-
Postów
4 299 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
4
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Frantik
-
Dałem szansę pierwszemu odcinkowi. I tak jak się obawiałem - to zrobiło się tak schizowe, że aż męczące. Bełkot Elliota w "analogowym świecie", wyimaginowane postrzały, no ja (pipi). Pewnie większość wydarzeń nie dzieje się naprawdę. Jedna wielka psychodela Jest tego o wiele za dużo, żeby było dla mnie strawne.
-
No ale przecież bad guy nigdy nie trenuje, bo po co? Jedna z niepisanych zasad Dragon Balla Tylko dobre postaci mogą nieść przykład, że warto nad sobą pracować i przekraczać kolejne granice - chyba taka idea tu przyświeca. Gdyby takiemu Cellowi chciało się dobrze przykoksić, to chyba nie byłoby na niego mocnych, ale gdzie tam. Buu to kolejna postać ze zmarnowanym potencjałem. Niby tak potężny, a sprowadzono go do roli zabawnego przerywnika.
-
Siódmy epek znowu spokojniejszy, aczkolwiek końcówka zapowiada grubą akcję w najnowszym odcinku. Patrząc na tego byznesmena w okularkach wychodzi na to, że
- 188 odpowiedzi
-
- kaznodzieja
- preacher
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przebrnąłem na razie przez 5 odcinków i jest bardzo nijako w każdym aspekcie. Brak większego napięcia, Jessica taka se z charakteru, z wyglądu też ani ładna, ani brzydka. Pod tym względem już lepsza blondyna, ale u niej to z kolei zupełnie płytka osobowość. Kilgrave chyba wypada obecnie najlepiej, niby ciekawy jako antagonista ze względu na "zdolności", ale motyw ma raczej kiepski - ot, zbzikowany, lekko ekscentryczny Angol z supermocą zbiera sobie fotki do fapfolderu i realizuje wszystkie swoje fetysze I właśnie - te nadludzkie moce\zdolności niezbyt mi tu grają. Klimat serialu stara się być bardzo surowy i realistyczny, a tu nagle drobniutka babka prawie rzuca samochodami, albo niezniszczalny Murzyn depiluje sobie kaloryfer szlifierką W takim Daredevilu supersłuch kompletnie mnie nie raził, ale to tutaj? Meeh, gryzie się to wszystko z resztą. Póki co słabe 6/10 z tendencją spadkową. Planuję obejrzeć sezon do końca, wtedy też pewnie zapodam całościową opinię.
-
52 ep znów niemal kompletnie fillerowy, pełny dziwowania się Trunksa nad tym, jaką pipą w okularkach stał się Gohan. Końcówka natomiast trochę zaskoczyła. Czyli więc chyba mamy potwierdzenie, że Jestem ciekaw, co będzie w tym 10. wszechświecie
-
Potwierdzam, sezon goty Wróciło napięcie i chęć oglądania znane z pierwszego sezonu i może jeszcze połówki drugiego. Potem niestety był dość mocny zjazd formy z punktem krytycznym w silnie przynudzającym 3. sezonie. Szczęśliwie teraz serial wrócił na właściwe tory i oby tak zostało. Przeszłość z pewnością prędzej czy później dopadnie Franka i Claire. Przewiduję iście makbetowy finał. Już teraz troszkę zaczynają przypominać małżeństwo bezwzględnych psychopatów.
-
Oj tam, od razu hejtować. Jako postać nie jest zły, bo już w drugim sezonie był bardzo spoko. Po prostu pierwszy był dla mnie w większości nudny, a najbardziej środek.
