Nie ma o czym, botoks to nawet nie jest film w zasadzie, tylko paru aktorów spotkało się by poimprowizować i nagrało to.
Jest określenie na oglądanie czegoś tak tandetnego, guilty pleasure? A do tego w paru scenach jest przebłysk geniuszu z czasów serialu pitbull.
Tyle, o dziwo ten cały botoks i tak lepszy niż kobiety mafii. Oczywiscie na żadnym nie byłem w kinie.
2 blantmany / 10.