-
Postów
4 091 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Aż taki zdolny nie jestem to progres z jednego podejścia zapisany na dwóch slotach, ten z 92% robiony parę godzin wcześniej. Ostatnie wyścigi (turnieje na gemy) i ostatni boss są nie-fair, przeciwnicy bardzo szybką się podnoszą i potrafią z dupy przyspieszyć i wyprzedzić cię pod sam koniec. Poza tym raczej ok.
-
No fajna giereczka od 21 jestem ready na granie w multiku
-
No właśnie podczas nocnego młócenia z ekipą forumową zastanawialiśmy się o co tu chodzi, że raz można w kogoś uderzyć, a raz nie. Tylko co gorsza - te problemy z synchronizacją dotyczą też power-upów. Już kilka razy zdarzyło się, że bomba przeniknęła przez gracza albo aku-aku po kontakcie z gokartem przeciwnika nie wywołało żadnego efektu. Enyłej pomijając te błędy (które i tak pewnie szybko załatają) gierka jest rewelacyjna. Trasy są pięknie odpicowane, soczysta kolorystyka, kozackie efekty pogodowe oraz ładnie oświetlenie robią swoje, no i jest pełno fajnych animacji w tle (np. biegają jakieś zwierzaki albo coś wybucha). Trochę się martwiłem, że lokacje z Nitro Kart będą odstawać od tych z CTR, ale muszę przyznać, że są nawet lepsze: masa na nich ostrych zakrętów, pułapek i lepiej poukrywanych skrótów. Sam model jazdy to poezja, na pierwszy rzut oka niby nic skomplikowanego, jednak wymasterowanie boosta będzie wymagać nie lada wprawy, do tego jeździ się mega płynnie i z wielką frajdą wjeżdża w zakręty na ostrym drifcie. Przy 8 zawodnikach jest IMO za duży chaos i wtedy wygrana zależy bardziej od szczęścia (będąc pierwszym co chwilę ktoś ci ładuje w dupę rakiety), za to przy czterech graczach jest idealnie, można wtedy autentycznie kontrolować przebieg wyścigu. AI w multi nieźle kosi. Udało mi się też chwilę pograć w singlu i w sumie poza nową oprawą gra się w to dokładnie jak w oryginalnego Crasha (tryb adventure podzielony na standardowe Huby, co 4 trasy walka z bossem, zbieranie literek CTR i time trialsy). Co tu dużo mówić, gierka to cudo, zwłaszcza w multiplayerze, masa emocji gwarantowana. Jak coś chłopaki to wysyłajcie zapro
-
Czyli i tak jest źle. Bezsens.
-
"Zwykłego shounena" xD już coś wcześniej chyba pisałem o typowych pochłaniaczach Dragon Balla oraz Poksów. Jak ktoś stawia rozbudowany i wielowątkowy scenariusz pełen tajemnic i niejednoznaczności, mroczny klimat i bardzo przygnębiający wydźwięk całej historii z bajkami o zbieraniu kolorowych zwierzątek to nie pozostaje mi nic innego jak współczuć. Bo na tym etapie tłumaczyć takiej osobie cokolwiek to już nawet nie ma sensu.
-
True, nie ma się co więcej spierać. Muszę jednak tutaj przyznać trochę racji Tokarowi, bo naprawdę w jednym odcinku starali się napchać bardzo dużo nowych informacji. Może nie aż tak dużo, żeby ktoś na serio wyciągał wnioski, że Mare posiadają moc tytanów, ale i tak wystarczająco dużo, żeby niektórzy się pogubili Mam nadzieję, że w kolejnych epach będą rozwijać to lore i rzucą więcej światła na wydarzenia z przeszłości, bo cały ten spór i wojny między Eldianami i Mareńczykami jest cholernie ciekawy.
