-
Postów
4 088 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
To niech nie obiecuje niewiadomoczego. Już sam fakt istnienia mikrostransakcji w tej grze raczej skreśla ją jako "najlepszą" w jakiejkolwiek dziedzinie. No chyba, że prezes mu tak kazał mówić.
-
Zabawne jest to, że Itsuno z jednej strony bredzi o tym, że chce zrobić najlepszą grę akcji naszej epoki, a z drugiej godzi się na takie "ułatwiacze" ewidentnie psujące balans rozgrywki, w dodatku dobrze wiedząc jak krytycznie to odbiorą fani serii. Niech się koleś lepiej zastanowi czy naprawdę chce zrobić najlepszą grę czy po prostu najbardziej opłacalną.
-
Obawiam się, ze na tym polega ich strategia sprzedażowa
-
Ja bym raczej zadał pytanie: czy tam w ogóle będzie jakiś soundtrack? Nie oglądałem za dużo z gameplayów, bo nie chciałem sobie spoilerować gry, ale te krótkie fragmenty, które sprawdziłem nie miały żadnej muzyki. Mam nadzieję, że gra nie będzie taka niema przez cały czas, bo nikt mi nie wmówi, że absolutna cisza w horrorze jest straszniejsza niż dobrze skomponowany, wrzucający ciary na plecy utwór.
-
Z początku też patrzyłem na mikrotransakcje w DMC5 z przymrużeniem oka, bo przecież "w DMC4:SE nie były wcale takie nachalne", ale doszedłem do wniosku, że jeżeli będziemy się na to godzić, to nie wiadomo jak daleko ten proceder zajdzie w przyszłości. Capcom to suki łase na pieniądze i niestety mają sporo z EA, jeżeli zobaczą, że mogą sobie pozwolić na więcej, to wtedy my możemy się obudzić z ręką w nocniku. W DMC4 zakup waluty do ulepszania postaci to była opcja, nikt kto z tego nie skorzystał nic nie stracił, ale czy na pewno możemy mieć pewność, że w kolejnych odsłonach też tak będzie. Stąd już krótka droga do faktycznego grindowania. Trochę o tym myślałem i lepiej nie godzić się na takie praktyki. Jakieś dodatkowe tryby, skórki dla postaci, niech nawet będą nowe bronie - ok, za to jeszcze mogę zapłacić. Ale za coś co śmierdzi siglowym P2W i bardzo łatwo może zostać nagięte przez developera do granic możliwości? To trzeba gnoić, choćby zapobiegawczo. I bardzo się cieszę, że taki Angry Joe czy Jim Sterling narobili takiego hałasu, może Capcom przestraszy się, że im sprzedaż spadnie i zrezygnują z tego gówna. Bądźmy poważni, i tak sporo zarobią na samej grze i "normalnych" DLC.
-
Starsze to znaczy? Jakieś promo na wersje psx'owe? To trzeba będzie obadać, dzięki za info.
-
Fanom serii nie trzeba przedstawiać tego pana. Bardzo lubiłem jego v-a w oryginalnym RE2.
-
Anime ma tragiczną fabułę, każdy odcinek z dupy o niczym i max kilkusekundowymi walkami. Dopiero ostatni epek był fajny. Najlepsze pod tym względem jest DMC3, ale to bardziej z uwagi na kapitalne postacie niż dlatego, że sama historia była wciągająca. I nie, typek w czerni to nie Vergil, tylko niejaki "V". Potwierdzone info. Vergil też się pojawi grze, jednak grywalny będzie pewnie dopiero w DLC.
-
A może następnym razem aktorzy bardziej się postarają, żebyśmy nie musieli tego robić? Trochę też lipa, że tekst nie przewija się automatycznie, tylko trzeba cały czas klikać.
-
A czy w jakiejkolwiek części miałeś "żmudny grind"? Zakup orbów to jest opcja dla śmierdzących lenii / casuali, cała reszta przejdzie grę dwa razy i będzie wszystko odblokowane, jak w każdym devilu.
