Kurde, kusicie panowie. Czytając recenzje, nawet te pochlebne, odrzuciło mnie od tej gry to, że niemal każda nazywała DG "ubigame". O ile potrafię się dobrze bawić w open worldach i sandboxach, to wszelkie Far Craje i Assassiny odrzucają mnie straszliwe i zwyczajnie się przy nich nudzę. Męczy mnie w tych grach powtarzalność, wtórność i pewne utarte schematy, np zabij 15 borsuków żeby móc nieść więcej eq, pierdyliard takich samych sidequestów, czy eliminacja po raz nty takich samych obozów bandytów. Natomiast chociażby RDR 2 przeszedłem i się bawiłem dobrze, mimo że pewne aktywności mnie po czasie nużyły. Setting post-apo zaś mi wybitnie leży, nawet w Fallout 4 przez większość czasu byłem zadowolony (oczywiscie olałem chociażby zadania minutemanów i skupiałem się głównie na survivalu i eksploracji).
Tak więc pytanie- czy jest ktoś tutaj co wysiada przy wszelkich grach od ubi (i podobnych), a w Days Gone gra mu się przyjemnie i czuje się tutaj jak świnka w błotku?