-
Mogę sie mylić, ale o tych legendach nie było chyba jeszcze mówione tak szczegółowo
-
sprite, sporo z tego co piszesz nie było wyjaśnione jeszcze w anime, więc lepiej schowaj w spoiler
-
A to OVA, gdzie Annie prowadziła śledztwo widziałeś? Też fajne. Nie wiem o jakich ludzi Mare z mocą tytanów Ci chodzi i gdzie takich widziałeś, bo tylko i wyłącznie Eldianie mogą się zamieniać, właśnie dlatego że są potomkami Ymir. A pranie mózgu nigdzie nie było "sugerowane", tylko zostało wyraźnie przedstawione w ostatnim odcinku. Mare manipulują faktami i faszerują Eldian fałszywą genezą ich powstania, traktują ich jak więźniów i trzymają na krótkiej smyczy, ponieważ boją się powtórki "z rozrywki", czyli tego, że Eldianie za pomocą swojej mocy znowu podbiją imperium Mare. Dlaczego dają swoim "wrogom" moc tytanów? Dlatego, że wrogowie z wypranym mózgiem od najmłodszych lat nie są wrogami, tylko sprzymierzeńcami. Nazwałbyś Zeke'a, Bertholda, Reinera albo Annie ich wrogami? No właśnie. Mimo, że często targają nimi dylematy moralne to jednak zawsze pozostają wiernymi psami Imperium. Moc tytanów to potężna broń, więc nic dziwnego, że ludzie z Mare tak chętnie z niej korzystają. Co do Sowy to prawdopodobnie wszyscy myśleli, że również jest ich sprzymierzeńcem, a tu zonk - pranie mózgu nie zadziałało albo... ktoś wcześniej otworzył mu oczy. Prędzej uwierzę w to niż w to, że cały czas mieli w szeregach Eldiana i o tym nie wiedzieli.
-
Pięknie wyjaśniłeś casuali. Chociaż na tym forum jeszcze nie jest tak źle, jak czytam komentarze na YT po nowym odcinku, to ludzie nie ogarniają nawet kim jest Zeke albo myślą, że w Erenie płynie królewska krew o takich niuansach jakie opisałeś nawet nie wspominam, bo to już jest ponad uwagę większości szarych pochłaniaczy Dragon Balla czy innych Pokemonów . Tak czy inaczej zgadzam się z Tobą w 100%, że to anime to jest kompletnie inny poziom niż 99,9% serii. Spokojnie stawiam obok FMA, Monster oraz Death Note.
-
Historia jeszcze się nie skończyła, więc głupotą byłoby odkrywać teraz wszystkie karty. Na pewno w swoim czasie rozwiną wydarzenia z przeszłości.
-
CO. ZA. ODCINEK. Wiadomo już dlaczego ludzie muszą gnić za murem jak szczury, co się dzieje za dala w cywilizacji i skąd w ogóle wzięły się tytany Nie spodziewałem się tak dobrego lore. Jakby się zastanowić to można by było do tego serialu zrobić cholernie ciekawy prequel.
-
Bardziej mi się kojarzy z Osadą w reżyserii Shyamalana. Btw 1 min. 10 sek. Epickość Soundtrack to momentami niewykorzystany potencjał.
-
Odcinek jak zawsze rewelka, tylko spodziewałem się, że piwnica wyjaśni wszystkie tajemnice, a okazuje się, że ledwo liznęła temat. To co pokazali było do przewidzenia Tylko, że to nie jest największa zagadka fabularna. Ta jest jeszcze cały czas do odkrycia Tak czy inaczej piwnica nie wyjaśniła najważniejszego. Czekam na dalsze mindfucki.
-
The Surge - trochę popykuję, ale ciężko mi się wkręcić. Setting jest dla mnie tragiczny bardzo nie lubię blaszanych lokacji w grach, jakoś to wszystko pozbawione klimatu i strasznie się ze sobą zlewa, często nawet nie widzę przeciwnika stojącego 3 metry ode mnie, bo wygląda po prostu jak element otoczenia. Cała reszta = zrzyna z Soulsów, co niekoniecznie jest złe, ale no w sumie ile można? Póki co gram dalej, może nawet skończę. Driveclub - tutaj wręcz przeciwnie, bawię się bardzo dobrze. Chyba sam sobie nie zdawałem sprawy jak bardzo potrzebowałem takiego racera w moim życiu. Wiadomo, Forza to nie jest, ale miejscówki i tak są śliczne, trasy normalne, a nie k*rwa jakieś osrane krzyżówki po mieście jak w Burnout:Paradise, elektroniczny soundtrack momentalnie wpada w ucho i najzwyczajniej w świecie gra się mega przyjemnie. Może nawet wbiję platynę.
-
Szybki jesteś, pewnie siedzisz na tej stronie i co 5 sekund klikasz "odśwież"
-
Będzie co innego!
-
Proszę nie. Jedna maruda wystarczy.
