gtfan
Użytkownicy-
Postów
5 832 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
6
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez gtfan
-
chyba czas na nowy samochód
-
podsumowanie weekendu w RBR Maks: 33 punkty i mistrzostwo Sergio: 1 punkt no niech już zwolnią tego ogóra bo serio źle się na to patrzy
-
1.8s
-
taki spacerem w godzinę spalisz strzelam max 300kcal więc niewiele, tylko zawsze to lepsze niż nic-nie-robienie. ale jeśli trzymając obecną michę waga ci się nie zmienia to wystarczy ci taki deficyt żeby mieć zdrowe efekty...
-
Taka ciekawostka - jak ktoś chce kupić Cuprę bo to fajne unikatowe auto którym można się wyróżnić z tłumu to już chyba za późno - u mnie w bloku naliczyłem w tym roku 5 nowych aut, dwie oklejone firmowymi reklamami Corolle i trzy Formentory
-
Ale hamować będziesz jak każdy z fwd
-
#freezrdowywariat
-
Pozwól że dodam coś od siebie bo jeździłem parę kilometrów na wersji 1.5, a u siebie w rowerze długo miałem redshift steam (do którego wrócę w nowym rowerze tylko muszę zamówić krótszy, czekam black friday z zamówieniem), więc mogę też porównać oba systemy bo dzielą one niestety też wady. Jeśli chodzi o future shock to samo jego działanie na nierównościach jest przyjemne. Miło wybierał nierówności itp.. chociaż jak dla mnie był trochę za miękki. Redshift steam w porównaniu do future shock działa troszkę inaczej, w nim się ustawia elastomery więc w zależności od tego jaką kombinację gumek włożymy to mamy inną twardość. Nie jest łatwo dobrać odpowiedniej twardości, trzeba iść niestety na kompromis, plus do tego elastomery muszą być poddane pracy zanim się ułożą więc też dochodzi kwestia że po paru tygodniach coś co było początkowo twarde już takie nie jest. Future shock w wersji 2.0 ma możliwość regulacji twardości ale nim niestety nie jeździłem, ale to pozwoliłoby dużo lepiej dobrać działanie do nawierzchni po której aktualnie jedziemy, więc nie trzeba by było robić kompromisów. Największa wada obu systemów to moim zdaniem fakt że nie można ich zablokować na podjazdach, przez co jadąc na stojąco niestety dochodzi sporo bujania jak swoim ciężarem dużo bardziej obciążamy system. Jest to serio dość irytujące. Future shock 2.0 z regulacją twardości byłby zbawieniem w tej sytuacji. Jak też będziesz miał z tym działaniem problem to chyba masz możliwość upgradu do 2.0. Jeszcze jedna rzecz - future shock nie jest jakoś wybitnie trwały, sporo ludzi narzeka na drobne awarie, ale z tym wiadomo że to loteria.
-
O widzisz nawet nie wiedziałem że takie auto istnieje Faktycznie jeśli chodzi o napęd to wygląda ciekawie, ale auto moim zdaniem za małe, pół metra mniej niż Tesla 3, bagażnik jak w autach miejskich. Jeszcze pytanie czy podawana cena uwzględnia dopłaty, bo na tym w ofertach można się ostro przejechać.
-
Nawet zakładając że Tesla dokłada te 10% na każdym aucie (średnio mi się chce wierzyć, ale niech będzie, może kwestia tego że teraz uruchamiali sporo fabryk więc koszty mieli duże co im się zwróci za parę lat, nie wiem) to ciągle dodając 10% będziesz miał Model 3 za ok 225k PLN, więc dalej śmiem wątpić czy konkurencja ma coś w ofercie co może się równać z Teslą. Przypomnę że mówimy o aucie ok 300 koni mocy co przyśpiesza w 6s do setki, do tego ma pełne wyposażenie ze skórą z ekozwierza czy wentylowanymi fotelami. Nie znam co prawda cen wszyskich konkurencyjnych modeli, ale z tego co się orientowałem to w okolicach 200k PLN to można przebierać w średnio wyposażonych wersjach aut które mają 130-200 koni, a podobne mocowo i wyposażeniowo auta startują bardziej od 300k PLN w górę. Jedyne co moim zdaniem przemawia na niekorzyść Tesli to brak rozwiniętej sieci sprzedaży i serwisów, wiem że elektryki nie potrzebują tyle usług serwisowych co spalinówki, ale byle naprawa gwarancyjna jakiejś pierdoły w aucie to może być lekki problem bo tych punktów wydawania aut jest raczej niewiele. No chyba że mają to jakoś fajnie ogarnięte, np. jak Ineos który ma umowy z Bosh Service...
