-
Postów
4 093 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Trzeba też powtórzyć cały trzeci rozdział i to z QUESTAMI, a później również z questami 8 i 9. Powaliło mocno tego śmiecia co to wymyślił.
-
Wychodzi na to, że tylko dla mnie trudne było nie samo zapamiętanie kombinacji, ale wklepywanie jej w odpowiednim tempie. Z gier akcji (zwłaszcza slasherów) mam mocno wbite w głowę ostre nak*rwianie w guziki, a tutaj się to kompletnie nie sprawdzało (90% moich failów) dopiero jak uspokoiłem paluchy i nauczyłem się dostosowywać kliknięcia do prędkości Tify to poszło.
-
Juliusz to w ogóle inny poziom. Polecam wyłączyć muzykę i stękania postaci, zostawić tylko dźwięk wklepywanych kombinacji, nie będziesz aż tak rozproszony. Minimum jakie musisz dźwignąć sadło to 45 powtórzeń, chyba że Ci się poszczęści, to może starczy 42-43, ale u mnie akurat Julek rzadko schodził poniżej 44 podciągnięć. Najgorsze w tej całej minigierce jest to, że restart trwa tak długo, czasem lepiej poczekać aż licznik dobije do końca niż restartować.
-
Jakby mnie przerosło to bym tego nie zrobił (po komentach na YT widzę, że i tak szybko poszło, bo niektórzy męczą się po 3-4 h, a rekordzista 8 ). Ale szczerze? Wolę jeszcze raz zrobić Inferno w RE3 i to z zamkniętymi oczami niż ponownie "bawić się" w tę minigierkę. Trudna może nie (za wyjątkiem tego jednego trofiku z podciąganiem), ale upierdliwa cholernie. Konieczność powtarzania po kilka razy rozdziałów, żeby zdobyć dzbanek za komplet sukienek to niezły debilizm.
-
Polecam mimo wszystko. Ja sobie kupiłem remaster FFVIII i co prawda random encounterów nie wyłączam, tak samo jak nie korzystam z "darmowego" ładowania HP i MP (bo jest i taka opcja), ale z przyspieszeniem 3x gra się w to o niebo lepiej (inaczej nie wiem czy w ogóle bym skończył, bo ze standardową prędkością gra się WLECZE). No i spoko odświeżyli facjaty bohaterów, już tak nie straszą pikselozą.
-
W remasterze na PS4 masz możliwość wyłączenia random encounterów pykając dwa guziki na padzie. No właśnie, bardzo dużo zależy tu od szczęścia, u mnie gość praktycznie nigdy nie schodził poniżej 44 podciągnięć. No i jestem kiepski w gierkach rytmicznych, a tu właśnie załapanie rytmu i dostosowanie prędkości wklepywania przycisków jest kluczowe. Na początku robiłem to zdecydowanie za szybko (żeby zrobić jak najwięcej powtórzeń), dopiero po czasie załapałem że nie ma sensu się aż tak spieszyć i "wystarczy" zrobić 45 podciągnięć. Enyłej ch*jowa minigierka, a za brak możliwości szybkiego restartu komuś tam należą się srogie baty.
-
Gnojowi, który wymyślił ten szajz sprzedałbym kosę w plecy. Po godzinie męczarni udało mi się dobić do 46 podciągnięć, ale po komentarzach na YT widzę, że i tak w miarę szybko mi to poszło, bo niektórzy siedzieli nad tym nawet 4 h. Jedna z najgorszych minigierek z jakimi się zetknąłem, powodzenia życzę każdemu, kto chce mieć w tej grze platynę.
