-
Postów
4 098 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Pierwsza połowa trzeciego sezonu - faktycznie najgorszy moment w anime, ale było kilka naprawdę dobrych walk (Kenny ), więc się nie męczyłem. Za to druga połowa, kiedy już na pełnej p*ździe lali się z Tytanami to dla mnie najlepszy fragment całego serialu Mój ranking poszczególnych serii od najlepszego 1. Druga połowa 3 sezonu 2. Pierwszy sezon 3. Drugi sezon 4. Finalny sezon 5. Pierwsza połowa trzeciego sezonu
-
To aż tyle jeszcze tego materiału zostało? Czuję w kościach kinówkę jak nic, może marzy im się pobicie rekordu filmowego Demon Slayera. Lekki ból dupy mam co najwyżej o to, że
-
Niedawno również nadrobiłem HxH. Bardzo fajne anime, ostatni arc szkoda, że kolejny sezon dopiero w tak na oko 2039 roku.
-
Dla mnie wszystkie sezony trzymają ten sam, całkiem wysoki poziom, nie odczułem żeby któryś był gorszy albo miał słabsze walki. Obok Jojo i niedawno wypuszczonego Record of Ragnarok moje ulubione anime na Netflixie.
-
Coś w tym jest. Po prostu byłem ciekaw czy to faktycznie dziury w fabule czy ja czegoś nie zrozumiałem.
-
Czyli mamy tu jakąś niekonsekwencję ze strony autora mangi
-
Dalej nie pasuje mi ta teoria o atomowej przemianie w Kolosa. Berthold na murze zamienił się w taki sposób, że jakoś nic wokół nie zniszczył. Z tego co rozumiem, to żeby doszło do wybuchu użytkownik Kolosa musi zamienić się będąc w powietrzu, a eksplozja następuje dopiero w momencie uderzenia o ziemię.
-
A to nie mógłby oddalić się kawałek (zwłaszcza że murów i tak już nie ma) i dopiero wtedy się aktywować i pomóc ziomkom dobić pozostałe tytany? Mógł to namet zrobić zaraz po ucieczce z celi, żeby wesprzeć Erena. Przecież to nie jest siła wybuchu równa atomówce, bez przesady. Trochę głupota, że mając takiego asa w rękawie kolo z tego nie korzysta.
-
Chyba, że zmienią zakończenie Btw, może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego
-
Nowy odcineczek, aż mi się łezka w oku zakręciła, bo czułem się jakbym znowu oglądał pierwszy sezon
-
Święty graal gamingu własnie wleciał z nowym patchem. Ależ będzie granko w weekend
-
Taki mały maratonik Residentowy. W niektóre części dawno nie grałem, więc wyszło słabiutko, ale z wyniku w Zero i Revelations jestem zadowolony
-
Po czwartym, zdecydowanie najgorszym według mnie sezonie (nawet Kira go nie uratował), piąty sez. to ponownie yebane mistrzostwo świata. Znowu zgraja ześwirowanych bohaterów (między którymi czuć bromance!), podróżujących razem i walczących z ciekawymi koksami, do tego sama skala wydarzeń i epickość walk przypomina mi Stardust Crusaders, a to najlepsze możliwe porównanie. Wstępnie 9/10
-
Szambonurek - czyli gnioty, które nam się podobały.
Josh odpowiedział(a) na C1REX temat w Graczpospolita
Etap z robalami, misja z nawiedzonym pociągiem czy final boss to jedno wielkie: , aż się człowiek zastanawia co jarali deweloperzy tworząc takie badziewie. Niemniej kilka "zmyślonych" etapów wyszło całkiem fajnie, a te przeniesione prosto z filmów to już w ogóle. Swoją drogą, po skończeniu Path of Neo natchnęła mnie myśl jak mogła wyglądać ta egranizacja, gdyby zabrało się za nią naprawdę kompetentne i nie żałujące pieniędzy studio typu Capcom czy Namco -
Szambonurek - czyli gnioty, które nam się podobały.