-
Hotline Miami 2: The Wrong Number (PS4) Sequel do jednego z moich ulubionych indyczków... i niestety muszę stwierdzić, że niestety sequel wypchnięty nieco na siłę. Próbowano zastosować się tu do schematu "bigger, better, more badass", acz udało się to co najwyżej połowicznie. Więcej postaci, większe poziomy z jeszcze większą ilością przeciwników. No i w pewnym momencie przesadzono z powiększaniem tego wszystkiego. Przepastnie szerokie "areny" skutkują nagminnym zbieraniem śmiertelnej kulki zza naszego pola widzenia, co w połączeniu z liczniejszymi tabunami wrogów sztucznie podkręca już i tak niemały poziom trudności. W wielu miejscach czułem się niemal zmuszony do używania noobskiej taktyki, polegającej na zwabianiu oponentów strzałami za róg lub otwarte drzwi. Zmniejszono również znaczenie masek. Ledwie w kilku misjach mamy wybór, jaką założymy. W innych są one z góry przypisane do postaci, którą akurat gramy. A tych jest... sporo. Mega pokręconej, tripowo-psychodelicznej fabuły nawet nie próbowałem zrozumieć - i tak niewiele pamiętam z części pierwszej, a podejrzewam, że i tak niewiele by to pomogło. Tym niemniej klimat został zachowany. Tak samo mistrzowski soundtrack (nie potrafię się zdecydować, ścieżka z której odsłony podoba mi się bardziej) Fun z gry również jest, przynajmniej dopóki, dopóty nie uaktywni się frustracja z powodu opisywanych wcześniej dziwnych zmian i "niby ulepszeń" Dla zagorzałych fanów poprzedniego HM warto zagrać, reszta może poprzestać na znakomit(sz)ej części pierwszej. Mimo wszystko dla mnie HM2 to trochę zawód. 6+/10
-
W końcu nadrobiłem drugi sezon. Jednak zaliczam się o osób, którym ten podobał się duużo bardziej niż pierwszy, którymi momentami mocno mnie przynudzał. Na plus: + Elektra - klasa sama w sobie Oglądając zwiastuny byłem przeświadczony, że pewnie ją tylko dokleili ot tak, żeby fajna laska w serialu była. I jakże pozytywnie się zdziwiłem. Postać pełna charakteru, charyzmy i seksapilu bez świecenia tyłkiem czy cyckami. Mocno ożywiła ten sezon. + Punisher - niestety tylko na początku, póki rysowano go jako antagonistę. Później niestety już słabiej, acz wystarczyło, bym mocno czekał na zapowiedziany solowy serial od Netfliksa. Jon Bernthal świetnie odnalazł się w tej roli. + Mało łysego grubasa, który wybitnie nie leżał mi jako główny zły pierwszego sezonu. + Rozwinięcie postaci Karen, choć zabrakło mi jakiejś ciekawej kulminacji + Miałem wrażenie, że ogólnie tempo akcji podskoczyło. Mniej dylematów, rozterek i innego (pipi)enia, a jak już były, to w sam raz. Na minus: - Głupotki w finale. Finałowa sekwencja na dachu, a tym bardziej wcześniejsza scena, gdy No meeh - Bądź co bądź słabo nakreślono organizację tych ninja i ich działania. Wprowadzili zaczątki jakiejś większej "mitologii", ale niedopowiedzeń ciągle jest masa. Boli to tym bardziej, że nie wiadomo kiedy i czy w ogóle zobaczymy trzeci sezon. A przynajmniej tak było jeszcze z miesiąc temu. Póki co słychać jedynie o The Defenders i drugim sezonie dla Jessiki Jones - Cała postać Sticka od początku jest dla mnie jakaś taka niesamowicie sztuczna i w ogóle meh. A teraz się jeszcze okazuje, że to jakiś wielki master i szef
-
Demon (2015) Film w reżyserii Marcina Wrony dla mnie okazał się... nietuzinkowy, tak dziwny, że aż fajny. Mamy tu mieszankę thrillera przechodzącego momentami w horror, a wszystko zostało podlane nutką dramatu z wręcz onirycznymi jazdami. Ten pozorny miszmasz smakował mi świetnie. Największe wrażenie, oprócz dość interesujących zabaw konwencją gatunkową, zrobił na mnie klimat. Liczne mgliste kadry, niepokojąca ścieżka dźwiękowa - wszystko to potrafi nieomal zafascynować. Atmosfera opisywanego filmu bardzo kojarzy mi się z ekranizacją Wesela w reżyserii A. Wajdy. Co zresztą jest chyba zamierzone, bowiem to właśnie wesele w obu filmach na dobrą sprawę jest głównym tłem dla akcji, a i Demon zawiera w sobie sporo z romantyzmu, jak np. odniesienia do słynnego mickiewiczowskiego Czucie i wiara silniej mówi do mnie Niż mędrca szkiełko i oko Aura tajemniczości nie słabnie w zasadzie od samego początku do końca. Aktorsko również nieźle, na poziomie, choć przyznam, iż po Andrzeju Grabowskim spodziewałem się nieco więcej, niż pokazał w tym filmie. Pewnie niektórzy powiedzą, że pseudoartystyczny gniot i w ogóle strata czasu, ale ja osobiście polecam obejrzeć 7+/10
