-
Postów
4 088 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Przeglądając dzisiaj youtube'a zabrnąłem głębiej niż powinienem i zupełnie przypadkiem trafiłem na taką oto perełkę Gwoli wyjaśnienia, bo nie każdy może kojarzyć - Game One to protoplasta Hypera, parogodzinny program o gierkach emitowany na kanale MiniMax w późnych godzinach wieczornych. Nie powiem, oczka trochę mi się zaszkliły, a zwieracze ciut poluzowały jak zobaczyłem to nagranie. Przed oczami stanęło mi dzieciństwo i przypomniała mi się ta aura tajemniczości jaką wtedy emanowały gry. To były czasy, kiedy internet u nas dopiero raczkował, nie było youtube'a i pierdyliona kanałów poświęconych grom, a człowiek całą wiedzę na ich temat czerpał właśnie z takich programów oraz z czasopism. Dzisiaj czyli w dobie szeroko rozwiniętego neta już raczej nie ma miejsca na takie programy w TV, ale wtedy takie coś to był sztos i autentycznie czekało się do wieczora, żeby popatrzeć na nowinki branżowe. Do Game One mam chyba największy sentyment. Bardzo miło wspominam również Tilt TV emitowany na kanale TV4 ze śliczną (wtedy) prowadzącą: Joanną Pach Ależ byłem w niej zakochany Oczywiście recenzje i newsy to była totalna amatorka, ale pamiętam, że dzięki temu programowi miałem okazję po raz pierwszy zobaczyć w ruchu między innymi Onimushę, RE Code: Veronica czy Silent Hill 2. Wtedy? Kiedy developerzy nie atakowali nas gradem trailerów? Kopara do samej podłogi. Szkoda, że na YT nie ma więcej takich nostalgicznych materiałów (albo ja ich nie umiem znaleźć), bo bardzo chętnie bym pooglądał. Zastanawiałem się czy założyć osobny temat o takich oldschoolowych programach, ale jednak zdecydowałem się podpiąć pod ten. A Wy pamiętacie jakieś stare perełki? Które wspominacie najlepiej?
-
Wszystkie collectibles zebrane. Koszmar, nienawidzę takich trofików w razie czego to uważajcie, bo gra jest mocno zglitchowana i wielu graczy zgłasza problem ze zdobyciem 100% znajdziek. Teraz czas na danie główne, czyli Deadly Obsession. Coś mi mówi, że k*rwy będą nieźle latały. Póki co platynę ma zaledwie 0.2% graczy.
-
Gierka kupiona, zobaczymy co z tego będzie. DQVIII nie uważam i nigdy nie uważałem za żaden wielki git, ale darzę sympatią, więc liczę, że w XI też się będzie dobrze grać.
-
Dopiero teraz miałem okazję porządnie się przyjrzeć trailerowi. Jakie sztosiwo, zapowiada się mesjasz slasherów, Bayonetta do kąta Podoba mi się, że bronie Dantego są mocno wzorowane na pierwszej części. Tam akurat miecz Spardy był do kitu, bo poza tym, że wyglądał inaczej niż standardowy miecz to niczym specjalnie się nie różnił, tutaj zapewne dadzą mu jakieś nowe kombosy. No i zawsze się zastanawiałem dlaczego siwek nie miał tej broni w DMC4. Rękawice też są mocno spoko, te breakdance'owe wywijasy wyglądają strasznie efektownie. Wizualnie gra zmiażdży, zakładając że te trailery nie są przekłamane. Wykonanie bohaterów czy przeciwników (Blade'y!) to najwyższa półeczka. Trochę mnie tylko martwi to tempo rozgrywki. Ostatnio odświeżyłem sobie DmC i tam w trybie turbo gra tak zap*erdalała, że ledwo wyrabiałem, tutaj dosyć wolno to wygląda, no ale to może dlatego, że to tylko pokazówka i miało to służyć lepszej widoczności. Coop do trzech graczy, nawet jeżeli będzie dotyczył tylko bonusowych trybów (bloody palace?), to może być coś pięknego. Ale będzie rzeźniczenie
-
To będzie najlepszy rok dla graczy od... 2004? Zwłaszcza dla fanów japońszczyzny: RE2, DMCV, KH3, Sekiro, Code Vein i inne, a to przecież sam początek 2019. W tym roku specjalnie nie idę na urlop, żeby skumulował mi się na przyszłoroczne premiery. 2 tyg na Resa i Kingdoma, tydzień na Devila, resztę jakoś przy okazji sobie ogarnę. Trailer fenomenalny, tylko ten nowy design Ady jakoś mi nie leży.
