To ja dodam moje 3 grosze.
Przeszedłem wszystkie Zeldy poza 2 częściami z NES i Oracle of Seasons. Twilight Princess jest do tej pory jedyną, poza częścią pierwszą, którą rozpocząłem, ale nie skończyłem. Miałem dwa podejścia, za każdym razem po prostu dopadała mnie nuda. Duży świat, ale pusty. Dodatkowo jestem z tych osób, które w Zeldach preferują "artsy style" niż "serious business". IMO Twilight Princess to po prostu fan-service po marudzeniu na Wind Wakera.
Ciężko w sumie coś polecić z tego powodu, każda Zelda ma swój charakter przez co każda uderza w inne gusta. Do tego dochodzi faktor nostalgii tj. "najlepsza Zelda to ta Zelda, w którą grałem kiedy miałem 12-16 lat" (właśnie z tego powodu ja uwielbiam Wind Waker'a). Zawsze będę polecać ALBW, bo to po prostu, obiektywnie, kawał świetnego game-designu. Ogólnie dwuwymiarowe Zeldy są IMO lepiej zaprojektowane (pomijając rzeczy z DS, szczególnie nie trawię Spirit Tracks, była bardzo blisko do zanudzenia mnie na śmierć przez te durne podróże pociągiem). Z 3D, w przeciwieństwie do sporej ilości osób, naprawdę lubię Skyward Sword: tutoriale były owszem upierdliwe, ale design świata (+design graficzny) i to że nie było za bardzo "pustych przestrzeni" bardzo mi podpasowało. Nie sposób nie wspomnieć o Majorze, w którą IMO każdy szanujący się gracz powinien spróbować zagrać: to po prostu jeden z przypadków "jedynych w swoim rodzaju".
A na koniec klasyk: