W zasadzie nie właśnie, a gdzieś na początku roku, ukończyłem Undertale. Jakoś nie miałem w tamtym czasie motywacji aby cokolwiek pisać, ale dzisiaj, wracając do domu, puściłem sobie OST i uświadomiłem sobie jak miło wspominam tę grę.
Strasznie siadają mi takie osobiste rzeczy, bardzo możliwe, że już o tym pisałem na forumku, ale trudno, najwyżej się powtórzę. Jak byłem dzieciakiem to uwielbiałem siedzieć i rozkminiać, że stworzyłbym grę (lub też inną formę, ale gra najlepiej pasuje do forumka), z takimi, a takimi postaciami i działoby się w niej mnóstwo rzeczy i byłyby różne super miejsca. Oczywiście gdyby przyszło co do czego i miałbym to rzeczywiście stworzyć, to posypałoby się w pierwszych 10 minutach, ale w mojej głowie to wszystko działało fantastycznie i świetnie się bawiłem. Undertale jest dla mnie taką realizacją tej dziecięcej wizji. Grając w to czułem się jak w 96 w zimie u dziadków, rysując wyimaginowanych bohaterów na kartce i rzeczywiście czując cały ten świat, w akompaniamencie zapachu ciasta wypiekanego właśnie przez babcię. Śmiałem się i czułem jakby te animowane piksele były rzeczywiście moimi kolegami.
Jechałem samochodem, słuchałem tego OST i jak jakiś głupek miałem nostalgię do tych miejsc i postaci poznanych ledwo pół roku temu.
Można o wiele więcej napisać o tej grze, ale wydaje mi się, że akurat to jest jedną z jej najmocniejszych cech.