Aż tak źle nie jest, jak zwykle dziennikarze szukają sensacji i wyolbrzymiają całą sytuację. Pewne jest jedynie, że studio w Montrealu nie zajmie się teraz pracami nad kontynuacją Andromedy, co moim zdaniem jest dobrą informacją - uzasadniam to w moim wrażeniach z gry poniżej.
Po upływie 1,5 miesiąca i ponad 75h spędzonych w skórze Rydera udało mi się ukończyć grę. Nie zaglądałem do tego tematu od czasu premiery Andromedy, bo chciałem uniknąć spoilerów, więc pewne tematy w moim poście mogą się powtarzać.
Generalnie gra nie jest kompletną porażką, ale z lekkim smutkiem muszę przyznać, że oceny rzędy 6-7/10 są jak najbardziej uzasadnione. Zbyt wiele rzeczy w tej produkcji nie zagrało tak jak trzeba.
PLUSY:
+ ogólny pomysł na grę
Chciałem, żeby BioWare nie próbowało ponownie robić epickiej historii, nawet jeśli większość graczy oczekiwałaby powtórki z przeszłości. Dostaliśmy eksplorację nowej galaktyki, nawiązywanie relacji z nowymi rasami. kolonizację planet - tego jeszcze nie widzieliśmy w serii ME.
+ świetnie wyglądające miejscówki i planety
+ zgodność z dotychczasowym kanonem uniwersum, zarówno pod względem historii, jak i wyglądu
Np. znajome bronie, wygląd Nexusa wzorowany na Cytadeli, widoczny kontrast względem architektury angarów i kettów.
+ dynamiczna walka, jetpack, automatyczny system osłon dał radę
+ epickie walki z Architektami Porzuconych
Jasne, można powiedzieć, że za bardzo przypominają smoki z Inkwizycji, ale w całej trylogii ME brakowało serii starć z wymagającymi przeciwnikami. Szczególnie miło wspominam pierwszy kontakt z Architektem (na Eos) i próby rozpracowania tego przeciwnika. Pokonanie go po długiej i wyczerpującej walce dawało dużą satysfakcję.
+ Nomad
Świetny pojazd, który swoją mobilnością rekompensuje brak możliwości bojowych
+ interesująca rasa angarów i kettów
+ Jaal i Drack - najbardziej interesujący towarzysze Rydera
+ nareszcie porządne cut-scenki romansowe!
+ klimatyczny i dobrze dopasowany soundtrack
+ nawiązania do oryginalnej trylogii ME
MINUSY:
- słaby główny antagonista
Nie da się ukryć, że w dzisiejszych czasach ludzie bardziej cenią postacie balansujące na granicy dobra i zła, tymczasem Archont jest zły, bo... Chyba nawet on sam tego nie wie.
- bezbarwni ludzcy towarzysze Rydera
W szczególności Liam, który zgarnia ode mnie tytuł najbardziej wkurzającej osoby w całym uniwersum Mass Effect. Zauważyłem, że inni gracze bardziej narzekają na Peebee, ale ona przynajmniej była pozytywnie zakręcona i nadawała się na mniej/bardziej oficjalny romans. Poza tym to jedynie normalnie wyglądająca asari w Andromedzie
- decyzje podejmowanie w trakcie gry mają prawie zerowe znaczenie w późniejszych etapach
- "śmieciowe" zadania poboczne
Przynieś, podaj, pozamiataj... Większość tego typu zadań była po prostu nudna, a co gorsza część z nich wymagała lądowania na kilku planetów, co tylko sztucznie przedłużało czas gry.
- słabe animacje twarzy bohaterów, wygląd asari rodem z Afryki...
- statyczne cut-scenki
Pod tym względem BioWare wróciło do poziomu ME1... Za dużo statycznych ujęć, za mało ruchu kamery.
- crafting przedmiotów
OK, fajnie, że można się pobawić w tworzenie pukawek i pancerzy, ale skąd mam wiedzieć, które rzeczy będą mi najbardziej odpowiadać? Nie było żadnych statystyk albo możliwości kompleksowego porównania przedmiotów. Z tego powodu szybko sobie odpuściłem zabawę w tworzenie przedmiotów.
- profile umiejętności, prawie całkowite usunięcie aktywnej pauzy
Profile to następny zapychacz, który miał uzasadnić możliwość zdobycia wysokiego poziomu w trakcie jednego przejścia gry. Problem w tym, że kompletnie nie chciało mi się zmieniać umiejętności w trakcie walki. Możliwość aktywnej pauzy, w tym wykorzystania większej ilości umiejętności i użycia konkretnych mocy towarzyszy, bardziej do mnie przemawiały.
- niezbalansowany mutliplayer
W tym miejscu miałem zjechać tryb multiplayer i niezbalansowanie prawie każdego aspektu gry, ale patch 1.06 wprowadził ogromne zmiany i multi wreszcie stało się grywalne. Pewnie nie spędzę w nim tyle czasu co przy okazji ME3, ale będzie to dobra odskocznia od innych tytułów. Nie zmienia to jednak tego, że BW należy się chłosta za brak bety trybu multi i wypuszczenie takiego niezbalansowanego potworka.
Nie da się ukryć, że gra była tworzona z nastawieniem "zróbmy coś dobrego, kasa i tak sama wpadnie", a nie "zróbmy coś genialnego, kasa wpadnie po pozytywnych opiniach graczy". Szkoda, że dotyczyło to mojego ulubionego uniwersum, sam też miałem większe oczekiwania... Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane zagrać w kolejną częśc Mass Effect, ale jeśli seria będzie tworzona tylko dla pieniędzy i zaspokajania potrzeb akcjonariuszy EA, to lepiej będzie dla wszystkich, żeby pozostała w pamięci jako dobre wspomnienie. Ponadto zamiast Andromedy wolałbym powrócić do Drogi Mlecznej, gdzie wciąż jest jeszcze wiele nieopowiedzianych historii.
Moja ocena: 6,5/10