Josh
Użytkownicy
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda stronę główną forum
Treść opublikowana przez Josh
- Final Fantasy XVI
-
Final Fantasy XVI
Nie ma na to usprawiedliwienia. Można się co najwyżej pocieszyć bardzo ładną grafiką i jednymi z najlepiej zrealizowanych cut-scenek w historii gier wideo, ale to już każdy sam sobie musi odpowiedzieć czy taka rekompensata za kiepski framerate mu wystarczy. Pacing jest dobrze zrobiony. Przez zdecydowaną większość gry dzieje się bardzo dużo, ale gra daje też krótkie momenty wytchnienia i dobrze, bo gdyby non stop coś się działo to by się człowiek w pewnym momencie porzygał od tego efekciarstwa, a zwroty akcji aż tak by nie robiły, gdyby atakowały co 10 sekund. W najlepszych grach, filmach czy książkach po solidnej dawce akcji i emocji masz chwile na złapanie oddechu. Same zapychacze stanowią z 10% gry, a questów pobocznych nikt nikomu nie każe wykonywać jeżeli chce poznać samą fabułę. Questy obowiązkowe zajmują ile, 15 minut? Chwilę pobiegasz, pogadasz z kilkoma postaciami i zaraz znowu jesteś w jakim dojebanym dungeonie walcząc z wielkimi stworami i rozkoszując się genialnymi filmikami. IMO, straszne czepialstwo. Dokładnie tak samo jak w FFX, które tak przecież uwielbiasz. Czekaj... czy tam w ogóle były jakieś questy? No właśnie. Dokładnie tak samo jak w FFX, które tak przecież uwielbiasz. Jasne, gra nie była "Action", ale co z tego? To znaczy że może być dziecinnie łatwa? Odpal sobie coś od Atlusa i przekonaj się, że turowe erpegi też mogą stanowić wyzwanie. Dokładnie tak samo jak w FFX, które... tak przecież uwielbiasz. Ta gra wyszła w 2001 roku, a niektóre rozwiązania były gorzej zastosowane niż w Siódemce z 1997. Wtedy Ci to nie przeszkadzało, a teraz tak? W każdym FF chyba tak było, że używano modeli wrogów z poprzednich części. Tak, w Dziesiątce również. Zgoda, że w FFXVI bestiariusz nie urywa głowy, ale też nie jest tak że nowych przeciwników nie ma wcale, np. te przydupasy Lub niektórzy bossowie. Poza tym mimo wszystko gra jest osadzona w cięższych, bardziej realistycznych realiach, a naszymi przeciwnikami przez większość czasu nie są baśniowe stwory, a zwykli ludzie i ma to solidne uzasadnienie w fabule. Ile byś wystawił Finalowi X zbierając do kupy takie wady jak: żenujący poziom trudności, przesadną ilość cut-scenek, zero swobody i chodzenie jak po rynnach, wykorzystywanie w większości tych sami modeli przeciwników, które przewijały się w poprzednich odsłonach, a często nawet krindżową i głupawą fabułę? Byłoby GOTY w 2001 roku czy jednak nie?
-
Final Fantasy XVI
Nie ma co się oszukiwać, gra ma swoje wady i trzeba to powiedzieć wprost. Z drugiej strony jakby za sam framerate odciągać od oceny 3 oczka, to zaraz by się okazało, że 3/4 gier powinny być oceniane max 5/10. Co do zadań pobocznych to racja, są z deko ch*jowe, jednak ja wolę takie questy niż jakby miało ich nie być w ogóle, a gra stanowiłaby rynnę. Niezrozumiałe natomiast jest dla mnie gnojenie szesnastki za ten element i jednocześnie wysławianie FFX pod niebiosa, gdzie ta gra była pod tym względem znacznie gorsza i jeszcze bardziej niż FFXVI skupiała się na story kosztem gameplayu. Koniec końców wszystko zależy od indywidualnych preferencji. Jeden gracz doczepi się tych nieszczęsnych fpsów i wystawi grze notę 3/10, bo uzna że tak się nie da grać. Inny będzie miał to gdzieś i skupi się na starciach oraz historii, dlatego oceni giereczkę 10/10. Jeszcze nie wyszedł Final, który wszystkim by dogodził i jestem pewny, że krótko po premierze takiego FFX czy FFXII też była masa zarówno mega pozytywnych komentarzy, jak i opinie równające te gry z ziemią.