Josh odpowiedział(a) na C1REX temat w Graczpospolita
Właśnie sobie odświeżam tę grę na poczciwym ps2, w zasadzie to już kończę Technicznie tragedia, zresztą już na swoje czasy straszyła okropną oprawą, beznadziejnym frameratem i masą bugów, jednak zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby gierka posiedziała jeszcze z pół roku, może rok w produkcji to mógł być z tego niezły hit, bo sam gameplay zgrabnie łączący walkę wręcz i prucie gnatami wciąż daje OGROM frajdy. Zniesmaczony nowym Matrixem postanowiłem najpierw powtórnie obejrzeć oryginalną trylogię, a następnie zabrać się za Path of Neo, co by zweryfikować to i owo, no i generalnie jestem pod wrażeniem tego jak deweloper oddał feeling grania Wybrańcem. Tu można odtworzyć dosłownie KAŻDĄ akcję z filmu: od biegania po ścianach, przez uchylanie się przed pociskami, aż po napierniczanie Smithów słupem wbitym w ziemię i rozdawaniem im kopniaków kręcąc się wokół tego kawałka metalu, zupełnie jak Keanu w filmie. Ilość combosów, akrobacji oraz towarzyszących im animacji wgniata w ziemię. Efektowny kopniak w strzelbę przeciwnika, po którym giwera ląduje w naszych łapach? Jest. Walka z użyciem różnego rodzaju broni białej? No ba. Wyskok w powietrze zakończony szpagatowym kopnięciem w ryj dwóch gagatków jednocześnie? Jak najbardziej, jeszcze jak. Najlepsze jest to, że walczy się bardzo intuicyjnie, a efekciarskie combosy wychodzą same (co jednak nie znaczy, że gra jest łatwa, na hardzie wystarczy moment nieuwagi, żeby zginąć). Do tego warto dodać, że bullet time działa bezbłędnie (udźwiękowienie, łuny ciągnące się za pociskami, w trakcie spowolnienia pojawia się tez możliwość wykonywania zupełnie innych combosów i finisherów) + sporo elementów otoczenia jest zniszczalnych, dzięki czemu mamy tu naprawdę fenomenalny spektakl destrukcji. Jako, że jestem mocno poyebany zarówno na punkcie Matrixa jak i efektownych beat'em upów, to nie ma kompletnie mowy tu o jakiejkolwiek obiektywności, miejcie to na uwadze przymknąłem oko nawet na niektóre chore pomysły dewelopera, które z Matrixem nie mają nic wspólnego (w grze jest masa motywów, której nie miały miejsca w filmach, np. w jednym etapie Neo walczy... z wielkimi mrówkami). Dla wielu pewnie będzie to crap, dla mnie jednak obok Enter the Matrix i Total Overdose to najlepsza gra akcji tamtej epoki wykorzystująca bullet-time. Prawdziwym crapem to jest teraz pierwszy Max Payne, w którym poza drewnianym strzelaniem nie można robić nic ciekawego, a gameplayowo gra nie oferuje nawet 5% tego, co można wyczyniać w Path of Neo. -
W pierwszym Matrixie według mnie najbardziej i tak robiły efekty i sceny akcji, a na to "gotowca" już nie mieli. Wachowscy tym filmem zrewolucjonizowali kino akcji, po prostu nie było wcześniej scen takiego kalibru (wystarczy przypomnieć Trinity trzymającą się liny z helikoptera i sposób w jaki eksplodował budynek za jej plecami albo Neo uchylającego się w slow-mo przed pociskami). Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że nawet gdyby fabuła była słaba to film i tak dzięki temu efekciarstwu zostałby zapamiętany jako ponadczasowy hit.
-
Dla mnie to, że coś jest absurdalne czy nawet głupawe nie przekreśla faktu, że i tak może być epickie. Nawet ostatnia walka ze Smithem w Rewolucjach sprawiła, że kopara opadła mi do samej podłogi i w sumie oglądając to dzisiaj też mnie przechodzą ciarki: mimo że waliło to już Dragon Ballem, to jednak sama sceneria, muzyka, slow-motion w idealnych momentach zrobiły swoje. I jeszcze jedno co było fajne w tych scenach akcji: działo się w nich od groma, ale były mega czytelne i praktycznie bez tanich sztuczek typu cięcia co 3 sekundy, widz nie miał wątpliwości, że choreografowie, aktorzy i reżyserzy włożyli w nie sporo pracy. Niemniej rozumiem, że nie każdemu taki niekiedy komiksowy kicz musiał przypaść do gustu, sam też ciut wyżej stawiam rozróbę w lobby z pierwszego Matrixa albo walkę Neo z Morfeuszem w symulacji. Być może, ale to za free w domu z jakiegoś sklepiku internetowego albo w TV jak poleci. Obiecałem sobie, że za tak chamski skok na kasę i rozwalenie mi ulubionej filmowej serii złotówki ode mnie nie zobaczą.