-
Ciekawa teoria, ale mimo to nie zapędzałbym się tak daleko, żeby pisać o tym jakby to było już oficjalnie potwierdzone. Enyłej, najbardziej w tym endingu cieszy mnie to, że
-
Gra jako całość 7/10 (ledwo). Za to gdybym miał oceniać ostatni chapter to dałbym 10/10. Efekciarstwo, poziom wizualny, MUZYKA, to jak nakręcono te cut-scenki i zmontowano finałową walkę: lvl GOD. No i ta bomba fabularna na sam koniec. Rozumiem, że hardkorowym fanom oryginału mogło się to nie spodobać, ale według mnie ten plot-twist otwiera niesamowite możliwości na przyszłość i przede wszystkim gwarantuje, że kolejna odsłona będzie już czymś totalnie świeżym i zaskakującym zarówno dla żółtodziobów, jak i dla weteranów serii. Zwłaszcza jedna rzecz mi się spodobała i już sobie snuję w głowie fantazje na jej temat Byle tylko SE tym razem przyłożyło się również do gameplayu.
-
Przeszedłem. Później o normalnej godzinie napiszę trochę więcej gwoli podsumowania (czytaj: jeszcze trochę poznęcam się nad tą grą ), za to co do końcówki... finałowa potyczka reżyseria i choreografia walk na cut scenkach, ORGAZM wizualny zakończenie Jeżeli już coś zostało dobrze zrobione w tej grze to właśnie końcówka. Ostatnie dwie godziny siedziałem wgnieciony w fotel i delektowałem się tym audio-wizualnym spektaklem. Zakończenie mi się spodobało, kolejna część, to będzie już coś kompletnie innego fabularnie i bardzo się z tego cieszę. A co do ostatniego starcia z wiadomokim, to jest to dla mnie absolutny TOP walk z bossami w grach. Myślałem, że poziomu efekciarstwa pokazanego w Advent Children nie da się przebić. No cóż, DAŁO SIĘ. Chyba najlepszy finał giereczki od czasu MGS3.
-
Chyba końcówka, biegam właśnie po budynku Shinry. Ale KU*RWA GÓWNO xD Mocno kogoś tam pogięło. No, ale tak to jest najwyraźniej jak połowa pracowników Square-Enix leży na kwarantannie i ostatnie rozdziały musiała projektować sprzątaczka po godzinach xD ten rozdział idealnie pokazuje co jest z tą grą nie tak.
-
Są spierdzielone jak wiele innych rzeczy. Mi summony wyskakują tylko podczas walk z bossami i to też nie wszystkie i nie przy każdym "szefie". To tak, żeby gracz sobie czasem nie pomyślał, że ma na coś wpływ i że nie daj boże może sobie pozwolić na odrobinę swobody.
-
Na Inferno są trudniejsze momenty (np. uciekanie przed Nemesisem po mieście - sam się przekonasz jak to wygląda bez bazooki). Polecam przed tym poćwiczyć sobie bez ułatwiaczy na Nightmare i na tej bazie wyciągnąć wnioski, które segmenty sprawiają Ci największe problemy, tak żebyś na Inferno wiedział kiedy warto zrobić save'a (jest to kluczowe). A z tym oszczędzaniem ammo do magnuma to też bym nie był taki optymistyczny, bo sam chciałem tak zrobić, a do ostatniego bossa nie zostało mi nic poza pistoletem to tylko na speedrunach distortion2 wygląda na takie łatwe.
-
W ogóle nie walczyłem o tego Fajnala i jakby się nie ukazał to nawet by mi nie było smutno. Całe szczęście nie jestem też fanem oryginału, bo inaczej dopiero miałbym powód do płaczu. Niemniej jako filmowy prequel do Advent Children broni się całkiem nieźle
-
Weź mi nawet nie przypominaj MP3 i NYMH. Konsola bardzo lubiła mi się wieszać w połowie gry przez co myślałem, że nigdy nie wbiję tej platyny
-
Ktoś tu kłamie!
-
Bardzo fajny film z tej gry.
