Wszedłem właśnie w trzeci akt i mam wrażenie, że widziałem już wszystko: wciąż przewijają się Ci sami wrogowie, a zmiany w gameplayu są zerowe. Ba, nim wskończyłem pierwszy akt spróbowałem już każdej broni. Przy ekranie trzyma mnie obecnie już tylko niewybredny humor produkcji i karykaturalna wręcz złodupność Sama i Burnsa.
Z tych kilku gier Platinum które grałem na przełomie poprzedniej i obecnej generacji (Bayonetta, Vanquish i Nier Automata) broni się tylko ta pierwsza co każe mi myśleć, że Platinum to raczej ludzie od fantastycznych slasherów niż fantastycznych gier. Co z drugiej strony sprawia, że nieco wyżej na liście gier do ogrania mam teraz MGR:R.