-
I moją również. Tylko to kolejny serial od Netfliksa - ledwie zdążyłem się wygrzebać z House of Cards i Daredevila, a przede mną jeszcze pół sezonu Dżesiki Jones, cały Marco Polo i jeszcze to. Wolę mimo wszystko tradycyjny model emitowania seriali z jednym odcinkiem tygodniowo. Jak wlatują wszystkie naraz to czuję się jakiś taki przytłoczony ilością czekających epków do zaliczenia
-
-
Deadpool (2015) Wczoraj przy piwku sobie obejrzałem, no i cóż - po seansie byłem i jestem wielce kontent. Obawiałem, że to kolejny film, który dołączy na listę tych, w moim mniemaniu, ostro przehajpowanych. A jednak stało się inaczej. Dość prosta, może momentami wręcz troszkę sztampowa historia bogato obfituje w nie najwykwintniejszy humor na świecie, ale w sumie... kto by go tu szukał? Akcja, ostra jazda bez trzymanki no i Deadpool. Postać niemal wzorowo przeniesiona na ekran z kart komiksu. Jest śmiesznie, ciągle coś się dzieje, oglądając czułem się zanurzony po uszy w rozrywkowo-autoironicznym sosie i nie nudziłem się nawet przez chwilę. 9+/10
-
Taki obrazek lata po fejsbukach i pewnie nie tylko Fejk? Jeśli tak, to trochę szkoda. Nie mam już sprawnej PS2, a na emulatorze gierka działa dość koślawo. Chętnie zagrałbym jak człowiek, na PS4 i mogę kupić drugi raz nawet za te (zapewne) 63zł, bo chyba wszystkie te cyfrowe kotlety za 14.99$ u nas tak stoją.
-
Czy Killer is Dead rozdawali gdzieś kiedyś za darmo, ewentualnie było w jakimś bundlu za dowolną wpłatę? Zastanawiają mnie te steamowe klucze na alledrogo za ~3zł. Tak, klucze, nie konta.
-
A ja sam nie wiem. Mam z tym ciężki orzech do zgryzienia. Niby demko super, ale ledwo udało mi się dotrzeć do pierwszego bossa, więc chyba jednak gra nie dla mnie
-
Po raz pierwszy poważnie zastanawiam się nad wsparciem czegoś na KS. Po demku sądzę, że raczej autorzy dobrze spożytkują zebrane fundusze
-
http://www.kreskoweczki.pl/dragon-ball-super/ Już nieraz ktoś podawał link w tym wątku
-
http://100k.fatsharkgames.com Za darmo rozdajo klucze do tej gierki: http://store.steampowered.com/app/42120/ Ponoć nawet sympatyczny sieciowy TPS w klimatach Dzikiego Zachodu, acz to próba reanimacji poprzez wrzucenie nowych graczy na serwery.
-
Ostatnio chodzi za mną ponadrabianie sobie znów czegoś z azjatyckiego kina grozy, bo jestem akurat w trakcie ogrywania Fatal Frame'ów na PS2, a dalej w kolejce czeka Siren, więc chyba wszedłem na powrót w takie klimaty. Jednak Twój post dość boleśnie przypomniał mi o tym, jak bardzo na jedno kopyto jest większość tego typu filmowych produkcji z Dalekiego Wschodu. Ładnych kilka lat temu przez pewien okres czasu miałem fazę na japońskie i tajskie horrory. Od rodaków Kojimy obejrzałem na pewno Ringi, Dark Water i Noroi - coś w stylu japońskiej wariacji na temat BWP. Od Tajów nie pamiętam za to ani jednego tytułu. Shutter może widziałem, może nie. Teraz trudno mi stwierdzić. Pamiętam, że był jeden, który zdołał mnie w paru momentach wystraszyć, no ale jak długo się głowię, tak tytułu nie potrafię sobie przywołać w pamięci. Co z niego pamiętam? Ano - klątwę, chyba jakiegoś ducha babki z czarnymi włosami, a na końcu maszkarona kobiety a'la zombie. Jak widać tak oryginalne rzeczy, że nie da się pomylić z niczym innym. A już tak bez ironii: Może uchowało się jeszcze coś wartego zobaczenia z Azji, co nie jest tak szablonowe?
-
Ponoć "wyciekł" pierwszy odcinek nowego sezonu. Oficjalna premiera TV chyba w czwartek. Ja nadal waham się, czy ciągnąć dalej oglądanie. Poczekam na feedback od innych
-
Akurat powiadomienia o rzekomych wirusach w domyślnej androidowej przeglądarce to zwykły scam i nie polecam ich klikać Warto natomiast wrzucić alternatywnego browsera, jak np. leciutka Opera Mini. Tam nie ma wyskakujących flashowych pierdół, a i dziur ma sporo mniej.