Blade
Wjechało w Sylwestra elegancko, razem z kilkoma innymi sztosiwami Pamiętam, że w PE gierka została nieźle zjechana (ocena 5/10), ale kurde, wracam do niej co kilka lat i nigdy nie miałem wrażenia, że mam do czynienia z jakąś słabą produkcją, a na premierę po odpaleniu verbatimka to wręcz piałem z zachwytu. Myszaq chyba nigdy się nie znał na gierkach.
Story nie ma nic wspólnego z filmem, w którym główną rolę odgrywał Łesli Snajps. To raczej luźna adaptacja komiksu, zresztą samego Wesleya też tu nie doświadczymy, bo bambo którym sterujemy ani nie wygląda, ani nie brzmi jak znany aktor, a jeszcze gorzej że ziomek został pozbawiony charakterystycznego płaszcza, którym wywijał Blade w filmie (pewnie nie chciało im się robić dodatkowych animacji) No i na tym w gruncie rzeczy wady gry się kończą, bo cała reszta jest świetna. Klimat jest mistrzowski, pięknie budują go zarówno skąpane w mroku lokacje otulone pikselową grafą i ciemnością tak bardzo typową dla gier action-adventure z tamtych czasów (czasem dosłownie g*wno widać, ale to serio tutaj pasuje) jak i ścieżka dźwiękowa, na którą składają się takie kawałki
Nie będzie dużą przesadą jeżeli napiszę, że to jeden z najbardziej klimatycznych OSTów jakie można usłyszeć na Szaraczku Środek nocy i zwiedzanie statku opanowanego przez zombie w rytmie takiej muzyczki? 10/10
Nawet gameplay - mimo tych 25 lat na karku - dobrze się broni. Czy sterowanie postacią jest drętwe? Oczywiście. Czy kamera potrafi utrudnić zabawę, czasem ustawiając się tak, że nawet nie wiadomo co nas atakuje? A jak! Niemniej strzelanie jest miodne, no i szacunek dla twórców, że chciało im się dodać trochę głębi do tej pozornie prostackiej sieczki. Na arsenał Blade'a składa się pistolet, shotgun, uzi oraz coś w rodzaju wyrzutni... wszystkiego po trochu. Do każdej z broni znajdujemy różne rodzaje ammo, które jest skuteczne na różnych przeciwników, np. srebrne pociski do uzi świetnie radzą sobie z wampirami, a wybuchowe amko do wyrzutni robi piękną jesień średniowiecza z dupsk bardziej ludzkich odmian wrogów. Jakby tego było mało to jeszcze możemy pochlastać cweli z gazrurkami lub wampirycznych wojowników ninja mieczem (całe jedno combo na krzyż, ale sprawdza się wystarczająco), jednak najlepsza w tym wszystkim jest mechanika związana z headshotami: nie ma tu żadnego celowniczka i ręcznego wymierzania w cymbał adwersarza, a zamiast tego mamy do dyspozycji specjalny wskaźnik, który trzeba naładować najpierw wciskając przycisk spustu, a następnie puszczając go w idealnym momencie i BAM! głowa zombiaka elegancko rozbryzguje się po całej lokacji. Przyznam, że bawiło mnie to dużo bardziej niż się spodziewałem, a po opanowaniu motywu w zasadzie do końca gry nie musiałem już się martwić o ilość amunicji. Zresztą, jakby komuś nie szło, to za hajs zbierany od martwych złodupców i tak można dokupić w sklepiku więcej towaru.
Doliczmy do tego wszystkiego bardzo rozsądny poziom trudności, normalny system regeneracji zdrowia oparty o apteczki, punkty do save'owania rozrzucone w sensownych odległościach (no, przed ostatnim bossem też by się jakiś przydał, to akurat była chamówa), znikomą ilość segmentów platformowych, sporo sekretnych schowków z fantami do odkrycia, fajne zróżnicowanie lokacji - od doków, przez zasyfione ulice miast, katakumby, po muzeum, a nawet wielką gotycką katedrę), absolutne minimum pierdololo i zbędnych cutscenek, no i wychodzi naprawdę przyjemna gra. Daję okejkę i polecam jeżeli macie ochotę na nieco oldschoolu.