Forza Horizon 2
Nie nazwę siebie fanem racerów, ale ta gra się wybitnie autorom udała. Duży, otwarty teren z masą znajdziek, świetnym OST i różnorodnym terenem. Wyścigi odbywają się po ulicach miast, autostradach, na odcinkach odciętych dla ruchu, polach i błocie. Zawody odbywają się w deszczu, słońcu i o każdej porze dnia, wliczając w to wyścigi o brzasku i zmierzchu. Statyczne screeny tego nie oddają, ale gra w ruchu wygląda obłędnie.
Destiny: The Taken King
Dla wielu synonim raka, dla mnie jeden z najlepszych FPSów ostatnich lat wprost od mistrzów gatunku. Ciekawa historia, mocny nacisk na co-op i świetnie wszczepiony element zbieractwa sprawiły, że na jakiś czas praktycznie zapomniałem o innych grach. Niestety, D cierpi obecnie na brak nowego contentu i niezbyt świetlaną przyszłość. Podobno przed The Taken King gra była praktycznie pozbawiona historii i sensu, co zaowocowało taką a nie inną średnią ocen. Tutaj jednak liczy się design, a w Destiny nie brakuje ani pięknych miejscówek, ani zachwycających efektów graficznych. Kto patrzył w wyrwy czasoprzestrzeni ten wie.
Gears of War: Ultimate Edition
Remaster pierwszej części flagowej serii na sprzętach Microsoftu. Grę skończyłem kiedyś na X360 i wspominam ją bardzo ciepło. Remaster, w singlu, sprawdził się wyśmienicie. Strzelanie jest soczyste, gęsta jucha szarańczy pięknie bryzga po celnym strzale w głowę, a piła, ratująca często z opresji, pozostawiając na ziemi rozpłatane truchło przeciwników. 30 klatek na sekundę wystarcza mi w tak wolnej rozgrywce.