To jest jak teatr, a wrestlerzy to aktorzy. Budują konflikt i napięcie (feud) różnymi sposobami: konfrontacjami, wypowiedziami, zastraszaniem i tak dalej. Im ciekawiej tym lepiej. A potem kulminacją jest walka, która również coś opowiada. Od rodzaju wrestlera zależy jaka to walka. Jak jest szybki i mały to lata w powietrzu, jak wielkim klocem to "niszczy" przeciwnika mocnymi ciosami. Wrestlerzy starają się, żeby to wyglądało realnie. I o ile sama walka i jej wynik jest reżyserowana tak ból już nie (bo jak ma nie boleć jak się skacze z 3 metrów na stół na przykład). Czasem, jak wrestlerzy są bardzo doświadczeni i mają dobrą pozycję to improwizują w ringu. Ale zwykle jest to reżyserowane. Bardzo często improwizacja jest jednak potrzebna, bo zdarzają się wypadki losowe, kontuzje, botche (zepsute akcje). Ogólnie na tym to polega.
A wracając do walki Goldberg - Lesnar. Lesnar był budowany jako niepokonana bestia. Zakończył streak 22 zwycięstw z rzędu Undertakera na Wrestlemanii (czujesz? kolo niepokonany przez ponad 20 lat), zniszczył w krótkiej walce największą gwiazdę WWE, Johna Cenę. Niszczył bez problemu innych wrestlerów. Był mistrzem UFC. A tu nagle Goldberg, gwiazda od ponad dziesięciu lat na emeryturze rozwalił go trzema ciosami w półtorej minuty. I jak teraz wygląda wiarygodność tych wszystkich, których Lesnar pokonał, a wręcz niszczył? No właśnie...