-
Miałem grać w Vampyra, ale chyba jednak krwiopijca będzie musiał zaczekać na swoją kolej. Póki co dwie godzinki za mną, ale po tym czasie trochę już można o grze powiedzieć. Od razu mówię, że nigdy nie uważałem DQVIII za ósmy cud świata, takie zdanie zresztą mam o całej serii i jakoś nie mogę pojąć co takiego Japończycy w niej widzą, że tak ją wychwalają. Ot, porządne erpegi i tyle. Co mnie najbardziej uderzyło po tych dwóch godzinach obcowania z grą, to jej niesamowita generyczność. Standardowo ładują nas w buciory jakiegoś wsioka cierpiącego na amnezję, który szybko okazuje się jakimś wybrańcem. Serio? No i oczywiście kolo jest niemową, żeby scenarzyści za mocno nie napocili się podczas układania dialogów (bo nikt mi nie wmówi, że chodzi tu o immersję z główny bohaterem). Leniwe suki Tak więc biegamy sobie wieśniaczkiem, któremu słoma z gaci wystaje, śmigamy po lesie, odbijamy się od niewidzialnych ścian blokujących dalszą wędrówkę (żeby sobie ktoś czasem nie pomyślał, że mamy tu jakąkolwiek swobodę), zbieramy grzybki i inne pierdoły, no i oczywiście lejemy niebieskie, uśmiechnięte gluty. Czyli... robimy dokładnie to samo co w pozostałych częściach. Widać jak daleko poszedł przemysł japońskich gier przez te kilkadziesiąt lat Skoro już rozkręciłem się z narzekaniem, to napiszę jeszcze o udźwiękowieniu. Voice acting to porażka, aktorzy chyba mieli przeprowadzaną lewatywę podczas nagrywania kwestii, bowiem brzmią strasznie sztywno i smutno. No, ale i tak lepsze to niż brak jakichkolwiek głosów (bo przecież w grze wydanej w 2018 roku, to normalka, nie?). Muzyka? Dawno nie słyszałem takiej kakofonii, po 15 minutach słuchania autentycznie więdną uszy. Narzekam na generyczność, ale paradoksalnie chyba właśnie czegoś takiego teraz potrzebowałem, przynajmniej jeżeli chodzi o gameplay. Lokacje z każdej strony atakują niewidzialnymi ścianami (a jak nie ma to drewnianym płotem nie do przeskoczenia lub przepaścią), jednak rozmiar mają w sam raz. Chyba bym puścił hafta jakbym znowu miał zwiedzać ogromne przestrzenie rodem z Xenoblade, a tak to eksploracja mimo ograniczonej swobody jest całkiem przyjemna, szybko zbiera się to co potrzebne, po drodze leje glutożelki i śmiga dalej. Kudosy dla gościa, który zaprojektował mapkę, jest bardzo przejrzysta, są na niej od razu zaznaczone sub-questy, a nawet znajdźki, jedyny minus taki, że nie można sobie ustawić swojego znacznika. Ale i tak jest git. Super, że przeciwnicy są widoczni, raz że eliminuje to denerwujące random encountery, a dwa że wprost idealnie te wszystkie stworki komponują się z krajobrazem. Gra jest prześliczna, kolorowa, żywa. Niczym bajka. Walka też mi się podoba, rzadko teraz spotyka się japońskiego erpega kalibru AAA z turowym systemem. Dynamika wprawdzie dostaje przez to po pysku, no ale przecież nie każda gra musi zasuwać jak rozpędzone na rowerze dziecko z ADHD lecące prosto na zatłoczoną jezdnię. Przeciwnicy tylko mogliby być trochę mądrzejsi, bo jak widzę takiego gluta, który leczy się magią, zamiast mnie atakować (ma przecież full HP), to momentalnie nóż się w kieszeni otwiera, aby skrócić jego umysłowe cierpienie. Rozwój bohaterów kojarzy mi się ciut ze sphere grid z FFX, a to zawsze jest dobre skojarzenie (jakaś namiastka swobody). Reasumując mimo paru rażących wad gra się nieźle. Po tych wszystkich God of Warach, Spider manach i Tomb Raiderach przyda się bardziej lajtowa giereczka do odstresowania. A, że przy tym jest przyjemna dla oka (dla ucha niekoniecznie), no to tym lepiej. Zobaczymy jak dalej.
-
W sumie racja. Obejrzałem do końca analizę grubaska i jednak ma trochę racji, że ignorowanie tego teraz w tej formie może na przyszłość wyrządzić więcej szkody. Ja rozumiem, że gra była produkowana długimi latami i musi na siebie zarobić, ale nie w taki sposób.
-
Nie ma się czym podniecać, to samo było już w DMC4:SE. Jak ktoś chce zlamić i kupić sobie pakiet red orbów to droga wolna. Gorzej, gdyby płatne były jakieś unikatowe skille, których nie dałoby się odblokować normalnie w grze, to by był powód do krzyku.
-
Najwięcej to zginąć można podczas platformingu, przez bugi i słabą detekcję. Parę razy zdarzyło się, że Lara nie złapała się półki skalnej, linka z hakiem nie chwyciła tam gdzie powinna albo, że laska po prostu przeniknęła przez ścianę. Skakanie w tej grze i chwytanie się obiektów to ruletka, wiele osób na to narzeka i fajnie gdyby developer naprawił to w patchu. Nic tak nie wkurza jak śmierć wynikająca z winy gry. Mnie osobiście jeszcze irytowały piranie, kompletnie niewidoczne na Deadly Obsession. Co do walki to się zgodzę, na NG+ to jest pryszcz, nawet ostatni boss padł za pierwszym razem. Plecaki oraz mapy archiwistów, jak znajdziesz wszystkie na danym obszarze, to cała reszta znajdziek automatycznie się wyświetla. Raz już się bałem, że będę musiał zaczynać wszystko od nowa, bo przegapiłem duperelki do zebrania na terenie posiadłości Croftów, ale na całe szczęście nie są one wymagane do 100%.