-
1. Dokładnie tak jest. 2. Nie, nie jest zbyt trudna. Jest irytująca, a to coś kompletnie innego. 3. Dlatego pisałem o zastosowaniu w grze schematu zachowań. Tak, dokładnie takiego schematu jaki masz w innych erpegach, w których sprawdza się to bardzo dobrze. Niestety motyw przerósł możliwości obecnego Square-Enix. 4. Patrz punkt wyżej. 5. Nie wiem kto pisał, że gra jest rozwleczona side questami i w sumie też bym się nie zgodził. Jedyne o co mam pretensje, że te side-questy są do dupy. 6. Gdyby nie fenomenalna oprawa A-V i momentami fabuła to powiedziałbym, że to 6/10 to i tak grube zawyżenie oceny wywal te jedyne plusy gry i masz śmieciowego erpega wygrzebanego gdzieś z dna promocyjnego koszyka w Biedronce. Ewidentnie nostalgia przesłania Ci patrzenie na tę grę trzeźwym okiem i dlatego ciężko brać cokolwiek co tu piszesz na poważnie. Pozdrawiam.
-
Fajnie, że sub-questy są w tej grze rzeczywiście sub-questami i jak sama definicja mówi: nie trzeba ich wykonywać. Szkoda tylko, że są tak totalnie bez pomysłu wykonanymi odchodami: zabij szczury / przynieś komuś jakiś przedmiot / zagraj w gównianą minigierkę. Oczywiście wszystko w obrębie małych, rynnowych lokacji. Kurde, czy my dalej żyjemy w 1997 roku? Pomijam już, że wstyd projektować taki szajz w czasach kiedy na rynku od kilku lat mamy Wiedźmina 3, w którym pierwszy lepszy quest jest lepiej zrobiony niż cały główny wątek fabularny FFVII remake. Przy tak długim czasie produkcji i takim budżecie to jest żałosne co tu zrobiło SE. Sorry, ładna graficzka i chamskie jechanie na sentymencie graczy to trochę za mało.
-
uhTrance dalej ostro działa, w obecnej chwili jeden z nielicznych, którzy mogą zagrozić rekordowi distortion2. Poza nim właśnie Orchlon, 7rayD i bawkbasoup ładnie wymiatają, a ci dwaj pierwsi to w RE2R nayebali chyba kilka tysięcy godzin rozgrywki, bo widziałem że do samej premiery RE3 poprawiali swoje rekordy dosłownie o sekundy :uff: chory poziom, coś nieosiągalnego dla takich szaraczków jak my.
-
No właśnie jest proste, wystarczy zobaczyć jak to zostało rozwiązane chociażby w serii "Tales of...". Ustawiasz kompanom podstawowe schematy i sam skupiasz się na sterowaniu głównym bohaterem. Nie znaczy to, że te gry są dzięki temu proste, bo na hardzie potrafią skopać tyłek, ale na pewno nie denerwujesz się w nich game overem z winy tępego AI. Nie czarujmy się, FFVII remake to bardzo dynamiczna gra, przeciwników czasem jest naprawdę sporo, wszyscy sobie wesoło popyerdalają po lokacji i nie sposób tu ogarnąć zarówno ich, jak i dwóch pozostałych członków drużyny. Dlatego przynajmniej jakiś prosty podział ról w opcjach by się przydał (typu: ten niech skupia na sobie uwagę wrogów, tamten niech napiernicza magią, a tamta niech pilnuje HP pozostałych). Tu naprawdę nie ma żadnej filozofii, inne erpegi robiły to już wiele razy z bardzo dobrym skutkiem, a SE dało dupy po całości, że tego nie ogarnęło.
-
Tak jak w FFXII. Przed walką ustawiłbyś schemat zachowań towarzyszy i już byś się nie musiał wk*rwiać na ich tępotę podczas walk. Takie proste, a jednak przerosło SE.
-
System walki to straszny (pipi)nik, AI pomagierów w zasadzie nie istnieje, ale szczęście w nieszczęściu gra jest tak żałośnie łatwa, że nie trzeba za bardzo przejmować się pozostałymi bohaterami. I niestety ale dla mnie ten remake to jest mocny krok wstecz względem FFXV. Brak otwartego świata, kiepska (w sensie mało zachęcająca) eksploracja, wszystkie miejscówki wykonane na jedno kopyto, irytujące skrypty, przeładowanie filmikami, zadania poboczne władowane na chama, przez większość czasu jest to granie na sentymencie i opieranie się na potędze marki. Bez tej całej oprawy to byłaby gierka max 6/10.