- Final Fantasy XVI
-
Final Fantasy XVI
Te zapychacze to pewnie po to, żeby gracz mógł sobie chwilę odetchnąć od ciągłej walki i epickich cut-scenek. Mi się to podoba, bo to jedyne momenty, kiedy gra rzeczywiście przypomina erpega. Można pobiegać po większych terenach, a nie w kółko same ciasne korytarze, powypełniać questy, zapolować na opcjonalnych bossów i w ten sposób zdobyć materiały do wycraftowania lepszego gearu. Fakt, mogli się bardziej wysilić z zadaniami, bo bieganie od NPC do NPC żeby wyżulić czosnek to trochę lipa.
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
-
Final Fantasy XVI
Ok. Napisz mi teraz w jaki sposób mam zwiększyć sztuczną inteligencję u przeciwników, podbić im aggro albo sprawić, że będą działać bardziej zespołowo i wykonywać techniki niedostępne na standardowym poziomie trudności? Lub też zmniejszyć sobie okienko na parowanie? Bo ja nie znalazłem nic takiego w opcjach. Dosłownie trochę wyżej napisałem Ci jak powinien wyglądać dobrze zrobiony hard w tego typu grze (dokładnie na takiej zasadzie działa chociażby DMC). Ale Ty chyba albo nie lubisz, albo nie umiesz za bardzo czytać. Podbijanie wrogom HP i zwiększanie damage'u to oczywiście również nieodłączne elementy trybu hard, natomiast są to patenty najtańsze z możliwych, które bardzo sztucznie windują trudność i bez dodatkowego twista sprawiają, że walki nawet nie są trudniejsze same w sobie, co po prostu trwają dłużej, bo wrogowie zamieniają się w gąbki. Widać, że średnio ogarniasz temat, ale spoko, czekam na kolejne złote rady w stylu: przestań korzystać z potionów, z uników i z ataków specjalnych. Albo lepiej: zawiąż sobie oczy i graj na czuja. Lub też: stwórz od podstaw całą grę i zaprojektuj ją pod swoje preferencje. No, skoro już sam muszę sobie wymyślać chywty na utrudnienie zabawy, bo twórcom się nie chciało to może i jest to jakiś sposób....
-
Final Fantasy XVI
Staram się A mnie rozwala usprawiedliwianie bezsensownych, nie podpartych żadną logiką decyzji developera i wałkowanie przez Ciebie w kółko tego samego tematu. Powiedz mi w czym gra by tak bardzo straciła, gdyby od początku dali nam hard do wyboru? Gracze, którzy chcieliby mieć prostą, casualową zabawę, w pełni nastawioną na story to by ją mieli, a gracze szukający przy okazji wyzwania i większej motywacji do klepania efektownych combosów też byliby zadowoleni i nie musieliby sami sobie utrudniać zabawy. Powtórzę: w debilny sposób (jaki nie byłby debilny, to Ci już napisałem wyżej). Większość twórców gier jednak potrafi zrozumieć ten prosty koncept, SE widocznie jeszcze nie ogarnęło tego tematu. Tak odnośnie jęczenia, to sorry, ale Ty tu jęczysz najbardziej, bo nie potrafisz zrozumieć prostej rzeczy: gracze szukają w grach różnych bodźców i preferują różne style gry. FFXVI nie pozwala w żaden sposób dostosować sobie rozgrywki pod siebie: "Hej ziomek, masz tu do bólu proste starcia i morda w kubeł, masz cię cieszyć fabułą, a nie jakimś tam gameplayem!". Jeżeli natomiast o mnie chodzi, to jestem typem gracza, który zawsze pochwali grę jeżeli ta robi coś dobrze (dlatego moje spusty odnośnie fabuły nie mają tutaj końca), ale też bez mrugnięcia okiem skrytykuję giereczkę jeżeli coś mi w niej nie pasuje. Żenujący poziom trudności i konieczność wymyślania sobie samemu czelendży, żeby wyłuskać chociaż trochę emocji z tych starć to według mnie dobry materiał na negatywną krytykę. Zrób sobie z tą informacją co chcesz. Na przykład kolejnego bardzo zabawnego mema z Drejkiem.