-
Myślałem, że Deadly Obsession będzie znacznie trudniejsze, ale pykło w kilka godzin. Beznadziejnie skonstruowany poziom trudności, po prostu kopia harda z tym dodatkiem, że save'ować można tylko przy ogniskach... i to akurat mocno winduje trudność w górę, jednak tanim sposobem. Zginiesz = tracisz dobre 30 - 40 min z życia, cała reszta (wytrzymałość Lary, przeciwników, zagadki itp.) po staremu. Lenistwo developera lv.9999. No, ale że uwziąłem się na platynę, to musiałem swoje przeboleć. Nie polecam nikomu. Na temat gry zdania nie zmieniłem, do pewnego momentu rewelacyjna przygoda, a później coraz gorzej. Mimo to trochę szkoda, że rozstaję się z Larą, chyba będzie trzeba sobie odświeżyć starsze części.
-
Shadow of the Tomb Raider
-
Larę kojarzy chyba każdy, nawet ludzie, którzy nie obcują na co dzień z grami. Multum gier, 3 filmy, występy w teledyskach, reklamach itp. No sorry, ja wiem że Nathan jest fajny, ale popularnością Lara bije go na głowę. Croft to ikona kojarzona wszędzie. That's my point. A biedny Drake już po czwartej części został wymieniony :cf: Feels bad man. U mnie 100%, zaraz kończę Deadly Obsession i będzie platyna.
-
Z całym szacunkiem dla Drejka, ale on nigdy nie był i nigdy nie będzie tak ikoniczną postacią jak Lara Croft. Ból dupy z braku Lary raczej byłby zbyt duży, żeby z niej zrezygnowali. Ba, sam bym się o to sapał
-
Że będzie nowy theme to już pewne, bo nawet podczas gameplayu Dantego leci co innego (z braku laku pewnie na tę chwilę władowali "Devil Trigger"). I bardzo dobrze. Jakby mu dali jakiś kawałek z wokalem w stylu Devils Never Cry, to by była poezja. Nero raczej nie będzie miał jednej broni. Jeżeli wierzyć przeciekom no i jeszcze są te Devil Breakery, więc chociaż o tyle dobrze. Co do multi to developerzy sami stwierdzili, że single jest dla nich absolutnym priorytetem.
-
Underworld było świetne, ale nic nie ma i zakładam, że nigdy już nie będzie mieć startu do Anniversary. Remake perfekcyjny, mistrzowski level design, bardzo fajny platforming, wymagające ciut skilla pułapki, ciekawe łamigłówki, dobrze zrobione sekrety. Nawet strzelanie było niezłe i nieźle wyważone względem reszty gameplayu. Co do Lary to jednak musi być, chyba nikt sobie nie wyobraża tej serii bez niej. To tak jakby Duke Nukem zrobić bez Duke'a albo Crasha bez Crasha
-
Nie napisałem, że wszystkie są crapami Pierwsze TWD było całkiem ok, Wolfa odpuściłem w połowie, chociaż przyznam, że nie był to najgorszy tytuł. Ale cała reszta później? Batman, Gra o Tron, jakiś Minecraft na jedno kopyto? Pozostałe sezony TWD? Wszystko do utylizacji. Jako filmy interaktywne (bo na pewno nie jako gry) sprawdzają się perfekcyjnie. Tu przynajmniej odpowiadasz za los bohaterów, masz w tym aspekcie sporą swobodę i nikt Cię nie robi w bambuko, że Twoje decyzje coś znaczą. Bo znaczą sporo. Detroit dosłownie mnie zniszczył swoją nieliniowością.
-
W ogóle mi ich nie szkoda, od lat produkują crapy udające gry. Sami się prosili. Nawet się cieszę, to znaczy że gracze mają trochę rozumu i nie można im wcisnąć wszystkiego. David Cage oraz ekipa od Until Dawn pokazują jak powinno się robić interaktywne filmy.
-
Nie mam pytań. Juggle starter motorem, wślizgi z shotgunem, jakiś breakdance a'la Eddy Gordo z rękawicami, no po prostu poezja. Czuć siłę ciosów i potęgę broni palnej, w DMC4 jak grałem Dante to miałem wrażenie, że siekam tekturowe kartoniki nożem do masła, tutaj każde uderzenie i każdy strzał ma powera, bardzo mi to przypomina pod tym względem DMC3. Walka mogłaby by ciut szybsza (DmC na turbo tak mnie przyzwyczaił), ale i tak jest nieźle. Niesamowite wykonanie postaci, animacja płaszcza Dantego i jego powiewające przy każdym ruchu włosy to wyższa liga animacji. W tle przygrywa Devil Trigger zamiast tego darcia ryja, więc można spokojnie założyć, że siwek będzie miał nowy theme, a tu na potrzeby prezentacji dali mu to co mieli pod ręką. Super, czekam!