Problem, który porusza ten koleś to absolutnie nie jest problem dotyczący tylko gier. Każda dziedzina kultury ma swoje wzory, które są kopiowane. Im więcej doświadczenia się zyskuje, tym bardziej się to dostrzega. Jeżeli dobrze pamiętam, to Kurt Vonnegut powiedział kiedyś, że w zasadzie wszystkie historie są jakąś wersją jednej z sześciu "core'owych" narracji.
Przypomnijcie sobie, jak zayebiście doświadczało się gierek, filmów, muzyki będąc nastolatkiem. To wszystko dlatego, że niezależnie którą z kolei kopią był jakiś pomysł, dla was był świeży, nowy. Potem, z czasem jak poznaje się kolejne rzeczy, jak ma się już punkt odniesienia i można porównywać ze sobą różne doświadczenia, uczymy się co jest rzeczywiście dobre, a co już nie bardzo. Jesteśmy w stanie ocenić, że te super rzeczy z nastoletnich lat nie były wcale takie super. Tu się zaczynają schody, bo co raz trudniej jest znaleźć coś, co przewyższy nasze dotychczasowe, najlepsze.
Wydaje mi się, że w końcu dochodzi się do momentu, w którym przestaje nam zależeć na tym, jak perfekcyjnie, wręcz podręcznikowo, jest coś wykonane. Zamiast tego, dąży się do szukania czegoś czego się jeszcze nie doświadczyło. Czyli do odtworzenia tego uczucia, które miało się przy pierwszym lepszym filmie czy gierce gdy było się nastolatkiem.