gtfan
Użytkownicy-
Postów
5 833 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
6
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez gtfan
-
Błachowicz vs Pereira https://www.lowking.pl/jan-blachowicz-vs-alex-pereira-oficjalnie-potwierdzone-do-walki-dojdzie-na-ufc-291/
-
ja tam na te mapy w kia nie narzekam, całkiem fajnie się sprawdzają w trasach, i raczej dość świeże są, ale wiadomo że w kwestii aktualności do guglowskich to się nie umywa. ale fajnie że jest ta mapa, przynajmniej mam cały czas podgląd na ograniczenia prędkości. w ogóle przez prawie 3 lata myślałem że nie działa mi android auto, ale raz poprosiłem dziecko żeby podłączył mi ładowanie telefonu i zrobił to do drugiego gniazda usb i okazało się że z androidem łączy się tylko właśnie na tym drugim porcie
-
Kia Rio chyba też znika. I Mazda 2 ta wersja co nie jest klonem Yarisa, ale możliwe że ona znika tylko z polskiego rynku przez durne przepisy...
-
dolar był koło 2010-2011r po ok 3zł
-
z drugiej strony patrząc na konkurencję - konfigurując inne auta do poziomu wyposażenia Hondy, z mocnym silnikiem ok 185KM (najlepiej hybrydowym, a nie jakieś soft hybrydy z dupy), do tego z automatem (tak, wiem że Honda to nie automat a coś co działa jak CVT, chociaż Honda bardzo nie lubi się się tą skrzynię nazywa CVT), z nadwoziem całkiem solidnych wymiarów, to co mamy? Octavia 2.0 TSI z DSG (nie hybryda, tyle że 4x4) też będzie koło 160k, Corolla 2.0 Hybryda też ok 160k. Wychodzi na to że ta Honda na tle konkurencji jest uczciwie wyceniona, ale pytanie czemu oprócz top wersji z mocnym silnikiem nie oferują już czegoś w rodzaju 1.0 turbo z manualem za ok 100k żeby przeciągnąć kilka razy więcej ludzi - to już serio nie jestem w stanie zrozumieć... tym bardziej że raczej normą jest że ktoś idzie po auto z budżetem 100k a realnie i tak wyjeżdża wersją za 120-130k, ale żeby taką wersją wyjechać musi widzieć w salonie coś co realnie jest w stanie kupić w początkowym budżecie...
-
jakoś mnie nie dziwi jak widzę że ich oferta to takie coś 130k za deczko większego konkurenta Yarisa i prawie 160k za konkurenta Corolli - no powodzenia. Nawet nie mówię że te auta nie są warte tej ceny (może są), ale jak ludzie mają przyjść do salony oglądać auto jak widzą takie ceny? Do tego przecież bogate wersje, szczególnie popularnych modeli dla mas czy flot, to nie jest podstawa sprzedaży, jak nie mają w ofercie słabszych silników i gorszych wersji wyposażenia to sami siebie ograniczają do małej części tortu do podziału...
-
ten GR86 co wypuścili na koniec miał już ten większy silnik bodajże 2.4?
-
A to jeszcze Astra jest? Tak mi się przypomniało że zanim kupiłem kia ceed to byłem trochę napalony na poprzednią astrę, zrobiłem sobie jazdę próbną, auto tak se wykonane ale wybitnie wybredny nie byłem, upatrzyłem sobie kombi 1.6 200KM w automacie, cenowo wychodziło wtedy mega konkurencyjnie. Tylko jak zabrałem żonę do salonu to szybko wyszliśmy, bo ona nie mogła znieść ogólnego smrodu taniego plastiku którym waliło w salonach Opla. No i tak się skończyło myślenie o normalnym tatusiowozie ale z mocnym silnikiem.
-
Zdecydowanie wolałbym 1.0 tsi w octavii niż 1.5 w corolli, turbo robi różnicę.