-
8 h na liczniku, końcówka piątego chaptera. Trochę narzekania: lokacje są okropne, niby władowano w nie tyle polygonów i ociekają detalami ale nie zmienia to faktu, że są strasznie sterylne, podobne do siebie i po prostu nudne. Od tych metalicznych korytarzy w stylu copy-paste można się porzygać i tutaj moim zdaniem osadzenie całej gry w Midgardzie odbija się czkawką, bo przez to gra traci na różnorodności miejscówek. Żadnych świątyń, lasów, gór osypanych śniegiem czy jakiejś zieleni, wszystko odbywa się w tej smutnej, betonowej dżungli. Kto jak kto, ale ja bardzo nie lubię takich lokacji. Nie pomaga fakt, że otoczenie jest praktycznie niezniszczalne i z każdej strony jesteśmy ograniczeni niewidzialnymi ścianami. Rynny z FFXIII all over again! W oczy strasznie kłuje nierówna grafa, bo np. główni bohaterzy są wykonani zaje'biście, ale już NPCe rażą wyglądem rodem z ps3 i praktycznie nieistniejącą mimiką. Dobrze, że w trakcie walk jest tak efektowny roz(pipi), że można o tym chociaż na chwilę zapomnieć. Wkurza mnie też fatalne AI naszych pomagierów: goście sterowani przez konsolę są kompletnie bezużyteczni, nie korzystają ze swoich najważniejszych skillów, nie leczą się nawzajem i nie potrafią nawet unikać ataków przeciwników (ba, sami im się ładują pod najbardziej druzgocące techniki ), trzeba tych osłów non stop pilnować i samemu manualnie wklepywać skille (co jest bardzo denerwujące i z czasem zwyczajnie męczące). Jeżeli jest gdzieś w opcjach możliwość ustawienia jakichś schematów ich zachowań (przy założeniu, że to cokolwiek daje) jak np. dało się to zrobić w FFXII, to zwracam honor, ale ja się czegoś takiego nie doszukałem. Of course czyni to walki bardzo chaotycznymi, a jak się do tego doda gubiącą się po drodze kamerę to już w ogóle można zapomnieć o fajnym gameplayu. I najgorsze według mnie: żadna tak naprawdę z tego gra. Ilość cut-scenek i skryptów jest przytłaczająca, w zasadzie to co kilka minut można odkładać pada, bo albo odpala się kolejna cut-scenka albo jakiś przydługawy dialog. No kurde brakuje jeszcze tylko pitolenia przez codec Generalnie jak na erpega jest bardzo mało swobody, obecne questy to jakiś niesmaczny żart i ewidentnie są one władowane na siłę, a poziom trudności jest tak zrobiony, że nawet szympans po amputacji górnych kończyn ze spokojem przeszłaby ten tytuł. Sorry, ale nie potrafię zrozumieć dlaczego tryb hard nie jest dostępny od początku, a jednak wniósłby do tej gry bardzo dużo (bo wtedy zabawa z materiami i korzystanie ze słabości przeciwników miałoby jakiś SENS). Co mi się za to podoba to na pewno wykonanie filmików, rozbudowane wątki niektórych postaci (zwłaszcza Jessie, Wedge i Biggsa), lepsze niż w oryginale przedstawienie negatywnych skutków działania Avalanche (może jednak nie jesteśmy aż takimi bohaterami jak nam się wydaje?), epickie starcia z bossami, no i oczywiście muzyka robiąca nam z bębenków w uszach totalny rozp*erdol Serio, jutro jak wskoczę do sklepu po maseczki to od razu zakupię paczkę pieluch, żeby się nie posrać do końca podczas słuchania niektórych kawałków. Enyłej, jak na tę chwilę to dla mnie gierka 7/10, mocno nadrabiająca oprawą i w zasadzie niczym więcej. Może będzie lepiej.
-
Orchlon? On jest chyba mongołem. Póki co bawi się na poziomie standard z tego co widze, ale jak wskoczy w Inferno to zniszczy wszystkich.