-
Na hard, bez podpowiedzi, około 80% progresu. Fabuła naprawdę nie jest długa, a grobowce z paroma wyjątkami banalne.
-
Fabuła, krypty i grobowce to tak z 15 h.
-
Finito. Niestety tak jak w 1/3 gry pojawiło się lekkie rozczarowanie, tak to uczucie pozostało ze mną już do samego końca. Początek przygody rewelacyjny, pierwsza wizyta w dżungli, walka z dzikimi zwierzakami, dosyć mało spotkań z ludźmi i ten klimat samotnej przygody rodem z najlepszych odsłon na psx'a. Nie wiem kto odpowiadał za resztę gry, ale s(pipi)ił sprawę koncertowo. Niestety po dotarciu do wioski dzikusów wszystko szlag trafił i pomijając kilka lepszych momentów gra już nie wróciła na dobre tory. Skończyły się pomysły na ciekawe lokacje i zagadki, a zaczęły się śmieciowe questy (naprawdę śmieciowe, takiego gówna ze świecą szukać, chyba że w budżetowych erpegach), obowiązkowe walki (musieliście wykrakać) oraz irytujące skrypty. Fakt faktem, że strzelania i tak jest bardzo mało (jednak eksploracja i skakanie zajmuje najwięcej czasu), więc chociaż o tyle dobrze. Fabuła? Taki stek bredni i absurdów, że szkoda gadać, a postaci zwyczajnie nie da się lubić. Sama Lara jest manekinem, nie ma choćby krzty osobowości i zachowuje się jak słabo zaprogramowany robot, chociaż z początku wydaje się inaczej. Ostatni boss to jakiś random. Organizacja Trinity? Nie czułem nawet przez chwilę, żebym walczył z jakąś potężną organizacją na wzór Illuminati, raczej z bandą szalonych młotków, których było stać najwyżej na kilkunastu średnio wyszkolonych najemników. Niech tam w tej firmie zatrudnią w końcu kogoś porządnego od pisania scenariuszy, pls. Końcówka gry? Festiwal skryptów, słabego platformingu i denerwującej walki z ostatnim bossem. Większe wrażenie zrobiła na mnie ucieczka helikopterem w TR3 niż to co pokazano na zakończeniu. Tytułem ciekawostki napiszę, że początkowo byłem pod takim wrażeniem gry, że nawet chciałem przyznać 9/10 i tytuł goty teraz nawet nie wiem czy chce mi się ją jeszcze platynować. Szkoda, że resztę budżetu przeznaczono na bimber, a ekipa była już tak na(pipi)ana, że coś tam tylko udało im się posklejać, żeby gra miała ręce i nogi. Co na plus? Na pewno to, że bardzo dużo tu zwiedzania i odkrywania, a mniej zabawy w Rambo / Predatora, no i niektóre lokacje mają KLIMAT. Zbieranie bzdet i ulepszanie ekwipunku / kupowanie skillów też całkiem fajne. Generalnie kierunek był dobry, chęci być może też, ale chyba zabrakło umiejętności, ewentualnie osoby, która potrafiłaby pokierować tym projektem. S.Z.K.O.D.A. 7/10
-
fenomenalnie to wygląda
-
Wredny ma rację, momentami jest zbyt jasno, a innym razem zbyt ciemno. Zdarzyło się parę razy podczas wspinaczki w jaskini, że musiałem wchodzić w opcje i rozjaśniać, bo autentycznie nie widziałem półki na którą mam wskoczyć albo wyrwy za którą Lara powinna złapać. Po wyjściu z jaskini znowu przyciemniałem (światło słoneczne aż raziło), a po kilkunastu minutach ponownie wchodziłem w opcję, żeby rozjaśnić, bo ponownie g*wno widziałem
-
Wszystkie grobowce odkryte Miałem przeczucie, że ten trofik będzie się tak nazywał. Około 70% na liczniku, teraz docisnąć fabułę do końca, później znajdźki i jak starczy sił, to jeszcze zagram na najwyższym poziomie do platyny.
