Nie no, żaden marketing. Kiedy priorytetem u developera są owocowe czwartki, pride month, quiet roomy, toalety koedukacyjne oraz diversity i inclusivity zamiast mentalność "jesteśmy ku,wa najlepsi!" to takie są efekty. Jedni klepią grę za grą, drudzy popijają kawkę kiedy ich najnowsze dzieło utkwiło w piekle developerskim.
Serio, to już chyba tylko na pana Japończyka można liczyć jeśli chodzi o gry. Historia zatoczyła koło.