-
Już się nie mogę doczekać postów Beriona w temacie o remake'u RE3. Ależ to będzie ból dupy jak mu wywalą pociski zamrażające do granatnika albo jeżeli jakieś pomieszczenie w grze nie będzie w 100% identyczne w stosunku do oryginału
-
No proszę, po tylu latach w końcu się ocknęli, że trzeba wrzucić serię na nowy poziom. Całkiem nieźle to wygląda, ciekawe jak z gameplayem.
-
Fajnie wygląda, podoba mi się. Pewnie podobałoby mi się jeszcze bardziej jakby ten jełop umiał grać, a poziom trudności nie był ustawiony na easy (przeciwnicy padający po jednym uderzeniu).
-
Pierwszy reboot serii i być może gra, która uratowała ją od zagłady. Po mega kaszaniastym Chronicles oraz równie słabym The Angel of Darkness (a tak naprawdę to chyba już od czasu części trzeciej) było oczywistym, że Tomb Raider potrzebuje drastycznych zmian. I za sprawą doświadczonych chłopaków (i chłopek?) z Crystal Dynamics tak też się stało. Przebudowano niemal wszystko, począwszy od platformingu i strzelania, przez pracę kamery, po bardziej realistyczną fizykę, sposób wykonania etapów czy wygląd samej Lary. Gra stała się ładniejsza, o wiele bardziej komfortowa w graniu i dynamiczna, mniej sztywna ale też... bardziej casualowa. Skakanie nie sprawia już żadnych problemów, jest wręcz zbyt "automatyczne", a każdą zagadkę można rozwiązać w 5 minut. Jest też CHOLERNIE krótko. Fakt faktem, że nie pierwszy raz ją przechodziłem i sporo rzeczy zostało mi w głowie, ale w żadnego speedruna się nie bawiłem więc powinna mi zająć dłużej niż 4 godziny Jest nawet jakaś fabułka, ale szczerze? Na co komu w TR fabuła? Te cut-scenki, przesadnie filmowa narracja i dialogi przez headset z naszymi żałosnymi pomagierami tylko psują klimat. Mimo tych wszystkich wad uważam Legend za całkiem niezłą gierkę; potrafi mieć świetnie wykonane lokacje, naprawdę ładne widoczki, akcja jest szybka, bardzo płynnie zasuwa się z platformy na platformę i trzeba trochę pokombinować, aby znaleźć wszystkie sekrety. Po prostu dobrze się w to gra, nawet dzisiaj. 7+/10 Tomb Raider: Anniversary Gdyby ktoś mnie obudził w środku nocy i kazał wymienić najlepszą odsłonę serii to najpierw bym mu dał w mordę, że w ogóle mnie obudził, a zaraz po tym momentalnie odpowiedział "Tomb Raider Anniversary". Idealny remake. Idealny Tomb. Idealna gra. Podkład był bardzo dobry, bowiem oryginał do dzisiaj miażdży klimatem, poziomem zaawansowania łamigłówek czy level-designem. Tak więc Anniversary bierze to wszystko co najlepsze, wrzuca do wielkiego kotła, trochę miesza, robi czar-mary i wychodzi jedna z najlepszych gier jakie ukazały się do dnia dzisiejszego. W porównaniu do Legend tym razem już nie jest ani łatwo, ani krótko. Gra ma masę etapów i jeszcze więcej skomplikowanych łamigłówek (głównie architektonicznych) i całkiem hardkorowy parkour. Uczucie osamotnienia przytłacza, częsty brak muzyki tylko potęguje to uczucie izolacji, nie ma żadnego pitu-pitu przez słuchawę, cut-scenek jest jak na lekarstwo i praktycznie nie spotyka się tu żadnych ludzi. Jeżeli już walczymy to z dziką zwierzyną, mumiami albo demonami. W ogóle strzelanie jest całkiem spoko przez patent z chwilowym bullet-time i strzałem w idealnie wykonanym momencie, który z miejsca kasuje oponentów, raz że wygląda to naprawdę fajnie, a dwa że testuje ciut skilla. Nie ma się jednak co czarować: na pierwszym planie jest eksploracja, skakanie oraz rozwiązywanie puzzli i to wszystko sprawia ogromną frajdę i daje tyle samo satysfakcji. Cały czas, nawet po tylu latach. Naughty Dog choćby nie wiem jak się starało przy Uncharted to nigdy nie osiągnęło takiego poziomu grywalności. To samo zresztą dotyczy