Należy pamiętać, że taki kostium musi jeszcze być konsekwentnie udźwignięty. Zależy od tego, jak Affleck sobie poradzi, bo co widzowi po pieczołowicie skonstruowanej oprawie, jeśli wszystko rozbije się o zupełnie dystansującą postać Wayne'a. Musi być wiarygodny, a Affleck jednak mocniej kojarzy się z zawadiackim typem prostego cwaniaczka w stylu Good Will Hunting, czy nawet lekko zblazowanego i rozmytego w swym modus operandi bohatera z typowego filmu sensacyjnego. Wrażenia nie poprawia w zwiastunach nowego filmu Finchera. Nie widzę w nim mrocznego rycerza nocy, mającego udźwignąć powyższy design. Podobne odczucie miałem przy okazji oglądania Vala Kilmera, który ewidentnie nie pasował do swojej roli. Keaton, choć aparycją daleki od wizji komiksowych, wypadł rewelacyjnie przede wszystkim w cywilnym wcieleniu Bruce'a Wayne, był tajemniczy, biło dozą magnetyzmu. Clooney, cóż, gdyby nie tragiczna całość, miałkie dialogi i suty w kostiumie, myślę, że miałby szansę się sprawdzić (polecam scenę z Alfredem, jako odniesienie). Wracając do Afflecka, mimo wszystko liczę na zaskoczenie.