-
Postów
4 090 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Ale zdajesz sobie sprawę, że oni cheatują? Tzn. "cheat" to może ciut zbyt mocne słowo, w każdym razie wykorzystują błąd w grze, który sprawia że im więcej fps'ów wyciągasz na swojej platformie, tym większy damage zadajesz nożem. Na konsoli możesz zapomnieć o tak łatwym pokonaniu Birkina, zwłaszcza jeżeli grasz w 30fps'ach na zwykłym ps4 (bo chyba tylko Pro wyświetla grę w 60 klatkach na sekundę), w takim wypadku będziesz musiał namachać się z 4 razy więcej, a do tego czasu William zdąży Cię zabić. Z kolei na PC idzie ustawić do 120 fps'ów i wtedy tniesz bossów tak jak widać na tym filmiku. Dla mnie to zwykłe wykorzystywanie błędów i nie ma nic wspólnego z legitnym speedrunem, równie dobrze mogliby korzystać z glitchy pozwalających przechodzić przez ściany i skracać sobie grę o kilkadziesiąt minut, no ale co kto lubi.
-
Czyli kompletnie inne rzeczy uważamy za trudne pomieszczenie z klatkami to banał, wystarczy biec do drzwi po skosie i pies nie ma szans Cię dziabnąć. Najgorszy ten mały sku'rwol w długim korytarzu na końcu, bo nawet jakbym chciał to zwyczajnie nie ma tam miejsca na unik, a pocisków mi szkoda. G1 natomiast najłatwiejsza ze wszystkich mutacji, wystarczy biegać w kółko, czasem delikatnie zwolnić, żeby kolo zamachnął się rurką, uciec kilka kroków dalej i ładować mu w oko ze strzelby. Do rozwalenia w 2 minuty. G2 też w miarę do zrobienia, ale G3 póki co jest dla mnie ruletką mega wytrzymały, do tego nigdy nie potrafię zgadnąć jakim atakiem przywali, no i ma chory zasięg. Super Tyrant byłby easy, gdyby nie ten atak instakill, który potrafi wyczarować z dupy i bez żadnego ostrzeżenia.
-
3 save'y to i tak łaskawie stopniowo staram się schodzić coraz niżej z zapisami oraz czasem, cały komisariat jestem w stanie ukończyć w 35 min... o ile po drodze czegoś nie sp*erdolę. Ucieczka przed psami to jest ruletka.
-
Speedrun w tej części jest dużo trudniejszy niż w klasyku. Wąskie korytarze i wytrzymali przeciwnicy to jedno, ale najgorszy jest element losowości. Dzisiaj z 10 razy przebiegałem początek gry do Birkina G1, zombie za każdym razem stały w nieco innych miejscach. W sensie w tych samych lokacjach, ale byli ustawieni pod innym kątem, inaczej reagowali na kule (czasem wystarczy jeden pocisk w łeb, żeby wprowadzić stunlocka, a innym razem 3 i więcej), czasem nawet zachowywali się agresywniej. Niby detale, ale kiedy grasz w taki sposób, żeby zaoszczędzić każdą sekundę to mają spore znaczenie. Podoba mi się to że nie da się już wyuczyć gry w 100% na pamięć, tylko trzeba dostosowywać się błyskawicznie do sytuacji, dzięki temu masterowanie RE2 sprawia więcej frajdy niż kiedyś.
-
61 godzin. Poniżej wrzucam statsy oraz ekwipunek z jakim kończyłem grę (bez spoilerów fabularnych ofkors) Platyna to przede wszystkim szukanie masy pierdół (nie polecam na własną rękę), grind oraz farmienie, więc jeżeli kogoś to nie kręci, to odradzam taką zabawę. Najprzyjemniejsze są mini-gierki do wymasterowania (chociaż niezbyt trudne).
-
Jest spora opcja, że wszystko zmarnujesz na ostatnich bossów. Ja do tego momentu tez miałem sporo ammo
-
Hol to chyba jedyna lokacja w grze, gdzie można zapisać stan nawet jeżeli coś cię goni. Pamiętam jak w ściekach do save roomu wbił zombie i miałem blokadę na maszynie.