-
ja nie wiem co mi konkretnie przeszkadzało, ale całościowo to auto (konkretnie Corolla kombi 1.8 hybryda bo tą miałem na jazdach próbnych) powyżej 110km/h było dość nieprzyjemne dźwiękowo, do tego żeby osiągnąć jakiekolwiek przyśpieszenie przy wyższych prędkościach to wycie silnika przez CVT trzymające stałe 5tys obrotów było mega uciążliwe. to był jeden z powodów przez które zrezygnowałem z tego auta, średnio sobie wyobrażam jazdę tym autem w dłuższe autostradowe trasy. ale poza tym bardzo mi się podobało.
-
wszystko fajnie ale czy peżo czy reno poprawiły na tyle jakość materiałów w środku żeby po 10 latach nie wyglądać jak 20 letni VW? w rodzinie z jakiegoś powodu 3/4 aut to francuzy ale serio to się tak źle starzeje że głowa mała
-
to poczekaj na takie co na rowerku siedzącym (można się wygodnie oprzeć, nie trzeba się zginać) kręcą 20 obrotów na minutę przeskakując w tym czasie 30 tiktów.
-
tylko że Cube nie działa jak Canyon, masz normalne sklepy stacjonarne. i też jest o te parę(naście) procent droższa niż taki Canyon. a sama marka spoko, poziom Canyon czy Giant, i jak w każdej dobrej marce znajdziesz jakieś rzeczy do których można się przyczepić (np. wiem że standardowym problemem były zaciski sztycy), ale całościowo to dobra marka.
-
Nie mówię że nie warto, po prostu wtedy robiłem bo miałem dokładnie te same problemy co teraz i przez ten czas nic się nie zmieniło ani w objawach, ani w samopoczuciu, ani w badaniach tych takich ogólnych, więc sam nie widzę podstaw żeby kolejny raz się upewniać że tego nie mam. Ale jak dostanę zalecenie od lekarza czy dietetyka żeby jeszcze raz się zbadać w tym kierunku to oczywiście to zrobię.
-
ja miałem dużo więcej badań niż z tą glukozą bo u mnie podejrzewali insulinooporności lub cukrzycę parę lat temu, ale nic nie wyszło. dokładnej listy nie pamiętam ale wtedy to wykluczyli.
-
badałem takie rzeczy, wyszło ok. bo to chyba było to badanie na czczo i potem badania po jakimś czasie po wypiciu glukozy, tak? badałem się na różne sposoby na insulinooporności i cukrzycę i badania nie wskazywały żebym to miał... generalnie poza zjechanym testosteronem i minimalnie przekroczonym łącznym cholesterolem (pojedyncze są w normie) to na papierze jestem okaz zdrowia.
-
dzięki za sugestię, będę kombinował. na następny tydzień zostawię kalorykę ale dołożę trochę więcej ćwiczeń, szczególnie w domu przy pracy - np. idę do kibla zakrokami, tak samo hantle leżą i cośtam raz na godzinę pomacham przez minutkę czy dwie, tak żeby tylko nie siedzieć cały dzień. zobaczymy jaki będzie efekt. tylko te jebane święta po drodze... co do podjadania to nie mam problemów, w razie jak mnie faktycznie męczy to najpierw piję dużo wody, jak nie pomaga to mam zawsze w pogotowiu pomidorki koktajlowe albo jakiś owoc, najczęściej grejpfrut, on mi daje dużo sytości. oczywiście przed zjedzeniem najpierw idą na wagę i do fitatu
-