-
@ginn Wszystko kwestia gdzie jeździsz. Siedzę na FB na paru ogólnoświatowych grupach o rowerach i jak ludzie pokazują swoje trasy w takiej Amerczyce gdzie przez 100km jadą po super utrzymanych szutrach podziwiając piękne krajobrazy to tam taki rower jest wręcz idealny. W pracy mam też gościa z północy Finlandii i on też śmiga na gravelu, ale tam gdzie mieszka drogi szutrowe to są normalne drogi utrzymywane czasem lepiej niż nasze asfalty. Z relacji paru osób tak też sobie wyobrażam nasze Mazury. W takich warunkach brałbym gravela i nie myślał o innym rowerze. Za to w mojej okolicy mam albo ładne asfalty z dala od głównych dróg, a drogi nie asfaltowe to są zwyczajne drogi dojazdowe na pola po których samochodem nie za bardzo da się jechać, więc sztywny gravel też się średnio nadaje. Jedyna zaleta jaką widzę w warunkach jakie mam to fakt że mając gravela można sobie z mniejszym stresem eksplorować nowe trasy o ile ktoś lubi taki przygodowy styl jazdy (ja akurat zawsze jeżdżę po wcześniej zaplanowanej w komoot trasie bo nie lubię zaskoczeń)
-
Nikt nie pytał, to się wypowiem Tl;dr gravel jest trochę bez sensu. Moja historia jest taka że ponad 10 lat jeździłem na szosie, taka klasyczna już konstrukcja ze szczękowymi hamulcami, sportową pozycją i oponami max 25mm. Było super, ale zachciało mi się zmiany na większy komfort, więc w tym roku przyszła pora na kupno nowego roweru (stary zostaje u mnie na dożywocie). Wybór padł na Canyon Endurace 105, super rower. Serio pasował mi idealnie, szczególnie z perspektywy następnego roweru, ale miał jedną wadę - był za lekki, przez co mój mózg zwyczajnie nie mógł przyjąć do wiadomości że tak lekki rower może nie załamać się pod moją grubą dupą, i nie ważne były logiczne argumenty że byłem pod limitem wagowym z niemałym zapasem, zwyczajnie bałem się wsiadać na ten rower. Po 2 miesiącach bicia się z myślami uznałem że nie przeskoczę tego, muszę mieć aluminiowy czołg. Canyon poszedł na sprzedaż, w jego miejsce pojawił się Trek Checkpoint ALR5. Uznałem że spróbuję gravela mimo że planowałem i tak głównie jeździć po asfalcie, ale że mam w planach parę długich bikepackingowych tras to jego ogrom mocowań do mnie przemówił. Rower sam w sobie bardzo ok, ale do jazdy do szosie to moim zdaniem jest taki lekko ociężały - raz że koła i opony swoje ważą więc masa rotowana jest spora, to jeszcze rozstaw osi jest bardzo duży więc czuć taką sporą ociężałość w jeździe, brakuje mu zwinności, a to też trochę się kłóci z pozycją na tym rowerze która jest dość sportowa. Nawet szosa endurance w ofercie treka ma mniej sportowa geometrię niż Checkpoint. Trochę to było zaskoczenie ale nie jest to deal braker, przyzwyczajony jestem do takiej pozycji. Tyle o rowerze, teraz do sedana. Samo gravelowania w moim przypadku to jeden wielki niewypał. Myśląc gravel miałem zawsze w głowie długie trasy po równo ubitych drobnych kamyczkach, coś co można spotkać jako drogi łączące oddalone od siebie pojedyncze domy na pustkowiach w USA czy na rajdzie Finlandii, albo nawet odcinki na naszych Mazurach. Tymczasem takie szutry premium to w południowej Polsce niestety rarytas. W okolicy Krakowa mam ich trochę - puszcza Niepołomicka, wał wzdłuż Raby, coś się znajdzie. Tylko właśnie - takie trasy to są parusetmetrowe odcinki w porywach do kilku kilometrów, najlepsze mają paręnaście kilometrów. I po tych trasach nie mailem nigdy problemów ani oporów żeby wjeżdżać szosą na 25mm opinie, było oczywiści mniej wygodnie niż na gravelu ale nie miało to znaczenia przy odcinku pokonywanym w kilka minut jako łącznik kolejnych odcinków asfaltowych. Canyon który miałem a który miał opony 32mm był na takie łączenia tras idealny, więc gravel w takim przypadku to spory przerost tego co potrzebne. Trochę w poszukiwaniu sensu gravela zabrałem rower w Bieszczady i wystartowałem w okolicy Krakowa w imprezach gravelowych. I tu dochodzimy do problemu jaki widzę - chcąc uniknąć dróg asfaltowych w polskich warunkach nie możemy oczekiwać ubitych szutrów, trzeba się