Lubiłem i w miarę szanowałem tę serię do trzeciej części, później jeszcze na siłę ograłem czwórkę i dla mnie formuła się wypaliła. Sorry, większe copy --> paste niż w Assassin's Creed Piątkę, szóstkę i całą resztę, która była po nich olałem i dopiero po wielu latach przekonało mnie Judgement (bo w końcu zauważyłem jakieś zmiany), ale dopiero przy Like a Dragon bawiłem się równie dobrze co przy pierwszych dwóch odsłonach. Nowa plejada bohaterów (Ichiban to debil, ale on przynajmniej ma jakąś osobowość, w porównaniu do Kazumy, który cały czas zachowywał się jakby miał kij w dupie), nowe miasto, no i przede wszystkim nowy gameplay, a tego Yakuza potrzebowała najbardziej. W dodatku świetnie zrobiony. Turowe starcia wciągają, postacie można rozwiajać w wielu różnych kierunkach, a odkrywanie nowych skillów daje sporo radochy, spoko jest też to że przy niektórych starciach można się ładnie spocić. Nawet fabuła trochę się różni od poprzednich części, bo konflikt między gangami zszedł na dalszy plan, tu jednak jest więcej politycznych machlojów i pomagania zwykłym ludziom. W skrócie: zastrzyk świeżości, który zmienił wszystko. Polecam MOTZNO.