Quantum Break (PC-Steam) Tym razem nie wiem nad czym się tu rozpisywać: poprawna gra, w każdym jej aspekcie, zaś rzecz niby re-wo-lu-cyj-na, czyli zintegrowany serialik...
Nie wiem, co miało tu wywołać jakikolwiek efekt wow, ale jestem zdania, że nawet dla średnio zapalonego serialomaniaka, który jako tako jest na bieżąco z co głośniejszymi pozycjami ostatnich kilku lat, 4-epizodowe Quantum Break okaże się śmieszną popierdółką klasy B, którą próbuje się ratować kilkoma w miarę znanymi nazwiskami (i twarzami) ze szklanego ekranu. Nie widzę żadnej wartości dodanej przez ten twór dla całości fabuły gry, co najwyżej może jeszcze wprowadzać lekką konfuzję, a to przez przedstawianie kilku postaci, których we właściwej grze w sumie nawet nie spotykamy. A sama rozgrywka? Jak już pisałem - kompetentny, poprawny TPS: killroomy, banalne zagadki środowiskowe i trochę platformowego skakania. To wszystko dostajemy poprzedzielane korytarzami z tonami różnych liścików, maili i notek do przeczytania, a jak lektura nam się znudzi, to wzorem pozostałych gier Remedy, słuchamy wewnętrznych rozkmin i przemyśleń protagonisty oraz ewentualnie pogadanek z innymi postaciami. Ogólnie element ten wypadł średnio ciekawie i często miałem ochotę uciszać nawijające postaci, no ale niestety się nie da. Zdarzyły się też ze 2-3 dłuższe momenty niezbyt fajnego zamulania w pierwszych aktach, ale jakoś je przebrnąłem. Później było już na szczęście lepiej, z górki, rzekłbym. "Mięsko", czyli pif-paf wypada za to całkiem przyzwoicie. Giwery, choć nie dostajemy ich wiele do wyboru, są zróżnicowane i na ogół mają przyjemnego kopa. Przeciwnicy należycie reagują na ostrzał, a headshoty dają jakąś tam satysfakcję, choć oczywiście mogłoby być jeszcze bardziej "soczyście".
Dodawszy do tego kolejny sztandarowy "sosik" QB, czyli kilka umiejętności zabawy czasem, zyskujemy bardzo przyjemne i efektowne starcia. I to jedyny aspekt, który naprawdę trzymał mnie przez 10 godzin przed ekranem, aż do ujrzenia napisów końcowych, dając nawet niejaki fun. Oprawa audio-wideo? Również poprawnie. Standard obecnej generacji i nic nadzwyczajnego. No, może poza ciekawymi efektami załamania czasoprzestrzeni i paroma licencjonowanymi kawałkami z soundtracku.
A, i nie bardzo wiem, po kiego grzyba postanowiono wepchnąć tu rozwój postaci. Jest, bo to trendy i praktycznie żadne AAA dziś bez tego nie może się obejść. Co nie zmienia faktu, że można zupełnie go olać i wątpię, by dało się to odczuć.
W sumie: Gra: 7/10 Serial: 5/10