To jest jeden z tych przypadków, w którym IMO wizja artystyczna wzięła górę nad prostym dostarczaniem rozrywki. Śmieszki śmieszkami, ale gdy spojrzymy na gierki jako rodzaj sztuki to należy zauważyć, że nie służą one wywoływaniu jedynie pozytywnych emocji. I patent z czasem jest tutaj wyjątkowo dobrze wykorzystany, nie wiem czy w jakiejś innej gierce miałem tak dobrze zbudowane uczucie niepokoju. Ciągłe myśli pojawiające się z tyłu głowy, że coś jest nie tak, że nie zdążę.. No prawda jest taka, że ciężko się w to grało - ale też dzięki temu ta część wyrywa się w pamięci, mam o wiele mocniejsze wspomnienie pokonania tego wyzwania niż w takiej Okarynie. Trochę jak z nauczycielem w szkole, który był cięty, ale później się okazuje, że najlepiej go wspominasz.
Podobną opinię mam o Firewatchu, który
i przez to też rozczarowuje wielu odbiorców.