Gears of War 3
Po raz trzeci praktycznie to samo, zmienia się głównie uzbroje i przeciwnicy (nowe formy Szarańczy można by z powodzeniem umieścić w którymś Dead Space), ale strzela się dalej miodnie. Gra aktorska i sama fabuła jest cienka jak cienka mogła być, postaci nie wzbudzają praktycznie żadnych emocji. Graficznie to gra z X360, ale potrafi zaskoczyć, irytowało za to przesadne użycie god's rays. Muzyczka jest, standardowo włącza się gdy spotykamy wrogów i natychmiastowo urywa po zabiciu ostatniego przeciwnika.
Największym mankamentem gry jest jednak mierny poziom trudności, nawet na hardcore na którym grę skończyłem: po otrzymaniu odpowiedniej ilości ołowiu Marcus pada na ziemię. Mamy wtedy kilkanaście sekund by zostać odratowanym przez naszych kompanów, a tych mamy prawie zawsze trzech więc umiera się bardzo, bardzo rzadko. Strzały z torque bow które w dwójce zabijały na raz, bo rozrywały naszą postać tutaj powalają nas jedynie na ziemię. Generalnie słabe to w c.uj.
Aha, ostatni boss to jest jakaś game-designerska porażka, bo przeciwników jest dosłownie rój, respawnują się w nieskończoność i pojawiają się znikąd. Wąskie gardło, w dodatku finałowa scena pozostawia niedostyt.
Podsumowując: z początku bawiłem się świetnie, skończyłem w bólach.