Do tej pory wyszła masa naprawdę dobrych gier, ale na taką listę zasłużyć mogą tylko tytuły o których będę przez długi czas wspominał ciepło jak obecnie wspominam chociażby czwartego Residenta (wciąż podium najlepszych gier w historii). No I tu zaczynają się schody, bo nie wymienię 10 gier. Ledwo uzbierałem 7, a I tak twórca jednej z nich ma u mnie kredyt zaufania:
God of War 2018 - soczysty gameplay, poruszająca fabuła (wzruszyłem się niejednokrotnie) I różnorodność aktywności od walk z bossami pobocznymi, zbieractwem, ukrytymi wyzwaniami. Wadą samego tytułu jest tego, że bossów było niewielu I różnorodność przeciwników nie pozwalała, ale sama podstawa mechaniczno-fabularna wybitna.
Mass Effect 2 - poprzedniej generacji japońskie RPGi dostały mocnej zadyszki, a zachód pokazał pazur. Po zobaczeniu Mass Effecta (pomimo swoich grzeszków) nic nie było już takie samo, ale dwójka zrobiła to samo tylko lepiej. Gdy odpaliłem grę na premiere dostałem solidny strzał jakości w pysk. Cudowny tytuł.
Fallout New Vegas - gra która przekonała mnie do samej serii fallout I jako konsolowego gracza z wieloletnim starzem urzekła ogromem systemów które się cudownie zazębiały. Sam klimat słonecznej Nowej Kaliforni był dla mnie strzałem w 10, spędziłem w tej grze ogrom godzin I żadnej nie żałuję.
The Last of Us - zacznę z grubej rury. Dla mnie Naughty Dogs to żadna czołówka, Uncharted uważam za serię wybitnie przereklamowaną, bardzo prostą mechanicznie I nienatchnioną. Niby to taki Indiana Jones czy inna Lara Croft, ale wszystko jest tam po sznurku. Po tym jak zobaczyłem Madagascar parknąłem tylko śmiechem jakie to "rewolucje" dostarcza Naughty Dogs gdy na rynku już dawno był reboot Lary Croft, która niedomagała pod względem fabularnym, ale czysto mechanicznie to poziom urozmaicenia nieosiągalny dla Uncharted. Przy TLOU miałem za to z goła odmienne przeczucie: feeling broni, sama mechanika skradania I AI przeciwników (zwłaszcza na wyższych poziomach) sprawiło, że nie mogłem oderwać się od konsoli. Niesamowite dialogi I postaci, klimat horroru wyraźnie wyczuwalny.
FEZ - chyba tytuł od którego zaczęła się moja zajawka na indory. Graficznie urzekał, miał potężny end-game I masę sekretów. Zaskakiwał różnorodnością.
Hollow Knight - najlepsza metroidvania w jaką grałem, długość I różnorodność powala, a I sam pomysł na insektowe królestwo bardzo miły dla oka.
Hyper Light Drifter - dwuwymiarowa Zelda lepsza od Zeld od Nintendo? 3 x tak