opiszę ostatnie parę lat. miałem swego czasu momenty że schodziłem najpierw do 1800kcal, potem do 1500kcal, na którym straciłem parę kilo a potem przybierałem, tracąc przy tym całą energię, parę razy zasłabłem w pracy, czułem że mi zwyczajnie zjada mięśnie, wpadałem w poważną anemię z której wychodzenie zajęło mi rok. oczywiście nikt mi nie wierzy że że przybierałem na 1500kcal ale ja wiem że nie oszukiwałem, nie działo się to od razu ale po krótkim (2-3 miesiące) okresie spadku wagi, potem się odwróciło. aha, w tym czasie ćwiczyłem, nie siedziałem na dupie, chociaż energii dużo nie miałem. po wyjściu z anemii (warto dodać że wtedy byłem prowadzony przez dietetyczkę) miałem okres że prowadził mnie trener który uważał że tamto co robiłem to te mityczne "spowolnienie metabolizmu". przy zaplanowanym obciążeniu treningowym (troszkę mocniej niż to co mam teraz) kazał jeść MINIMUM 2500kcal po to żeby "rozbujać metabolizm". I popatrz - chudłem. 3-4kg miesięcznie, udało mi się wtedy zejść paręnaście kilo ale wysiadły mi plecy i wykluczyło mnie to z treningów na długo. po ustablizowaniu problemów z plecami wróciłem do tego schematu ale już bez takiego efektu na wadze - przez pół roku spadło mi może 4kg. potem znowu rozwaliłem plecy i kolejne miesiące była walka o to żeby móc chociaż iść na spacer. fakt że waga już tak ładnie nie spadała wytłumaczyłem sobie tym że nie mogłem już wchodzić na tak duże obciążenia jak wtedy z trenerem, dlatego teraz obniżyłem kalorykę o te 200-300kcal bo ćwiczę tak na 80% tego co wtedy. mimo to efektów taki jak pisałem w pierwszym poście - brak. oczywiście jak opisuję te rzeczy to najczęściej słyszę że na pewno podjadam po kryjomu albo nie wiem że nabijam kalorie np. pijąc kawę z mlekiem. nie podjadam i nie pijam nic innego niż czarna kawa, zielona herbata i czysta woda. tak samo jak pisałem że byłem na pudłach - to odpowiedź była że pudła przekłamują dużo w górę (mimo że czułem że na nich głoduję) - więc teraz już 100% sam przygotowywałem licząc wszystko co do grama. wiem jedno - nie oszukuję, przede wszystkim samego siebie. aha, pomiędzy tymi okresami gdzie ćwiczę to waga nie zawsze mi rośnie, najczęściej stoi w miejscu przez długi czas. potem nagle w 2 tygodnie przybywa mi 5kg bez zmiany nawyków żywieniowych, co najwyżej jest mniej snu i więcej stresu. takich okresów miałem w życiu kilka, najbardziej skrajny to taki jak wyjechałem za granicę mając 20 lat będąc w formie życia, opiekowałem się tam ogrodem, na początku jak chodziłem go podlewać to brałem 2 wiadra, idąc do ogrodu ćwiczyłem sobie nimi bicka. po 2 miesiącach było +20kg na wadze i nie byłem w stanie podnieść całego wiadra, nosiłem po pół na raz bo nie miałem siły. lekarza stwierdził "nerwica wegetatywna", cokolwiek mi znaczy, powrót do kraju mnie moment wyleczył. na razie będę kontynuował to co robię, może coś zaskoczy. tyle teraz jadłem, często mniej, kilka razy wyszło troszkę więcej. a treningów mam dużo więcej niż 3 razy w tygodniu. dodam jeszcze że wszystkie badania jakie robiłem (badan regularnie krew) miałem zawsze w normie poza zjechanym poniżej normy testosteronem.
-
a co ma sam wzrost do rzeczy? waga jest podstawą, inne zapotrzebowanie będzie miała osoba ważąca 70 a inne 110kg przy tym samym wzroście. a moje źródła skąd te liczby: - 2 dietetyków - 2 trenerów personalnych co układają diety dla klientów - kilka kalkulatorów w internecie sam sobie tego nie wymyśliłem. najmniejszą liczbą z jaką się spotkałem to było 2700 kcal. plus tak samo wszyscy radzili ucinać max 500kcal przy ilości treningów które robiłem. zresztą jak ucinałem dużo niżej (poniżej 1800kcal) to nie kończyło się często to wielomiesięcznym leczeniem.
