Josh
Użytkownicy
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda stronę główną forum
Treść opublikowana przez Josh
-
Final Fantasy XVI
FFXV fabularnie był strasznie niedorobiony na premierę, jeszcze długimi latami musieli łatać tę dziurawą skarpetę, żeby w końcu miała ręce i nogi. Dodatkowo jeżeli wcześniej nie obejrzało się kilku animacji, to w zasadzie (pipi) było wiadomo i na temat tego świata i bohaterów. Pod tymi względami FFXVI jest o niebo lepsze, podczas grania nie czuć że czegoś brakuje, w każdej chwili można odpalić encyklopedię, żeby lepiej rozeznać się w sytuacji, a ostatnie godziny to godne zamknięcie tej historii, bez uczucia że deweloper poucinał jakieś wątki i leciał na złamanie karku, aby jak najszybciej zakończyć story. Ogólnie jako gra sama w sobie FFXV jest spoko, po tragicznej trylogii FFXIII ten Fajnal to był wręcz miód na moje serduszko (otwarty świat, więcej rzeczy do roboty, REWELACYJNY soundtrack), no ale nie róbmy sobie jaj, że był lepszy czy bardziej "kompletny" od Szesnastki.
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
A no to w takim razie może obadam jak już skończę to Cock of the Kingdom
-
Final Fantasy XVI
Skończyłem wszystkie, w każdej mam też platynę więc mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że trochę czasu przy tych grach spędziłem i swoje widziałem. W sumie te systemy są dosyć podobne, bo wszystkie opierają się na ostrej, dynamicznej mordowni i na próżno szukać w nich jakichś finezyjnych taktyk. Final ma na pewno najpłynniejszy i najbardziej widowiskowy system walki z tej trójki, jako fan DMC stawiam go na pierwszym miejscu, bo po prostu lubię tak szybką sieczkę, która w dodatku tak dobrze wygląda i czuć w niej power protagonisty. Mocne drugie miejsce dla Scarlet Nexus, wbrew pozorom dużo tu nie ustępuje - jest wyraźnie sztywniej niż w FFXVI, ale i tak całkiem szybko oraz efekciarsko (jak ktoś lubi efekciarstwo w stylu anime). Mimo wszystko bardziej niż bawić się w ładne combosy i juggle na przeciwnikach trzeba dobrze ogarniać arenę walki i z głową dobierać odpowiednie skille (jest ich dużo i są naprawdę zróżnicowane) na konkretny typ wroga, bo większość z nich ma trochę inne słabości i należy wiedzieć jak kontrować niektóre ich zachowania. Tales of Arise wypada najgorzej z tej trójki, ale i tak najlepiej ze wszystkich odsłon tej serii pod względem walki. Tutaj również trzeba mieć oko na to co się dzieje wokół, zwłaszcza że nie walczymy sami, od czasu do czasu zasypując wrogów gradem ataków specjalnych. Tales to też jako całość najbardziej klasyczne, erpegowe doznanie z tego trio.
- Final Fantasy XVI
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Ja nie mówię teraz o odpicowanych teksturach, tylko o pełnoprawnym rimejku.
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Ja nigdy nie grałem w żadną Zeldę poza BotW i teraz TotK, dlatego nie obraziłbym się jakby poszli w tym samym kierunku co Capcom z Residentami ---> co kilka lat nowa, pełnoprawna odsłona, a pomiędzy jakieś remaki Okaryny albo Wind Wakera.
- Final Fantasy XVI
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
U mnie przeciwnie, budowanie mocno mnie wkręciło, a łamigłówki wprost uwielbiam, więc cieszę michę z każdego napotkanego szrajna. Spoko jest też to, że już w zasadzie na początku gry otrzymujemy dostęp do większości mechanik, co bardzo szybko otwiera szeroki wachlarz skillzów i pozwala się bawić niemalże bez ograniczeń. Druga sprawa to wysiłek jaki deweloper włożył w stworzenie i zaprojektowanie tego wszystkiego, nawet sobie nie potrafię wyobrazić ile potu, łez i roboczogodzin musiało tych ludzi kosztować, aby zrobić tak wielki świat, z tak działającą fizyką i TAKIMI możliwościami oddanymi do dyspozycji gracza. Już BotW pod tymi względami kosiło, a tutaj Nintendo poszło o krok dalej. Niemniej rozumiem, że nie każdemu taki styl zabawy odpowiada, zwłaszcza jeżeli jest fanem klasycznych Zeld.