niestety nastawiać na drogi gruntowe służące nie do wygodnego przemieszczania się farmerowi w swoim pickupie, ale polskiemu rolnikowi w przeciążonym ursusie. Drogi są mocno rozwalone, naprawiane dużymi kamieniami które po pierwszym przejechaniu traktora znajdują się wszędzie tylko nie w koleinie którą miały uzupełnić. Jazda sztywnym gravelem po czymś takim to mordęga, szczególnie jeśli profil trasy nie jest płaski, bo szczególnie strome zjazdy na takiej rozwalonej drodze pokrytej dużymi kamieniami to już trochę sport ekstremalny. Np. po imprezie 125km (gdzie 40% to był słabej jakości asfalt, 20% szutry premium i 40% drogi gruntowe pomiędzy polami) dłonie miałem zdretwiale przez 4 dni. Mało to przyjemne przeżycie było. W moim przypadku skończy się to tym że po zimie włożę drugi komplet kół czysto szosowych i tak będę śmigał, a koła gravelowe zostawię na wyjazdy w których będę wiedział że czekają mnie szutry premium. Po ubitych drogach gruntownych moim zdaniem sztywnym gravelem nie jeździ się dobrze, dlatego kompletnie się nie dziwię że powstają gravele z małą amortyzacją bo nawet taki skok 3cm sporo by zmienił na takich trasach które jechałem. I jeśli bym wiedział że na trasach na których jeżdżę nie jestem w stanie uniknąć dróg gruntowych, ale byłyby one w mniejszości wobec asfaltów, to w takiego amortyzowanego gravela bym poszedł (właściwie to nawet pójdę w tą stronę, sztycę amortyzowaną od Redshift już zamontowałem chociaż będę próbował inne rozwiązania, amortyzowany mostek od tej samej firmy też mam ale niestety jest za długi i muszę zamówić taki 2-3cm krótszy). W przypadku gdzie te szutry można spokojnie unikać lub wjechać na nie okazjonalnie dużo lepiej się sprawdza szosa endurance na troszkę szerszych slickach, co polecam rozważyć bo gravel ze swoją wydłużoną geometrią na asfalcie nie będzie tak fajny w prowadzeniu jak prawdziwa szosa, nawet jeśli to szosa endurance. ps. oczywiście szanuję każdego kto ma inne zdanie, znam osoby dla których gravel to jest spełnienie rowerowe, mi zwyczajnie nie siadło to do końca. Roweru nie mam zamiaru się pozbywać, po prostu dostosuję go bardziej pod siebie na najbliższe parę lat, mając w świadomości że docelowo pewnie wrócę do szosy jako główny rower, a gravela najwyżej zostawię jako wyprawówkę...
-
bardziej chodziło mi o sam typ urządzenia niż to konkretne rozwiązanie, wydaje mi się że pod androida też jest coś podobnego, chociaż nie wiem czy to nie było ograniczone do telefonów samsunga... w każdym razie jak ktoś ma iphone to moze to byc dobra opcja bez lutowania kabli i upychania zasilacza w rurze podsiodłowej...
-
nie prościej jakiegoś Airtag'a wrzucić?
-
jak patrzę na to ile Tesla kosztuje i co w tej cenie oferuje to mnie zastanawia jakim cudem inni producenci sprzedają swoje auta. 200k za super wyposażony samohód z dużą mocą i porządnym zasięgiem, a inni? jakieś pierdopędy 130 kucy z zasięgiem 25% niższym. jak za 2-3 lata będę zmieniał auto to mam nadzieję że Elon wymyśli model 3 w wersji kombi bo sam bym rozważył taki zakup... to zaczną się srogie rabaty. sprzedaż nowych aut siada.
-
w SPD masz śrubę regulującą siłę z jaką blok jest trzymany. zacznij od dość słabego napięcia, wtedy jak się zapomnisz i będziesz leciał na bok to w panice spokojnie wyrwiesz nogę, z czasem jak się przyzwyczaisz to podkręcisz sprężynę. zależy od techniki pedałowania, ja akurat nie wykorystuję za często podciągania nogą ale jak sobie wypracujesz technikę to będziesz naturalnie kręcił okręgi. ja na ten aspekt nie zwracam uwagi, spd mam głównie po to żeby noga mi stabilnie leżała w jednym położeniu bo bez bloków mam tendencję to złego ustawiania stopy przez co kolana dość mocno dostawały obićążeń pod złym kątem... warto. pojeździsz z spd to nie będzie powrotu. ale jak rower używasz też do jazdy po bułki to polecam pedały z wpięciem bloków z jednej strony i zwykłą platformą z drugiej (np. Shimano EH500, sam używam i polecam). Najpopulatniejsze Shimano M520 niestety do jazdy w zwykłych butach średnio się nadają...