-
może nie powinienem dawać rad (czemu poniżej), ale na początek zacznij na spokojnie, najlepiej jakieś full body workout, nie napalaj się na ego lifting, a najlepiej weź trenera który sprawdzi czy nie robisz ćwiczeń technicznie źle. to teraz ja. o swoich problemach z wieloletnim zrzuceniem wagi nie chce już pisać, skupię się na ostatnich 3 miesiącach, z czego ostatnie 2 to już bardziej na poważnie były. wzrost 176cm, wiek 38 lat, waga wyjściowo 110kg, teoretyczne zapotrzebowanie spoczynkowe 2700-3000kcal, przyjąłem że będę jadł ok 2200kcal styczeń zrobiłem sobie rozruch z ćwiczeniami, byłem bo dość długiej rehabilitacji i nie chciałem szybko się wykluczyć z treningów, więc robiłem bardzo delikatnie żeby przyzwyczaić organizm do ćwiczeń i znaleźć limity, z jedzeniem byłem na pudłach 1800kcal plus robiłem sobie jeden dodatkowy lekki posiłek. luty i marzec jedzenie: porzuciłem pudła, jedzenie w 100% robiłem sam, wszystko ważone co do grama, w miarę pilnowanie makro. nie robiłem planu, po prostu jadłem to na co miałem danego dnia ochotę, ale wszystko było mierzone więc kalorie pilnowane, plus kolacja zazwyczaj była po to żeby wyrównać makro, bo często by mi brakowało białka. w zależności od dnia wychodziło mi 1800-2500 kcal, zazwyczaj bliżej to było 2100-2200, 5 dni nie mierzyłem (3 dni byłem w delegacji, 2 dni nie miałem jak) ale w te dni też się pilnowałem. nie było oszukiwania, jak wpadał jakiś słodycz to pierwsza rzecz to skaner kodu kreskowego fitatu go wpisywał. do tego zero alkoholu. uprzedzając ewentualne pytania - nie, nie nabijam nieświadomie kalorii rzeczami typu podówjne latte z cukrem 3x dziennie. trening tygodniowo: - 3x siłownia FBW, 20 minut orbitreka (na obciążeniu 180-200W), potem po jednym ćwiczeniu na różne partie, każda partia po 4 serie, w kolejności: klata (różne warianty i nachylenia), przysiady (klasyczny lub ze sztangą z przodu, wymiennie czasem zakroki), potem obwód biceps/triceps/barki (4 serie, każda partia od razu po sobie, potem krótka przerwa i kolejna seria), potem 2 ćwiczenia na plecy po 3 serie (różne przyciągania itp). intensywność powiedziałbym taka na medium, boję się przeciążyć plecy więc ćwiczę poniżej swoich limitów, ale na tyle intensywnie żeby serducho mocniej biło a koszulka była 2x cięższa od potu - rower na trenażerze przy użyciu Zwift: 2x w tygodniu krótki (45-60m) trening z jednostajną mocą 200-210W raczej po płaskim (z ewentualnym z krótkim podjazdem typu Vulcano Climp czy Epic KOM), w weekend dłuższe podjazdy typu Road To Sky (wtedy średnia moc wychodzi 170-180W ale czas to już 2+ godziny). - basen raz w tygodniu godzinę, ale to dość lekko robię bo się jeszcze uczę - do tego wiadomo spacery jakieś, krótkie wypady rowerem po zakupy czy po dziecko do szkoły itp, czasem jakieś kopanie piłki z dzieckiem efekt po 2 miesiącach: +2kg i nie sądzę że są to mięśnie. może mi ktoś powiedzieć co do kurwy nędzy robię nie tak? to co sam wiem że muszę poprawić to spanie (śpię średnio poniżej 5h), testosteron też mam zjechany poniżej minimum (podejrzewam że właśnie przez spanie), nawodnienie mógłbym poprawić bo często długo nie piję a potem wlewam w siebie dużo wody, no ale bez jaj
-