-
Final Fantasy XVI
Ale bzdura. To już jest zadanie twórców gry, żeby tak zrobić poziom trudności, abym sam sobie nie musiał na siłę i w głupawy sposób utrudniać zabawy. Co jeszcze? Może mam skipować wszystkie walki, żeby za mocno się nie podlevelować? A jak odpalę jakieś wyścigi i będę chciał mieć trudniej to może będę jeździł największym złomem, żeby przeciwnicy mieli większe szane mnie wyprzedzić? Albo grając w Tekkena nie będę używał połowy przycisków na padzie? Pomijam już, że ten Twój "efekt" to pójście ze strony deva po linii najmniejszego oporu, bo dobrze zrobione wyzwanie w erpegu to nie tylko zwiększony damage u przeciwników i mniejszy defense gracza, ale np. podkręcone AI adwesarzy lub stosowanie przez nich całkowicie nowych technik, których na easy czy normalu się nie uświadczy. DMC właśnie na dobre się zaczyna po odblokowaniu wszystkiego: Dante Must Die, Hell & Hell, masterowanie misji na SS, uczenie się długich i efektownych combosów, rozwalanie Bloody Palace z jak najlepszym wynikiem. Story w tej serii nigdy nie było wybitnie długie, ale replay-ability wręcz przeciwnie. Zobaczymy czy tak samo będzie z FFXVI czy po jednym przejściu jak już się gra wypstryka z najlepszej rzeczy (czyli z fabuły) to czy dalej będzie ochota na granie.
- Final Fantasy XVI
-
Final Fantasy XVI
Nie powiem gdzie jestem, ale już dosyć daleko. Ciężko opisać słowami to co się wyprawia w tej fabule, ale napisać że miażdży to jak nie napisać nic. Grube akcje pojawiają się jedna po drugiej, nie brakuje bardziej emocjonalnych momentów, a jak zobaczyłem głównego złodupca, to aż spadłem z taboretu i przeszły mnie ciarki na jajach. Co za design Gra z każdą godziną rozkręca się coraz bardziej, a pewne rzeczy, które na początku mnie irytowały i na które zrzędziłem stopniowo idą ku lepszemu. Ok, jeszcze nie zdarzyło mi się zginąć, ale mniej więcej od połowy gry zauważyłem że bossowie gryzą mocniej i trzeba już się bardziej pilnować. Do tego jest już dużo więcej questów i większych lokacji do pobiegania.
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
-
Final Fantasy XVI
Jestem po drugiej walce Eikonów. Troszkę samograj, ale wizualnie i reżysersko to jest taka petarda, że aż mi się jaja spociły. I jakby sama walka to było za mało, to jeszcze dosłownie chwilę później filmik z Ja yebe, ależ na to musiał pójść budżet Square tą grą ustanawia nowe granice wizualnego przepychu. Fabularnie jeżeli poziom się utrzyma to będzie spokojnie topka Fajnali, a może nawet i najlepsze co kiedykolwiek zaserwowała ta seria.
- Final Fantasy XVI
-
Final Fantasy XVI
Już wcześniej tutaj o tym pisałem: bazowe FFXII (nie Zodiac Age), w FFX-2 dało się zginąć, Type-0 na hardzie. Poza tym to bardzo marna wymówka i usprawiedliwienie dla gry, że jej poprzednie części były łatwe, po to się między innymi tworzy sequele żeby szlifować rozgrywkę i poprawiać to co kiedyś niedomagało. Niski poziom trudności FFXVI jest tym większą wadą, że odbija się bezpośrednio na systemie walki. No bo po co się wysilać, po co tworzyć zaawansowane combosy, po co dodge'ować w ostatnim momencie i wprowadzać kontry, skoro równie dobrze można cały czas klepać kwadrat na padzie, a wszystko wokół i tak umrze w 10 sekund? Wyobraża sobie ktoś Devil May Cry, w którym szlachtowanie przeciwników przychodziłoby z taką łatwością na standardowym poziomie trudności? Cały urok gry i potencjał drzemiący w walkach poszedłby się yebać. Dlatego mam nadzieję, że jeżeli FFXVI do końca gry będzie tak proste, to chociaż ng+ zaoferuje jakieś konkretne wyzwanie, zwłaszcza ten tryb Ultimianiac.