-
Właśnie jestem po tej scenie. Dosadny motyw z tym nieszczęśnikiem, który znalazł się w zasięgu jej dłoni. Tylko nie wiem co oni chcieli tu przedstawić. "Przebudzenie" Lary? Wyzbycie się przez nią jakichkolwiek emocji? Przecież ona dokładnie tak samo zachowuje się od pierwszej części Kurde, jest w tej grze coś uzależniającego i cały czas czuję niedosyt. Nawet mimo tych wszystkich wad, które mnie irytują chyba skuszę się na powtórkę na najwyższym poziomie trudności.
-
What, jesteś pewny? Ja z ciekawości go odpaliłem i dało się grać od początku. Ogólnie tak Panowie, początek był piękny i niesamowity, ale im dalej gram, tym bardziej czuję się rozczarowany. Może to tylko moje odczucia, ale po dojściu do Ukrytego miasta mam wrażenie, że poziom gry mocno spadł, a ten cały klimat osamotnienia i walki o przetrwanie w dziczy kompletnie się ulotnił. To miasto to jest jakaś padaka, fatalnie zaprojektowane i po prostu brzydkie, a questy chyba najgorsze z jakimi zetknąłem się w grach. I jeszcze te dialogi z tubylcami... gram już z 10 godzin i moje zdanie jest takie, że gra jest po prostu w kratkę. Raz fenomenalna (podczas zwiedzania grobowców, walki ze zwierzakami i rozwiązywania zagadek), a raz śmierdzi kompletną budżetówką (poruszanie się po zaludnionych miejscówkach, wykonywanie sub-questów, oglądanie bezsensownych cut-scenek), tak jakby robiły ją dwa różne teamy developerskie. Do końca jeszcze trochę mi zostało, ale emocje ciut opadły. A tak chciałem przyznać tej grze moje goty
-
Łańcuch pokarmowy, żeby było klarowniej. Nie martw się, niedługo wyjdzie RE2, to będziesz miał okazję się wykazać grając bez podpowiedzi
-
Myślałem, że w lepszą grę od Spider-mana i God of War już w tym roku nie zagram, a tu nowy Tomb zaczyna wychodzić na prowadzenie. Szok Mało tego, na tę chwilę nie mam żadnych wątpliwości, że to najlepsza część z nowej trylogii, a powoli zastanawiam się czy w skali całej serii nie postawić jej zaraz za moimi najukochańszymi Anniversary i TR4. Nie wiem jak ci goście to zrobili ale w końcu udało im się odtworzyć ten charakterystyczny dla starszych odsłon klimat osamotnienia i walki o przetrwanie w dziczy. Ok, Lara teoretycznie cały czas jest w kontakcie ze swoim kolegą, z którym nawet od czasu do czasu się spotka, ale przez większość gry panuje cisza przerywana jedynie jej okazjonalnymi przemyśleniami. Nawet przeciwników nie ma zbyt wielu i częściej atakuje nas dzika zwierzyna niż uzbrojeni po zęby komandosi (których zresztą zawsze można zdejmować po cichu). Na tę chwilę nie trafiłem na ani jeden kill-room, gdzie byłbym zmuszony sięgnąć po broń palną. SotTR zdecydowanie mocniej niż poprzednie dwie odsłony stawia na eksplorację, elementy platformowe i zagadki, a walka wyraźnie zeszła na drugi plan. Jestem pod wrażeniem. Lokacje natomiast to czysta poezja, nigdy w żadnej grze nie było tak dobrze odwzorowanej dżungli. Klimat momentami a'la MGS3, tylko bardziej intensywny (też można zabijać przeciwników wisząc na drzewie). Na zdjęciach wygląda to ładnie, ale w ruchu robi piorunujące wrażenie i odszczekuję to co napisałem wcześniej o małym progresie wizualnym