-
Na pewno spora część ekipy tworząca nowe DMC to ludzie odpowiedzialni za DMC3. Czytałem, że wrócił chociażby kolo od cut-scenek, więc można oczekiwać spektaklu totalnego absurdu i efektowności urywającej dupę. Pewnie będzie dopiero w Special Edition pamiętam jak zacząłem grać w DMC4:SE lub DmC na turbo, to później już za cholerę nie potrafiłem się przestawić na zwykły tryb, bo wydawał mi się mega ślamazarny.
-
Wróciłem do gierki i biorę się już na poważnie za speedruny. Dzisiaj trochę potrenowałem na bossach, G3 i Super Tyrant wyjaśnieni na hardcore, bez magnuma i tego żałosnego glitcha z nożem z PC: Birkin G3 - no damage
-
Licytujemy się? 12 ukończeń i zero bugów pozostaje współczuć suteq, chyba zostałeś wytypowany na pechowca roku.
-
Szósta i ostatnia platyna w serii, całość pochłonęła około 500 godzin. Dziękuję Nomura za jedną z najlepszych przygód jakich doświadczyłem w grach wideo i czekam na więcej.
-
Grind mnie nie przeraża w żadnym stopniu, bo i tak planuję zrobić wszystko na ocenę S, bardziej boję się tego drugiego. Square totalnie scasualizowało Kingdom Hearts 3 (nie da się tam zginąć nawet na hardzie), mam nadzieję że Capcom nie pójdzie w tym kierunku, a te orby rozdawane za byle co i przy byle okazji nie wróżą nic dobrego.
-
W sumie tak. Trochę się bałem tych mini-gierek, ale dzisiaj się za nie w końcu zabrałem i wszystkie poszły za 2-3 razem. Kończę powoli platynować, jak na razie jedyna trudność w całej grze to wykucie Ultima Keyblade (przez te Orichalcum+), ale tak poza tym łatwizna nawet na Proud. W porównaniu do platyny z BBS to jest totalny luz.
-
To co napisał szczudel (znalezienie niemal wszystkich materiałów do craftingu i zdobycie 7 sztuk Orichalcum+). Niektóre orichalcum wpadają bez większego wysiłku (leżą sobie w skrzynkach), a przy innych trzeba się strasznie wysilić (np. żyłując rekordy w mini-gierkach). Dobrze, że platyna jest trudna, inaczej to osiągnięcie nic by nie znaczyło. Tzn. mi też nie podobają się niektóre trofiki, ale to na ogół te wymagające grindu albo kolekcjonowania śmieci, natomiast nie mam nic przeciwko hardkorowym mini-gierkom. Trochę śmiechłem jak wbiłem na stronę PowerPyxa, gdzie trudność platynowego dzbana ocenili na 3/10. Może na easy.
-
Właśnie odblokowałem Ultima Keyblade, jak to wygląda i jak rozp*erdala wszystko na swojej drodze warto było się trochę pomęczyć
-
Skończyłem świat Kubusia Puchatka. Z żadnej części nie lubiłem tej lokacji, ale tutaj to już w ogóle się nie postarali.
-
30 godzin. Hard, żadnego konkretnego grindowania, tyle tylko że tłukłem wszystko co się nawinęło po drodze. Ominąć nic nie można. Taniec jest dostępny cały czas, wystarczy udać się na plac w mieście i pogadać z Roszpunką, żeby powtórzyć mini-gierkę co do gumiszipa to nie jestem pewny, ale klocki raczej nie blokują strzałów.
-
Przy którymśtam świecie Disney'a w końcu się uspokajają z cut-scenkami, ale pod koniec gry znowu zaczyna się bombardowanie. Tylko, że wtedy są to takie cut-scenki, że będziesz chciał ich jeszcze więcej.
-
Polecam mocno, tylko możesz mieć problem, żeby przełamać się przez jedynkę, bo jest już dosyć archaiczna. Te handheldowe części w sumie też, za to nadrabiają fabułą.
