ja, i dla mnie majstersztyk poza beznadziejnym Dipem.
przyznam szczerze ze film na tyle wbił mi się w mózg ze na stałe pozostały niektore kwestie z filmu w moim codziennym zyciu, a z bratem jak sie spotykam , który tez ogladał cytujemy sobie co lepsze teksty i wspominamy sceny.
Dziwne, bo film ma paru beznadziejnych aktorów, ale ratuje go konwencja, tusk, i główny zły ;]
im so tired mr tusk
a ogladanie tego filmu kojarzy mi się z drapaniem strupa na boisku za dzieciaka, zaczynało boleć, krwawić, ale coraz większy strup i ropa dawała frajdę.