względem RottR - tutaj jest DUŻO ładniej. Zresztą ilość władowanych polygonów i pieczołowite animacje to jedno, ale tu przede wszystkim chodzi o design. Fenomenalnie wypadają grobowce oraz krypty, które pojawiają się na każdym kroku (są nieobowiązkowe, ale zachęcam do zwiedzania ich), są mroczne jak cholera, pełne pułapek i ciekawych łamigłówek architektonicznych. Raz prawie dostałem zawału jak szedłem ciasnym i ciemnym korytarzem (wątłe światło dawała jedynie latarka) i nagle zahaczyłem o linkę uruchamiającą pułapkę. Zdążyłem tylko spaść fotela nim wyskakujące ze ściany włócznie przebiły Larę zabijając ją na miejscu. A takich akcji jest tu całe mnóstwo. Klimat nieustannego zagrożenia i przytłaczającej samotności podczas penetrowania ukrytych gdzieś pod ziemią grobowców to właśnie coś za co pokochałem tę serię i tutaj Shadow of the Tomb Raider spisuje się na medal. To najbardziej Tomb Raiderowy z Tombów od dawna. Oby tak zostało do końca gry. Żeby nie było, że celowo pomijam inne elementy. Zbieranie surowców/skarbów oraz crafting nie są tu władowane na siłę, tylko pięknie stapiają się z eksploracją i nagradzają wytrwałych graczy myszkujących po każdym kącie. Itemki czy skille, które dzięki temu zyskujemy naprawdę pomagają podczas dalszej gry. Są też okazjonalne questy od tubylców, ale na szczęście nie ma ich zbyt dużo, to nie żaden ubicrap. Motyw metroidvanii jak najbardziej obecny, co chyba też wypada uznać za plus. Na tę chwilę jedyne co mnie irytuje to sporadyczne bugi, nic tak nie wkurza jak śmierć wynikająca z błędów gry. Poza tym? Sztos niesamowity. Nie chcę zapeszać, ale jeżeli poziom utrzyma się do końca to już wiem, która gra będzie zasługiwać na moje GotY. więcej fotek poniżej
-
Dzisiaj nie miałem dużo czasu na granie, ale udało mi się pyknąć prolog. Całkiem fajny mission-pack do Tomb Raidera z 2013 roku jednak odkładając żarty na bok, poza nowym settingiem nie widzę tu zbyt wiele nowego. Skacze się tak samo, strzela i skrada również, nawet eksploracja jest identyko. Crafting oczywiście obecny, więc szykujcie się na zbieranie tony śmiecia. Tak więc jak ktoś czuje się jeszcze przejedzony po RotTR, to polecam oszczędzić sobie pieniążki i może lepiej pójść na dziwki albo kupić dziecku klocki lego. Ja przejedzony nie jestem, dodatkowo bardzo podoba mi się zmiana klimatu z beznadziejnych zimowych lokacji (nienawidzę ich w grach) na wilgotne, liściaste zakątki ameryki południowej. Mocno mi się to kojarzy z niektórymi lokacjami z TR3, do którego mam ogromny sentyment. Fabularnie też zapowiada się całkiem ciekawie, Lara z przestraszonej sarenki stała się naprawdę nieczułą suką i to nie tylko w trakcie gameplay'u gdzie kosi całe armie, ale tak też zachowuje się w trakcie filmików. Nie będzie chyba wielkim spoilerem, jeżeli napiszę, że laska już na samym początku wprawia w ruch apokalipsę i jedyne co jej chodzi po głowie to powstrzymanie organizacji Trinity oraz zemsta za śmierć ojca. Ludzie ginący w wyniku jej "wpadki"? Setki ciał walających się dookoła po kataklizmie? Detal. Nie nastawiam się na jakieś przesadne zwroty akcji, ale mam nadzieję, że akurat ten wątek