-
Najlepszy kawałek jaki słyszałem w grach. Lepiej pójdę wziąć jakiś zimny prysznic bo minęła z godzina jak ukończyłem grę i jeszcze nie mogę ochłonąć xD
-
Ja z kolei miewałem momenty zwątpienia, zwłaszcza po Dream Drop Distance, który był strasznym średniakiem z okropną fabułą. Teraz biję się w pierś i błagam o wybaczenie: Nomura to p*erdolony geniusz.
-
Gra skończona, kilka rzeczy mocno nie zagrało, ale że jestem zaraz po zakończeniu, które mnie absolutnie i doszczętnie zniszczyło, a łapy jeszcze mi się trzęsą z podniecenia, to chwila minie nim dam radę obiektywnie coś napisać. Reakcje w trakcie ostatnich kilku godzin grania? Tak że teraz o czymś innym. Graczom rozważającym zakup wyjaśniam: przygoda jest tak zrobiona, że powinna zadowolić niemal wszystkich, zarówno miłośników animacji Disneya, jak i hardkorowych fanów Kingdom Hearts. Przez 3/4 gry (czyli przez zdecydowaną większość) biegamy po kolorowych światach bajek wujka Walta, obserwujemy w akcji bohaterów naszego dzieciństwa, wraz z Herkulesem tłuczemy wielkie tytany, z Roszpunką tańczymy na dworze miasta Corona, a z Elsą radośnie śpiewamy "Mam tę moc". Natomiast ostatni rozdział przeznaczony został na zamknięcie wszystkich wątków jakie nagromadziły się przez te 17 lat istnienia serii i to już jest pełen fanserwis i przyjemność przeznaczona wyłącznie dla fanów serii, którzy są z nią od dłuższego czasu. Ok, fabułę można nawet dobrze zrozumieć oglądając wcześniej jakieś streszczenie na YT, ale żeby naprawdę cieszyć się tym co na końcu przygotował Nomura to nie wystarczy. Pisałem o tym już wcześniej, bez przywiązania do postaci i śledzenia latami tej historii zakończenie nie będzie miało aż takiej mocy. To tak jakby zacząć granie w Metal Gear Solid od Guns of the Patriots albo oglądanie Gry o Tron od ostatniego sezonu. Niby można, człowiek nacieszy oczy i uszy, ale większych emocji w tym nie będzie, bo tak jak Snake w MGS4 będzie dla niego tylko połamanym dziadygą, tak Sora i spółka pozostaną wyłącznie bandą kolorowych idiotów, a nie bohaterów którym kibicowało się latami. Finał Kingdom Hearts jest epicki jak cholera, starcia z bossami najbardziej efektowne jakie widziałem w grach, Yoko Shimomura wraz z ekipą dźwiękową osiągnęli absolutne wyżyny swoich możliwości, a gość który projektował ostatnie lokacje i areny walki powinien zgarnąć jakiś (pipi)any medal - wybałuszone oczy i gęsia skórka gwarantowane tak czy inaczej, jednak czegoś będzie brakować jeżeli nie grało się we wcześniejsze odsłony i nie kumplowało się z Sorą od samego początku. Ja w każdym razie jestem zadowolony jak cholera i sam nie wierzę w to co piszę, ale Nomurze udało się posklejać te wszystkie po(pipi)e wątki w jedną całość, dzięki czemu zakończenie jest jasne, klarowne i satysfakcjonujące. Wiele serii potrafi rozczarować w kulminacyjnym momencie, natomiast w Kingdom Hearts 3 zakończenie spełnia wszystkie marzenia fanów... a epilog zwiastujący nadejście KH4 rozbudza nowe. Dziękuję Tetsuya, dokonałeś tego Enyłej polecam zagrać. Jak nie dla fabuły to chociaż dla tych przepięknych światów, bajkowego klimatu, dosyć prostego, ale i tak przyjemnego i zróżnicowanego gameplayu. Później szerzej się rozpiszę co mi się nie spodobało.