Dodam od siebie - nie wiem czy jest coś co irytuje co irytuje mnie bardziej w koncertach rapowych niż urywanie kawałków w połowie. Artysta nawija połowę kawałka, DJ coś zachachmęci i nagle wjeżdża drugi kawałek. Zauważyłem to po raz pierwszy gdy W.E.N.A. zagrał koncert na stoczni w Gdańsku kilka lat temu.
Dosłownie przypadkiem, migrując od baru do baru wpadłem na jego live'a, radość o tyle wielka, że Wyższe Dobro EP uważam że najlepszą płytę polskiego podziemia, teksty z tej płyty znam niemal na pamięć, a tu po zwrotce kilka skreczy i cyk, nowy kawałek. Małolaci ze zjebaną od TikToka gospodarką dopaminową w ekstazie, ja poczułem się staro.
Od tamtej pory myślałem, że coś jest nie tak, że zdziadziałem, ale Grande dał mi znak, że to nie ja się spierdoliłem, ale scena. Jebać mainstream.