-
Energy Drinki
Kiedyś opijałem się litrami energetyczkooff, teraz w sumie jedynym jaki mi smakuje jest ten mango. Pomagał mi ładnie podczas 12 godzinnych sesji w FFXVI
-
Chained Echoes
Pytanie jak z fpsami. Bo jak będzie poniżej 3 milionów na sekundę, to chyba nie ma sensu, co Schranz? A tak na poważnie to naczytałem się trochę postów w tym temacie i się z deko napaliłem. Dodane na listę życzeń i wkrótce się pewnie kupi.
-
The Legend of Heroes Trails of Cold Steel
Ja grałem tylko w Cold Steel 1-4 przez co połowy rzeczy w fabule nie ogarniałem, ale i tak grało się w pytę. Lepiej tak niż, żeby przerazić się ilością tych odsłon i godzin potrzebnych na nadrobienie wszystkiego i na końcu w ogóle nie zagrać w tego joterpegowego mesjasza. Resztę odsłon też mam w planach ograć, ale to na spokojnie, może przed kolejnym pełnoprawnym TLoH się wyrobię.
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Trochę sobie gram, póki co jestem po sekwencji z budowaniem tratwy, a więc cały czas plansza tutorialowa i jest ok. Wizualnie czy gameplayowo raczej niczym szczególnym gierka nie zaskoczy, widać że to po prostu rozwinięcie tego co mieliśmy już w BotW, niemniej miło wrócić do tego świata i znowu szukać Koroków pod kamieniami i spadać blond-pedałkiem w przepaść, kiedy skończy się stamina. Fizyka robi robotę mocno, zwłaszcza po odblokowaniu nowych skillzów. Aż się nie mogę doczekać bardziej zaawansowanych szrajnów, bo te już w poprzedniej części dawały radę i w sumie był to najlepszy element gry, tutaj zapewne będzie podobnie. Cieszy też, że gra nie zrobi z gracza dałna i nie tłumaczy krok po kroku jak coś wykonać, tylko daje niezbędne narzędzia i mówi "radź sobie, ogranicza cię tylko własna wyobraźnia i czasem 20 fpsów". Jedyne "ale" jakie mam to sterowanie. Skok pod "x" wydawał się mega nienaturalny więc zmieniłem na "b", ale teraz bieganie sprintem pod "x" mnie denerwuje Tak samo konieczność wchodzenia do menu żeby się nażreć, mogli zrobić do tego jakiś skrót jak np. przy wyborze broni (chyba, że jest, a ja go nie widzę). Walki też wypadają nieco średnio, ataki pozbawione są impetu, przeciwnicy zachowują się głupkowato, a animacje są mocno drewniane. No, ale nie o walkę w Zeldzie chodzi tylko o przygodę, odkrywanie tego świata i zagadeczki, a pod tymi względami pewnie się nie rozczaruję.
-
Final Fantasy XVI
A co do poziomu Final Fantasy, to nie jest to jakiś wielki hardkor, niemniej trzeba się mieć o wiele bardziej na baczności niż podczas przechodzenia normala. Starcia z mobkami to luzik, za to bossowie gryzą bardzo mocno i potrafią też sporo przyjąć. Nie robiłem żadnych questów w tym trybie, więc byłem cały czas niedolevelowany, do tego stopnia że w późniejszej fazie przeciwnicy wyprzedzali mnie o 10 poziomów i zdarzało się, że ginąłem od jednego hita. Trzeba zawsze pamiętać, żeby mieć w pogotowiu sporo potionów i na bieżąco ulepszać bronie u kowala za materiały znajdowane podczas robienia misji fabularnych. Walki Eikonów też są wyraźnie trudniejsze niż przy pierwszym podejściu.
-
The Legend of Heroes Trails of Cold Steel
Patrzę w kalendarzyk premier, a tu już za chwilę wychodzi FFXVI killer, czyli Trails into Reverie Chyba wleci preorderek z Perfect Blue
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
-
Final Fantasy XVI
Akurat wrogowie w FFXVI do jakiegoś stopnia się skalują, bo jak wracałem do niektórych lokacji to pszczółki, kraby i kapibary miały już 30-40 lv... co też średnio mi się podobało, bo lubię odwiedzać stare miejscówki do(pipi)aną postacią i rozwalać na hita przeciwników, którzy wcześniej mi się sadzili.
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI