-
Postów
4 099 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Pykałem w to na premierę te 10 lat temu, jakiś rok temu odświeżałem i jak dla mnie giereczka w dalszym ciągu bardzo grywalna. Zdecydowanie niepozbawiona wad np. te gówniane levele w 2D (tak anemicznego shitu w życiu nie widziałem), nijaka muzyka (szok, bo to przecież Yamaoka), brak możliwości skipowania cut-scenek (w 2011 roku? wtf??) i słabo zrobiony poziom trudności, gdzie na hard i very hard przeciwnicy po prostu zamieniają się w chamskie gąbki i nieco mocniej biją. Natomiast gunplay jest według mnie ok, strzela się przyjemnie, czuć power broni, kozackie są ich modyfikacje, które zamieniają je w kompletnie inne giwery, Garcia jest o wiele bardziej mobilny niż taki Leon w RE4, co w połączeniu z ilością przeciwników (oraz ich szybkością) oraz konstrukcją etapów (żadnego błądzenia, łamigłówek i szukania kluczy jak w Residentach) sprawia, że rozgrywka jest przyjemnie dynamiczna, a akcja nie zatrzymuje się nawet na chwilę. Design wrogów czy lokacji to według mnie god-level, tak klimatycznych miejscówek nie ma chyba żadna gra, dodajmy do tego świetny duet bohaterów (Johnson i jego teksty ), konkretne gore, czarny humor, kilka odniesień do filmowych klasyków (np. Evil Dead). Jasne, od trio takich mistrzów jak Mikami-Suda-Yamaoka powinno się wymagać znacznie więcej i nie dziwi mnie, że wielu graczy zostało rozczarowanych SotD, ale odkładając na bok hype i niespełnione oczekiwania - dla mnie chłopaki i tak dostarczyli solidną i niesamowicie nietuzinkową produkcję.
-
Jeżeli masz PS4 to obczaj PS Store. 2 tygodnie temu kupiłem podstawkę w promce za 40zł, może jeszcze jest. Grałem na pleju. Mam nadzieję, że przez ten cały cyrk z wydawcą deweloper nie ucierpiał aż tak mocno, bo bardzo bym chciał zagrać w coś podobnego w przyszłości, goście naprawdę czują ten Lovecraftowski klimat. Będę też musiał sprawdzić od nich gry z Sherlockiem
-
Skończone The Sinking City. Perełeczka. Uwielbiam trafiać na takie gry, o których nie jest głośno, po których nie spodziewam się kompletnie niczego, a okazują się nieziemsko klimatycznymi i grywalnymi pozycjami. Zapewne pozytywny odbiór w dużej mierze spowodowany jest tym, że bardzo lubię opowieści H.P.Lovecrafta, na których TSC jest mocno wzorowane, ale podejrzewam, że osoby, które nigdy nie miały do czynienia z twórczością tego autora również docenią gęstą atmosferę, tym samym przymykając oko na pewne techniczne niedoróbki. Zabawa zaczyna się w momencie, kiedy jako detektyw targany ponurymi wizjami końca świata cumujemy do nawiedzonego przez powódź i tym samym niemalże odciętego od cywilizacji, nadmorskiego miasta Oakmont. Szybko okazuje się, że nie tylko nasz bohater ma te koszmarne majaki, poszczególni ludzie z całego świata również na nie cierpią, co nie może być dziełem przypadku. Czy wizje mają szansę się urzeczywistnić? Dlaczego koncentrują się na Oakmont i czy powódź, przez którą pół miasta znalazło się pod wodą ma z nimi coś wspólnego? Na te i wiele innych pytań znajdziemy odpowiedzi przeczesując najmroczniejsze zakamarki mieściny. Oraz jej głębiny. Przyznam, że dawno już w grach nie miałem do czynienia z tak klimatyczną miejscówką jak Oakmont. Akcja gry toczy się w latach dwudziestych ubiegłego wieku i to czuć od razu. Charakterystyczne wozy walające się po ulicach miasta, zabytkowe giwery z których robimy częsty użytek czy wystrój ulic oraz mieszkań po których przyjdzie nam baraszkować, to wszystko momentalnie przenosi nas w czasie o te sto lat wstecz. Teraz dodajmy do tego jeden wielki syf, zawalone budynki, zalane ulice, sektory całkowicie odcięte od reszty, opanowane przez potwory i maluje się piękny, post-apokaliptyczny obrazek. Ludzie płaczą na ulicach, żebrają o jedzenie, ktoś przed kimś ucieka, ktoś inny w mrocznej alejce zostaje okradziony, po czym zgarnia kulkę w łeb. A spróbuj tylko kogoś zahaczyć z bara, w najlepszym wypadku usłyszysz kilka niecenzuralnych słów, w najgorszym typek wyciągnie zza pazuchy strzelbę i zrobi z Ciebie sitko - jest gęsto Wrażenia potęguje ścieżka dźwiękowa pełna niepokojących motywów niczym w starych horrorach czy odgłosów dzikich bestii tylko czekających, żeby rzucić się nam do gardła. Gameplay to swoisty mix Resident Evil (TPP i kamera znad ramienia podczas strzelania), Silent Hill: Downpour (miasto z ukrytymi questami) oraz Murdered: Soul Suspect (zabawa w detektywa). Wszystko ładnie się ze sobą łączy i jest na tyle dopracowane, żeby sprawiać spory fun. I przede wszystkim czuć w tym wszystkim balans - walki jest sporo, ale nie na tyle, żeby zrobić z gry tępego shootera. Wręcz przeciwnie, dzięki temu że przeciwnicy są naprawdę mocni, a pocisków jest jak na lekarstwo to nie ma mowy o wesołym pruciu ołowiem do wszystkiego co się rusza. Trzeba dokładnie przeczesywać lokacje w poszukiwaniu surowców do craftingu, a kiedy tych zaczyna brakować, to pozostaje tylko ratować się ucieczką... ewentualnie obijać demoniczne ryje łopatą chociaż starcia melee mocno ssają pytonga, a sam szpadel nie wyrządza zbyt dużej krzywdy stworom, więc to już jest ostateczność, z której korzystamy tylko wtedy, kiedy zostajemy przyparci do muru. Piękne jest to, że w tym wszystkim nie potraktowano po macoszemu wątku detektywistycznego, dzięki czemu naprawdę często odkładamy giwerę do kabury, a w ruch wprawiamy nasze zwoje mózgowe. Niektóre sprawy są bardzo rozbudowane, wymagają dokładnego przeczesywania lokacji w poszukiwaniu dowodów, czasem pojawiają się swoiste "wizje", które pomagają nam ustalić co się wydarzyło w danym miejscu (trzeba zlepek urwanych scen połączyć w logiczną całość), należy też często odwiedzać miejski ratusz, posterunek policji czy szpital, aby w kartotekach znaleźć wskazówki gdzie udać się dalej. Trzeba przyznać, że na normalu i wzwyż gra nie prowadzi za rączkę, czasem dostajemy zaledwie małą poszlakę i sami musimy wykombinować co z nią zrobić, niczym w klasycznych przygodówkach. Udało mi się skończyć grę bez zaglądania ani razu do solucji, więc mogę z czystym sumieniem przyznać, że zagadki mają sens i przy odrobinie główkowania da się wszystko rozwiązać samemu. Co mnie zaskoczyło najbardziej, to questy poboczne. Ok, trafi się kilka na zasadzie "przynieś, podaj, pozamiataj", ale zdecydowana większość mocno odbiega od tego schematu. Nie będzie dużą przesadą, jeżeli porównam je do Wiedźmina 3 - wiele z nich jest tak rozbudowanych i tak ciekawych, że spokojnie mogłyby robić za misje z wątku głównego. Polecam zwłaszcza obczaić quest ze skradzionym lustrem czy babcią tkaczką Jeżeli chodzi o wady gry, to na pewno trzeba wspomnieć o stronie technicznej: grafika jest mocno przeciętna, niektóre animacje przypominają czasy ps2, loadingi odpalają się zdecydowanie częściej niż powinny (na ogół przy wchodzeniu do zamkniętych pomieszczeń i między misjami), czasem zaatakuje jakiś drobny bug czy glitch. Pływanie łódką potrafi zirytować (a korzystamy z niej często w trakcie podróży po zalanych ulicach). Brakuje większego zróżnicowania w bestiariuszu i ciekawszych walk z bossami. Sekcje, podczas których schodzimy do głębin bywają irytujące przez ślamazarne poruszanie się, nie są też zbyt straszne. No i nieco rozczarowuje finał. W grze często mamy do czynienia z wyborami moralnymi - same wybory są ciekawe i pozwalają chwilę zastanowić się nad tym co w danej sytuacji zrobić, niestety konsekwencje tych wyborów są trywialne i nie mają praktycznie żadnego wpływu na przebieg fabuły. Jest kilka zakończeń, ale niestety nie są one zależne od podjętych wcześniej decyzji, tylko od od tego co zrobimy na samym końcu. Zabrakło też starcia z final bossem, a za zakończenie robi zaledwie kilkunastosekundowa animacja. Mam wrażenie, że developer spieszył się z wydaniem gry, przez co ucierpiała jej końcówka. Szkoda. Generalnie pomijając te kilka minusów gra jest świetna i wciągnęła mnie jak mało co ostatnimi czasy. Mix solidnej rozgrywki, mrocznego klimatu i ciekawego scenariusza zapewnia co najmniej 12 godzin dobrej zabawy (z questami pobocznymi nawet 20), a że dobrych przygodówek ostatnimi czasy jest jak na lekarstwo, to tym bardziej polecam się The Sinking City zainteresować 8/10
-
Zbyt mało poyebany jak na grę, w którą zamieszany jest Nomura. Ja bym ją nazwał Final Nioh Fantasy: Dream Drop Gaiden & Origin of Chaos 1.00089 Final Chapter Prologue Ogólnie to pierwszy trailer zapowiadał tragiczną grę, ale gameplay z demka nieco mnie uspokoił i może jednak wyjdzie z tego coś sensownego.
-
https://biohazardcast.com/resident-evil-outrage-might-just-be-outrageous/?fbclid=IwAR1tBBrojVRWKYK-jUfWSgmrnv9P-JgsboDYJ7uppy5tRQOQWz2lqxdJPiQ O ile ploty okażą sie prawdą, to może być bardzo ciekawy ten Residencik.
-
Pograłem trochę dłużej i o ile fabuła czy postacie to jest dramat (podobnie zresztą jak w "zwykłej" P5), tak gameplayowo jest naprawdę spoko. No nie będę ukrywał, spodziewałem się tępego biegania i pozbawionego taktyki czy skilla lania dziesiątek przeciwników niczym w Dynasty Warriors, jednak mechaniki zaczerpnięte z pełnoprawnych Person sprawiają, że ta pozornie prosta młócka szybko nabiera głębi: lekki stealth i dające spore benefity rozpoczynanie walki z przyczajki, tasowanie Personami i wykorzystywanie słabości przeciwników, all-out-attack na ogłuszonych wrogów, jakieś proste combosy, dynamiczna zamiana postaci w trakcie walki, dzięki której można po chwili wykonać druzgocący atak, korzystanie z elementów otoczenia, no naprawdę można ładnie kombinować, a przy niektórych trudniejszych starciach z bossami wręcz TRZEBA. Wtedy też gra z musou potrafi się zamienić w soulslike'a (przynajmniej na hardzie) - wyuczenie się patternu ataków bossa, wymierzone co do sekundy uniki i powolne zbijanie paska energii, a w przypadku wpadki bam! - 90% hp naszego bohatera potrafi zejść w mgnieniu oka. Pięknie, podoba mi się to. Dungeony również zaliczyły konkretny upgrade: lokacje są tym razem zdecydowanie większe, wielopoziomowe i bardziej zachęcające do eksploracji (trzeba się ładnie rozglądać, żeby znaleźć ukryte skrzynki). Spory plus za sensownie rozlokowane checkpointy. Natomiast denerwujące jest to, że za każdym razem, żeby zregenerować MP trzeba wyjść z dungeonu, co z czasem staje się irytujące, bo MP kończy się szybko i trzeba często powtarzać ten manewr (mogli dać opcję regeneracji MP przy checkpointach - wyszłoby na to samo, z tym że gracz nie traciłby czasu na loadingi). Liczę również na to, że gra zawiera mechanikę dating-sima, bo poza walką w labiryntach i fuzjowaniem person nie ma tu co robić (miasto świeci pustką), możliwe że ta pojawi się dopiero później.
-
Zacząłem grać w P5:Strikers. Już na "dzień dobry" gra mnie niesamowicie irytuje ilością bezsensownych, przesadnie rozwleczonych dialogów, a już absolutnie najgorsze są wybory. Nie rozumiem po co gra daje mi możliwość dokonywania wyborów podczas dialogów, które NIC K*RWA NIE ZMIENIAJĄ ani w fabule, a ni w gameplayu. No po co, żeby dać iluzję swobody i robić z gracza idiotę wmawiając mu, że ma na coś wpływ? voice acting też do bani, zmieniłem na japoński bo mnie irytowali kiepsko dobrani aktorzy, ale... w japońskim v-a jest niewiele lepiej (vide Yusuke, no ten poważny głos w ogóle do niego nie pasuje). Wielkim fanem Persony 5 nigdy nie byłem (uważam że nie ma startu do P3 czy nawet P4), więc w Strikers też się pewnie nie zakocham, ale może uda się chociaż trochę przyjemnie pograć, jak już mi gra łaskawie na to pozwoli, bo póki co nie miałem okazji się o tym przekonać.
-
Urok MMORPG, takie gry to najwięksi złodzieje czasu. Ja nadrobiłem fabułkę, wbiłem max lv jednej klasy, porobiłem interesujące mnie questy poboczne i póki co uznałem że wystarczy (wracam tylko raz-dwa w tygodniu na chwilę, żeby zdobyć Tomstones of Revelation, bo marzy mi się item level 530 przed Endwalkerem). Ale szczerze? Gdyby nie to, że lubię grać w różne gry i mam lekką manię platynowania, to pewnie dalej szarpałbym w tego Finala jak szalony, bo naprawdę ciężko się oderwać.
-
Właśnie przed chwilą skończyłem ostatni i mam identyko jak Ty. Damn, przecież dopiero co walczyłem z tymi bolkami! Naprawdę pięknie połączyli ze sobą te dwa uniwersa. Lokacje i postacie pasują do klimatu FF, a to jak zremixowali pewne utwory to jest po prostu walki z niektórymi bossami dosyć wymagające, a ciuszki w ramach nagrody supcio, właśnie kompletuję swój set.
-
Chyba najlepsze opcjonalne questy w grze. Aż mi się jajka spociły podczas walki z ze starym znajomym
-
Nie wiem czy już ktoś wrzucał takie info, ale niedawno wypuszczone DLC do Final Fantasy XIV z misjami Nier jest fabularnie kanoniczne, więc jak ktoś jest ciekaw nowego story to może sobie obczaić przynajmniej na YT.
-
Piękna gra, platyna już niekoniecznie
-
Całe szczęście, że można sobie za free pobrać bronie z DLC i upgrade'ować je w miejsce niektórych strasznie wymagających do scraftingowania broni z podstawki (nie mam zamiaru biegać 4 godziny po wiosce i szukać ptasich jaj ). Swoją drogą kozackie są te ciuszki z Automaty dla głównego bohatera i dla Kaine. Nie wiedziałeś, że można przesuwać zegar w konsoli, żeby szybciej zdobyć kwiatka czy po prostu chciałeś zrobić to legitnie?
-
Farmienie itemów do upgrade'u jest w tej grze chore. Są takie przedmioty których trzeba zdobyć powiedzmy z 15 sztuk i czasem kilka wpada jednocześnie, a później np. przez całą godzinę nie wylosujesz ani jednego. Co za poyebane RNG quest z hodowaniem legendarnego kwiatka też mocno zryty.
-
Mogą misje ze śledzeniem wyrzucić do DLC, to będzie win-win.
-
Fajna seria, aczkolwiek zawsze mnie w niej denerwowała przesadna infantylność i mało wciągająca fabuła. Jeżeli poprawią te dwie rzeczy (i jeżeli gra nie okaże się exem na Switcha) to na pewno się na nią rzucę.
-
Ooooo, ziomuś z najlepszego polskiego kanału o Resident Evil zrobił wywiadl z Lady D
-
O tak, Julia usiądź mi na mordzie
-
No i pięknie. Pewnie dalej będzie budżetowo, ale mam nadzieję, że twórcy już nieco bardziej doświadczeni wyeliminują największe bolączki Daymare 1998 i dostarczą tym razem naprawdę dobrą giereczkę. Jako hardkorowy fan wszystkiego co związane z RE najbardziej czekam teraz na ten sequel oraz na Tormented Souls.
-
Jill w RE3 remake ma strasznie generyczną i byle jaką twarz. Miałem wrażenie, że gram znowu Larą Croft z ostatnich Tomb Raiderów, tylko nieco starszą i z innym fryzem. Za to Ada
-
Żeby odblokować mieczyk wystarczy zdobyć ocenę SS na każdym etapie. Co prawda jest to do zrobienia (udało mi się na połowie plansz), ale jak już koledzy powyżej napisali - nie ma sensu się w to babrać jeżeli jakoś bardzo nie potrzebujesz tej broni, a na pewno jej nie potrzebujesz, żeby zrobić story bronią białą - nóż Chrisa i na niższych poziomach trudności tniesz każdego frajera jak masełko.