tak, to u mnie podstawa, mam sporo takich ćwiczeń którymi sobie żongluję, plus mam parę wariantów ćwiczeń siłowych które są tak zmodyfikowane żeby core też pracował, np. na barki zamiast po prostu wyciskać nad głowę to robię to w klęku na jedno kolano, tułów prosty, i wyciskam jedną ręką tak żeby core też cały czas pracował. albo wiosłowanie hantlem na plecy - robię to tak że przeciwległa noga nie podpiera ciała ale jest jakby wyprostowana w powietrzu - wtedy core też jest mocno zaangażowany. mam sporo też ćwiczeń zmienionych albo uproszczonych, np. bardzo mało robię ćwiczeń na prostej ławce leżąc bo mam problem żeby się położyć, więc najczęściej robię na skośnej, albo martwy robię w małym zakresie. tak samo bieganie - przez dramatyczną technikę mogę biegać tylko na bieżni pod górę bo tylko wtedy nie walę piętą. fajne też mam ćwiczenie gdzie z małym obciążeniem lub nawet samym kijem od szczotki trzymanym na plecach (jak do przysiadu) wchodzę na stopień na który staję jedną nogą, druga idzie do góry jakbym kopał z kolanka, i wracam na dół robiąc zakrok w tył. mega fajnie pracuje core i nogi robiłem to wszytko z trenerem i ten radził mi jednak nie odpuszczać całkowicie przysiadów bo podobno technikę mam bardzo dobrą, a przysiad dobrze zrobiony sam w sobie mocno działa na core, ale też radził żeby nie przesadzać, tak samo żeby zmieniać położenie sztangi raz przód raz tył. dorzuciłem też wiszenie na drążku przez chwilę po każdej serii żeby trochę dekompresować kręgosłup. zobaczymy, na razie robię, czasem jakieś bóle odczuwam ale zazwyczaj po tym jak zamiast wstawać prostymi plecami to zapomnę się i najpierw wstanę tyłkiem.
-
dzięki za rady, na pewno skorzystam goblet squaty nawet robię jak akurat trening robię w domu, wtedy też robię zakroki ale może bułgarskie by były lepsze, muszę spróbować. przysiad wiem że powinienem odpuścić całkowicie, ale człowiek głupi myśli że tym razem jak będzie spokojnie wchodził baaardzo powoli na wyższe obciążenia to będzie lepiej, pewnie skończy się jak zawsze
-
Inwestycje, kredyty na 500 lat ogolnie liczymy pieniazki
gtfan odpowiedział(a) na michal temat w Koguty Domowe
ja wiem że sporo osób wszystko wrzuca w koszty, ale to też proszenie się o kontrolę i podważenie wydatków, szczególnie takich jak chemia itp. nie wiem też jaka stawka bo serio jestem ślepy i nie widzę, bo do pewnego momentu może być faktycznie lepiej na podatku liniowym, ale chyba nie jako programista który myśli o b2b. a jak ktoś zarabia dość dobrze to serio jako programista nie ma jak natłuc dużych kosztów, chyba że na siłę co jest bez sensu samo w sobie. sam będąc jeszcze na podatku liniowym miałem głównie auto (rata leasingowa 3k plus paliwo na ok 1k) ale tego w 100% nie odliczasz niestety, elektronikę jak raz kupisz to potem parę lat masz spokój, inne koszty jak księgowa czy telefon to są serio grosze które niewiele zmieniają. mieszkanie możesz wrzucić ale też tylko część. to nie branża gdzie robi się koszty więc ten ryczałt to dla większości osób najbardziej optymalne rozwiązanie. -
Inwestycje, kredyty na 500 lat ogolnie liczymy pieniazki
gtfan odpowiedział(a) na michal temat w Koguty Domowe
jeszcze możesz popatrzeć na IP BOX, ale dla mnie to takie trochę proszenie się o kontrolę i podważenie tego rozliczenia i dowalenie kary i domiaru parę lat wstecz. jak się nie boisz to warto zaryzykować, ja za cienka faja byłem żeby się zdecydować. pomjając IP BOX to generalnie ryczałt 12% to najlepsze rozwiązanie pod kątem wysokości podatków, no chyba że masz dużo rzeczy które możesz wrzucić w koszty, albo planujesz kredyt (wtedy masz mocno ograniczoną zdolność).