Oj, ciężko powiedzieć, bo rzadko wracam do czegokolwiek z czym się kompletnie osłuchałem albo skończyłem w przypadku gier. Raczej z ciekawości zdarzy mi się sprawdzić coś czym się jarałem kiedyś i sprawdzić jak sprawy mają się po latach i tak np.
- Alice in Chains - o ile czysto muzycznie przestało preferuję cięższe, sludge'owe granie z Tripoda tak dzisiejsze AiC naprawdę daje radę. Muzycznie jest lepiej niż było kiedyś, ale po latach miewam ciary słuchając Staleya, no potężny, potężny wokal. Albumy: Tripod i Jar of Flies.
- Nirvana - eh, teen angst w czystej postaci. Wciąż przyjemnie się słucha tej surowości. Albumy: raczej the best of.
- Tool - z TooLem jest już gorzej, wracam do pojedyńczych utworów. Z perspektywy czasu moje ulubione niegdyś Undertow słucha się dość ciężko, Lateralus podoba mi się bardziej niż podobał się kiedyś, ale dorosłem chyba do AEnimy która jest najlepszą płytą w ich dorobku i to z niej wracam do Pushit, Hooker with a Penis (PER-(pipi)A-SJA ) -
- Hozier - Hozier - no przyjemnie słucha mi się tego, w ogóle chyba mam dość przeżyć w życiu żeby słuchać ciężkiej napierdalanki. Taki Hozier przyjemnie wchodzi w ucho. Nowy Hozier już tak troszkę meh.
- Tyler the Creator - Bastard - hmmm, album koncepcyjny, surowy i prosty w melodii, co nie znaczy że prostacki.
- ASAP Rocky - LongLiveA$AP i LiveLoveASAP - no cudownie słucha się tego cloudu, podziwiałem młodego chłopaczka, nieco aroganckiego, ale miałem wrażenie że w sumie dobrego w środku i zaradnego. Chciałem mieć ten styl, luz i hajs.
Alergię mam już za to na polski hip-hop którego słuchałem kiedyś, a w szczególności na Tego Typa Mesa, który kiedyś mi imponował a teraz raczej widzę podstarzałego narcyza. :varys:
Jednak do tego do czego wraca mi się NAJPRZYJEMNIEJ to moja lista ulubionych/polubionych na YT. Konto które założyłem dosłownie 12 lat temu, spora część utworów przepadła i nie wiem nawet co to było, ale każdy z nich przypomina mi mniej więcej okres w jakim byłem wtedy w moim życiu. Niektórzy mają albumy ze zdjęciami, a ja mam playlistę która towarzyszyła mi przez to co było absolutnie najbardziej produktywnym i cudownym okresem mego życia. Ehhh, po (pipi) ja...