Earthbound - w USA w zasadzie gra o statusie legendarnym, u nas w gruncie rzeczy nawet w środowisku nintendozbokowym raczej rzadko ktoś o niej wspomina. Nie jest to mój gatunek, ale lubię przechodzić (lub przynajmniej próbować) rzeczy uznawane za klasyki, ot dla poznania tematu i możliwości przeprowadzenia ewentualnej dyskusji. Grze nie można odmówić charakteru: jednej z najistotniejszych w.g. mnie cech jakie powinna posiadać dobra produkcja. Nie jest specjalnie trudna: bałem się bardzo grindu, który mnie od tego gatunku całkowicie odrzuca, ale jeżeli poświęci się dosłownie kilka minut na samym początku gry, to później już do samego końca jest gładko. Dopiero ostatni 'dungeon' i finalny boss dały mi w kość: był to jedyny moment, w którym podparłem się savestate'ami. Chociaż ogólnie grało mi się przyjemnie, to w żadnym razie nie będzie to gra, którą będę wymieniać jako ulubioną. Myślę, że wynika to ze złożenia faktu nie mojego typu i tego, że nie jestem już gówniakiem. Jestem przekonany, że gdybym grał za dzieciaka, na SNESie podpiętym pod CRT to teraz miałbym mega wspomnienia. Ostatnią walkę przeżywałbym pewnie bardziej niż Elite 4 w pierwszych Pokemonach Koniec końców, może to i lepiej: teraz przynajmniej nie boli mnie brak wydania trzeciej części poza JP