wszystkich kolejnych odsłon Tomb Rader w wykonaniu Crystal Dynamics po Anniversary. Co tu dużo mówić, remake jedyneczki to opus mangnum tej serii, dlatego też daję solidne 9+/10 i gdyby tylko nie kilka słabszych ostatnich etapów to byłoby 10/10 bez zastanowienia. Tomb Raider: Underworld I niestety przyszła kolej na ostatnią gierkę z kolekcji, która jednocześnie jest najgorszym tytułem w tym zestawieniu. Naprawdę nie wiem jak po rewelacyjnym TR:A można było popełnić takiego babola. W zasadzie wszystko jest tu krokiem wstecz względem Anniversary, a momentami nawet krokiem wstecz względem... o ładnych kilka lat starszego Legend. Przede wszystkim s(pipi)o sam platforming, sterowanie oraz pracę kamery. Skakanie już nie jest tak precyzyjne, Lara bardzo dziwnie reaguje na komendy, często nie chwyta się półek, których ewidentnie chwycić się powinna, a detekcja "kolizji" to dramat (laska odbija się od niektórych elementów otoczenia jak kauczuk, polecam np. zrzucić się w głęboką przepaść i zobaczyć co się stanie ), do tego kamera czasem szaleje jak poj*bana (zwłaszcza podczas jazdy na motorze, można dostać padaczki) i nie umie się dobrze ustawić - przez to czasem nie wiadomo gdzie należy dalej wskoczyć, co często kończy się zgonem. A jak do tego dochodzą bugi i kolejne śmierci nie wynikające z winy grającego, to już w ogóle robi się "wesoło". Frustracja gwarantowana. Level-design jest dziwny, niektóre lokacje są zbyt duże i zakręcone, ale nie w takim pozytywnym sensie jak w Anniversary, po prostu można się w nich pogubić i częściej zdarza się znaleźć mocno ukryte sekrety niż właściwą ścieżkę, nie mówiąc już że jest sporo korytarzy czy półek po których skaczemy, a które prowadzą w ślepą uliczkę. A kolo odpowiedzialny za mapkę powinien dostać soczysty w(pipi) wracając późną porą do domu - kto to g*wno wymyślił? Owa mapka wygląda jak jakiś podwodny sonar, który jest mega nieczytelny i nie pokazuje absolutnie nic istotnego, więc nawet w przypadku kompletnego pogubienia się na etapie można zapomnieć o tym, żeby nam pomógł. Nie chce mi się nawet bardziej rozpisywać, więc podsumuję krótko: ta gra jest wkurzająca. Nie jest totalnym crapem, bardziej średniaczkiem, ale naprawdę nie daje ani satysfakcji z jej przechodzenia, ani nie sprawia przyjemności. Jedyny plus to dosyć egzotyczny wygląd części lokacji, np. podwodne świątynie lub mroczne katakumby skryte w środku dżungli potrafią trochę nacieszyć wzrok. Jednak poza tym Underworld nie ma nic ciekawego do zaoferowania. 6/10 PS: zanim znowu ktoś przyjdzie i zacznie mnie poprawiać, że to temat "w co teraz grasz", a nie "co teraz skończyłeś" - w Legend i Anniversary gram cały czas, bawię się w time triale i może nawet wbiję platynki, więc post jak najbardziej w odpowiednim miejscu
-
To ciekawe. Jakoś nie zauważyłem, żeby "prawilny" RE2 miał tryb z Kendo, Katherine, Ghostem i szeryfem. Albo, żeby poza Tofu dało się też grać jego czterema kolegami (co znacznie zwiększa żywotność tej mini-gierki). Zaraz pewnie zaczniesz jęczeć, że ci kuszę Claire wywalili i nawet nie zwrócisz uwagi, że zamiast tego masz pistolet maszynowy i granaty, których w oryginale nie było wcale. Ułatwię ci zadanie, bo widać, że masz problem z przetwarzaniem informacji: część rzeczy wyleciała z tej gry, ale w zamian za to pojawiły się nowe. Capcom i tak zachowało się bardzo w porządku oferując WSZYSTKIE bonusowe tryby za darmo, a nie licząc sobie za nie pieniążki jak to było w RE7. Ja tu widzę spore poszanowanie dla klienta, ale oczywiście zawsze znajdzie się jakaś zrzęda, która będzie musiała pomarudzić, bo jej w dupie źle.
-
Albo to, albo pierwsze objawy demencji