dotyczący jej osobowości zostanie dalej pociągnięty. Grafa? Nie jest źle, jednak ciężko, żeby po God of War i Spider-Manie cokolwiek jeszcze robiło wrażenie, więc nie oczekujcie cudów. Pod tym względem seria też nie poszła za bardzo do przodu, chociaż z uwagi na zmianę settingu lokacje są zdecydowanie bardziej żywe i szczegółowe niż w Rise. Gorzej natomiast wypada wygląd Lary, operacja plastyczna ciut się nie powiodła, mimika też mnie w ogóle nie przekonuje (co to za grymasy podczas cut-scenek?). Zobaczymy co pokażą kolejne miejscówki. Jeszcze jedna mała uwaga odnośnie stopni trudności. Jak kocham granie na najwyższych poziomach, tak tutaj zdecydowanie to odradzam, z uwagi na fakt, że gra jest dosyć mocno zbugowana, a na Deadly Obsession można save'ować tylko w wyznaczonych punktach (nie ma funkcji auto-save). W praktyce wygląda to tak, że grasz 30 minut, po czym gra "nie zalicza" ci skoku i po lądowaniu w przepaści zaczynasz od ostatniego zapisu. Miałem tak już podczas prologu, kiedy panna Croft zamiast chwycić się ściany to po prostu przez nią przeniknęła mam nadzieję, że niektórym dupa z tego powodu nie pęknie, ale znowu nawiążę do Dead Cells, gdzie bezmyślne sztuczki dewelopera lub zepsute mechanizmy czynią z gry nie wyzwanie lecz udrękę. Tutaj jest tak samo, więc ostrzegam. No nic, trzeba się teraz wyspać, bo jutro po robocie wlatuje zgrzewka energetyków, paczka Piegusków i ostre rąbanie w Tomba.
-
Musiałem coś pomieszać w ustawieniach konsoli. Jak gram to nie ma żadnej ramki, widocznie przy zrzutach ją chwyta.
-
Łatwizna. W takim GoW przynajmniej można było sobie utrudnić platynę wybierając GMGoW, tutaj hard nie sprawia żadnych problemów. Niemniej gra fenomenalna i nie żałuję nawet minuty z tych 30 godzin, które przy niej spędziłem.
-
70% na liczniku, z fabułą jestem daleko za murzynami, ale opcjonalne zadanka robię wszystkie jak leci. Te od Taskmastera na złoto momentami nawet ciężkie, zostały mi jeszcze dwa jak się chce wykręcić najlepszy wynik, to wszystko musi pójść perfect
-
Licker tylko gdzieś tam mignął na pierwszym trailerze.
-
Lamusy z nich w takim razie. Chris Roidfield nie potrzebował żadnych skanerów
-
O ile nowa Claire i Leon są super, tak odświeżony wygląd Ady w ogóle mi się nie podoba, w okularach przeciwsłonecznych wygląda komicznie.
-
Recenzenci to na ogół idioci, którzy pewnie nawet gier nie kończą, byle napisać tekst i skasować za niego mamonę. Nie widzę innego wytłumaczenia. Co do Dead Cells, to tytuł ma FENOMENALNY system walki, ale niestety grę całkowicie pogrąża to bezsensowne skalowanie. Czy będzie Ci to aż tak przeszkadzać? Dużo zależy od nastawienia i odporności, dla jednego to nie będzie miało dużego znaczenia, bo skupi się na frajdzie z siekania przeciwników, a dla innego gracza mimo wszystkich pozostałych zalet będzie to zepsuta i niegrywalna pozycja. Tylko uważaj jeżeli jednak zaliczysz się do drugiej grupy, bo w tym temacie najwyraźniej wara od pisania źle o tym "mesjaszu"
-
Kilka stron temu już o tym pisałem, to byłem ciśnięty, że się nie znam, właśnie "git gut" i takie tam. Fajnie, że teraz wszystkim otwierają się oczka