadzać):
- jakoś przez pierwszą połowę nie dało się nie zauważyć, że spora część treści pierwotnie była oddzielnymi opowiadaniami, które Andrzej dokleił do reszty narracji żeby dojebać do tych 300 stron
- uczta językowa jest jak zawsze, ale nie pamiętam żeby tyle łaciny i włoskiego było zawarte w jednym Wiedźminie, momentami dostawałem oczopląsu jak czytałem opis ruchów szermierskich, brakowało tylko venturillo i pendolino. Also, jako szary człowiek klasy średniej na niektóre łacińskie sentencje kiwałem głową ze zrozumieniem na wypadek gdyby ktoś patrzył ale jak typowy zjeb to ni chuja nie miałem pojęcia co one znaczą.
Ogólnie polecajka leci, fani sagi raczej będą zadowoleni. Warto Andrzejkowi na starość sypnąć groszem bo może jak zobaczy ile siopy wpadło to skusi się na napisanie kolejnej książki póki żyje.