-
Final Fantasy XVI
Trochę pograłem (w sensie, że wyszedłem z lasu) i w sumie jestem zadowolony, aczkolwiek nie mam zamiaru udawać, że wszystko jest tip-top. Dwie rzeczy już po demie nie dawały mi spokoju, a po zagraniu w pełniaka jeszcze bardziej mnie utwierdziły w moich obawach. Jedna z nich to straszna liniowość - zarówno bagna w demku, późniejsze skamieliny, jak i sam las są bardzo ograniczonymi miejscówkami, praktycznie nie posiadają żadnych odnóg i nie ma w nich co zbierać, a o zgubieniu się w nich to już w ogóle można zapomnieć (dlatego mam lekką bekę z wilka, który może nam pokazać kierunek gdzie się udać. Po co, przecież nie zgubię się na prostej ścieżce ). Final Fantasy XIII all over again. Drugie mocne ALE, to poziom trudności. System walki jest świetny, tylko jaki jest cel bawić w te wszystkie kontry, perfect-dodge i zaawansowane combosy, skoro tutaj i tak praktycznie nie da się zginąć. Wrogowie zadają dosyć mały damage, łatwo ich oszołomić, przedmiotów leczących jest tu od groma (a jak komuś brakuje to można też się leczyć za pomocą wilczura). Poważnie jestem zdania, że brak harda od początku albo chociaż jakiegoś systemu rankingowego za walki (np. pokonasz mobki no damage, to zgarniasz bonus do expa albo więcej hajsu), to mocno zmarnowany potencjał i niestety odbija się to na starciach, które wprawdzie wyglądają epicko, ale w gruncie rzeczy są casualowe i nie dostarczają takich emocji jakie powinny. Z drugiej strony to tak naprawdę dopiero sam początek gry, więc jeszcze wszystko może się zmienić i na to liczę. Ewentualnie przy pierwszym podejściu trzeba będzie się po prostu nastawić na dobrą fabułkę, a właściwe mięsko zacznie się dopiero na ng+. Co by jednak nie mówić, gra na pewno nie zawodzi jeżeli chodzi o story. Prawie godzinę spędziłem u dziadka w kryjówce wdrażając się w jego encyklopedię miejsc, postaci i wydarzeń. Jest tego sporo, widać że tym razem twórcy chcieli stworzyć wiarygodny świat i nawet zachciało im się wytłumaczyć skąd w tym świecie w ogóle wzięła się magia i że może służyć do czegoś więcej niż tylko do strzelania ognistymi kulami z dupy. Masa stron konfliktu, dominanci oraz Eikony będące jawnym odniesieniem do mojej ulubionej mangi (nie wierzę, że Attack on Titan nie posłużyło tu za inspirację), charyzmatyczni i całkiem niejednoznaczni bohaterzy. Przyznam, że już naprawdę dawno tak mocno nie wkręciłem się w fabułę gry wideo. A w parze z historią idzie bardzo dobre udźwiękowienie: muzyka miażdży bębenki po całości, zwykłe napierniczanie chwastów w lesie brzmi jak walka z final bossem w innych erpegach, do tego ten angielski voice acting... Cid ma taki głos, że każda laska, która go usłyszy będzie ściągać gacie przez głowę, a i jak sam zaczynam w tym momencie poważnie kwestionować swoją orientację seksualną Graficznie też jest co najmniej nieźle. Jeszcze na chwilę wracając do sytemu walki, to muszę pochwalić jego elastyczność. Podoba mi się na przykład, że można w tym samym czasie ciąć wrogów mieczem i jednocześnie ładować atak magiczny, żeby po szybkim combosie stalowym ostrzem i wystrzeleniu gagatka w powietrze za pomocą wilka, momentalnie puścić mu na ryj fest naładowaną kulę ognia. Lub alternatywnie strzelić krótką serię fireballów cały czas ładując mocny atak mieczem. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby ładować jedno i drugie wykonując uniki przed bossem, żeby we właściwym momencie odpalić mu oba ataki jeden po drugim. Tym samym polecam od razu zmienić sterowanie na tryb C, bo inaczej ciężko wykorzystać w pełni wszystkie możliwości bez połamania sobie palców. Ja już powoli zacieram łapki na myśl o pełnym wachlarzu skillów i trybie Ultimaniac, to już serio będzie DMC po całości
- Final Fantasy XVI
- Final Fantasy XVI
-
Final Fantasy XVI
Właśnie skończyłem odjebywać wszystkie obowiązki jakie miałem na głowie, więc jutro po 16 jak tylko skończę pracę cyk prosto do paczkomatu po Fajnala, bunkruję się w domu, zamawiam pickę i zaczynam urlop z najlepszym erpegiem tego roku. Penis równie sztywniutki jak dzień przed zagraniem w RE4 remake, a więc bardzo Na metakritiki i tym podobne wynalazki już od dawna leję ciepłym moczem, wystarczy mi opinia graczy, z którymi mój gust dosyć mocno się pokrywa, a tym widzę że gra się podoba. Natomiast Schranzem proponuję się nie przejmować, to jest gość z bardzo specyficznym gustem (fanatyk samograjów oraz ziom, który w Rocket League spędził już 5 milionów godzin), raczej ciężki do dogadania się w temacie giereczkingu. Ale dosyć pocieszny jak się go lepiej pozna. Wszystkim pozostałym życzę jutro (a niektórym szczęściarzom już dzisiaj) miłego szarpania
- Final Fantasy XVI