Uncharted 4 - potrzebowałem szybkiego i przyjemnego "resetu" po 100h Zeldy i czwarty nieznany mi go dostarczył. Przyznam nieśmiało, że głupia "eksploracja" polegająca na pchaniu analoga do przodu była najprzyjemniejszą składową gry i razem z prostymi zagadkami dostarczyła mi relaksu lepszego niż meliska. Sekcje strzelane na początku mnie irytowały. Raz się trafił moment, w którym była wysoka wieża: po cichu zgarnąłem dwóch gości i trafiła mi się snajperka - wspiąłem się na wieże, myśląc, że jestem sprytny i wszystkich pozdejmuję, ale nieee, nagle wszyscy wiedzą gdzie jestem, a co lepsze co 10 sekund na samą górę z chirurgiczną precyzją dorzucają granaty XD Ogólnie przeciwnicy zdają się mieć zawsze nieskończone źródełko granatów. Później skumałem, że zabieg jest po to, żeby wymusić na graczu stałe poruszanie się i zwiększyć dynamikę rozgrywki, no ale jak dla mnie jest to ciut przesadzone i potrafi działać na nerwy. Inside - ależ ta gra ma ESTETYKE Wiele momentów wydaje się mieć oczywiste rozwiązanie, które jak się szybko przekonujemy, jednak nie działa. Chwila kombinowania i zapala się lampka. Dzięki temu grze świetnie udaje się wywołać u gracza satysfakcjonujące uczucie "ale jestem mądry". Flow jest fantastyczny, historia interesująca, a ostatnie 10 minut to jest po prostu