-
Reaktywacja i Rewolucje były słabymi Matrixami, ale przynajmniej dawały radę jako filmy akcji. No nikt mi nie powie, że starcie z setką Smithów, walka w zamku Merowinga, pościg na autostradzie czy finalna bitwa z maszynami w Syjonie na tamte czasy nie rozp*erdalały efektami, choreografią czy po prostu efekciarstwem. Smutne jest to co piszecie, bo łudziłem się, że chociaż ten jeden element będzie dobrze zrobiony, a tu klops.
-
Tak i premiera jakoś w przyszłym roku właśnie na Netflixie. Będzie czarny Wesker, będą bardzo silnie, niezależne i waleczne kobiety, będzie świat po apokalipsie, a to wszystko od gościa, który stworzył Supernatural. W skrócie: wyjdzie jeszcze większy wysryw niż Infinite Darkness i Welcome to RC, a może w kategorii wysrywów wszechczasów powalczy ten serial z tworami Paula W.S.Andersona. To i tak jestem w szoku, że tyle ten film zarobił.
-
Może taki był zamiar, ale sądzę, że film tak wtopił (finansowo i wizerunkowo), że w ogóle nie będą kontynuować tej fabuły, tylko zrobią kolejnego reboota, a za kamerą stanie inny byczeQ.
-
To to znaczy, że nikt nie ogarnął?
-
Wolałbym coś z Nemesisem, ale o tym możemy z wiadomych względów zapomnieć.
-
To nie jest kwestia braku szacunku, bo ja takich osób w żaden sposób nie obrażam odnosząc się do nich adekwatnie do płci z jaką się urodzili. Jeżeli już to oni się obrażają, bo ktoś nie odnosi się do nich tak jak sobie to uroili. No ale teraz to przecież takie modne puszczać fochy na wszystko i wszystkich, wymagać, rościć sobie do wszystkiego prawa i wprowadzać jedyne słuszne reguły ze swoim światopoglądem, a jak ktoś się z nimi nie zgadza to nagle okazuje się nietolerancyjnym chamem. Przykład z czołgiem uważam za właściwy, bo to jest ten sam poziom urojeń: facet nigdy nie stanie się kobietą, tak samo jak nigdy nie zamieni się w kawałek metalu z wielką lufą / w kosmitę / w potwora z Loch Ness. Nie, ucięcie penisa, wstawienie silikonów w cycki czy terapia hormonalna tego nie zmieni, a ja nie będę na życzenie zakłamywał rzeczywistości, żeby komuś zrobić dobrze. Z mojej strony definitywny eot, bo faktycznie zaczyna się robić syf w temacie i nikt nikogo do swoich racji nie przekona. Mimo wszystko życzę miłego seansu i czekam na Twoją opinię odnośnie filmu <3
-
Takim ludziom trzeba pomagać proponując im wizytę u dobrego psychiatry, a nie pogłębiać ich stan dostosowując się do ich zakrzywionego widzimisię. Jeżeli taka osoba każe Ci zwracać się do siebie M26 Pershing, bo będzie identyfikować się jako model czołgu z drugiej wojny światowej, to też będziesz tak się do niego odnosić? Może jeszcze trzeba zacząć w takim przypadku stosować zaimki bezosobowe? Przykro mi, ale nie i nie ma w tym nic chamskiego, po prostu nie daję się wkręcić w czyjeś urojenia, bo nikomu tak naprawę to nie służy. Że niby taka postawa może kogoś urazić? To pojadę tym samym tokiem myślenia i też się obrażę, że ktoś wymusza na mnie dostosowanie się do swojego światopoglądu i nakazuje mi się odnosić do siebie inaczej niż mnie nauczono w szkole na lekcjach biologii. Proszę nie być takim nietolerancyjnym chamem i to uszanować!
-
Życie to nie koncert życzeń, nie będę się do kogoś zwracał "helikopterze bojowy" bo tak sobie wymarzył. To że sobie Wachowscy ucięli wacki i wyhodowali cycki nie czyni ich kobietami, sorry natury nie oszukasz.