-
Z tego co czytałem to problemem nie była twardość zawieszenia a nierówności na torze które wymusiły mocne podniesienie auta żeby nie dobijało, przez co aero nie pracowało w założonych zakresach i opony były ciężkie do wprowadzenia w odpowiednią temperaturę. Sama dyrektywa jak pokazała Japonia też nie miała znaczenia bo przewaga maxowego redbulla była nadal przeogromna, na poziomie najbardziej dominujących wyścigów z tego sezonu...
-
wystarczy że będzie na tyle blisko Maxa żeby można było nim coś strategicznie rozgrywać pit-stopy dzięki czemu obronią dupę Maxowi jakby konkurencja była dużo bliżej, bo Perez rozbijający się z Haasami w drugiej połowie stawki jest kompletnie bezużyteczny w tym momencie...
-
Skończyłoby się standardowo - ostrym wydymaniem przez VER, rozbijaniem bolidu 2x na weekend w pogodni za tym żeby nie odstawać 0.6s na okrążeniu do Maxa, szybka zmiana w trakcie sezonu na kogoś z AT, i trauma do końca kariery. Za szybko dla niego byłoby to miejsce w RB. Za to fajnie jakby znalazłoby się dla niego miejsce w Williamsie, chociaż pewnie szanse są niewielkie niestety...
-
-
możesz polecić którąś konkretną serię lub produkt?
-
Wybaczcie że nie będę wertował 300 stron, proszę więc o konkret co kupić bo właśnie mi się skończyło białeczko i kreatynka. Do tej pory używałem produktów SFD, ale po ostatnich wpadkach tej firmy chyba czas na zmianę. Fajnie jakby produkty nie zawierały słodzików i były dostępne w smakach albo neutralnych albo nie słodkich. Z góry dziękuję.
-
Ale merino to nie jest potówka jak inne ze sztucznego materiału
-
Nie polecę nic konkretnego z kurtek czy kamizelek bo nie mam dobrych doświadczeń, ale to co polecę to base layer 100% wełny merino (sam używam z firmy Endura). Najlepszy ciuch jaki miałem - ciepły ale nie grzeje przesadnie (nawet przy 20 stopniach da się normalnie funkcjonować), nie śmierdzi, nie wychładza jak się w niego spocimy, produkt niemalże idealny, o ile komuś nie przeszkadza specyficzne uczucie tej wełny. Używam jej w chłodne poranki pod koszulkę, jesienią i wczesną zimą wkładam pod bluzę. Tak samo polecam buff czy czapkę z merino. W Decathlonie fajne są cienkie rękawiczki - wkładam je w chłodniejsze dni pod krótkie rękawiczki.
-
Jeździłem parę razy u znajomego na trenażerze na koło (Tacx, nie pamiętam modelu ale ten z funkcjami smart, jest chyba tylko jeden tej firmy), działał ok ale głośne to było na standardy mojej żony. Smart moim zdaniem to podstawa dobrej zabawy w domu. Mając pomiar mocy można oczywiście robić treningi równie skutecznie, ale nie ma co ukrywać że robienie tego w domu jest mocno monotonne, trzeba mieć sporo samozaparcia albo fajne narzędzia do treningów żeby systematycznie jeździć. Ale nie mając interaktywnych funkcji sporo zabawy się traci, duża część funu jest w tym że trenażer odpowiednio dostosowuje opór do trasy. Oczywiście to wszystko dodatki bez których można się obyć, ale nie ma co ukrywać że dzięki temu sama jazda jest przyjemniejsza i bardziej wciąga, a to pomaga w utrzymaniu systematyczności. Od razu zaznaczę że piszę to tylko w oparciu o samą jazdę po trasach zwifta. Nie jeździłem inaczej niż odpalenie jakiejś zdefiniowanej trasy i jeżdżenie tak jakbym wybrał się na szybką przejażdżkę na zewnątrz. Nie robiłem wyścigów, i przede wszystkim nie robiłem planów treningowych, może w nich te funkcję interaktywne będą miały drugorzędne znaczenie, nie wiem. Jesienią sprawdzę.