-
Postów
4 417 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
42
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Chyba żadna inna seria tak nie dzieli fanów jak RE. Tutaj w zasadzie każdy ma inne spojrzenie i swoją własną definicję odnośnie tego co jest "prawdziwym" Residentem, a co nie. Żeby tylko się za bardzo nie zapędzili z tymi odniesieniami do RE 1.5. Wiem jak ta gra miała wyglądać, na YT jest sporo materiałów i gameplayów i szczerze to bardzo się cieszę, że została skasowana i RE2 zaczęło powstawać od nowa, bo prototyp biednie się prezentował, w dodatku parę motywów było mocno nietrafionych. Nie podoba mi się głos Birkina na tym nowym materiale z Claire, ona sama lepiej też żeby się zamknęła, bo te czerstwe zdania wypowiadane same do siebie tylko psują klimat.
-
Capcom nie pozwoliło Mikamiemu zrobić RE4 po swojemu, no to po skończeniu roboty koleś zwinął manatki i stworzył swoje RE4 pod innym tytułem. I tak powstało The Evil Within początek w wiosce, boss z piłą spalinową, później ta rezydencja itp. Ciekawe czy Mistrz pracuje teraz nad kontynuacją czy ma jakieś inne plany.
-
Bardzo dobrze podsumowane. RE4 zrezygnował z wielu ikonicznych elementów serii, ale nie czarujmy się, taka zmiana była wtedy potrzebna. Przynajmniej w to miejsce oferował fantastyczny gameplay, kozackie lokacje (wioska i zamek to mistrzostwo), nowy pakiet świetnych przeciwników i niezapomniane boss fighty. Tak naprawdę to zbłądzono dopiero przy RE5, które to już kompletnie porzuciło horrorowy klimat i jeszcze bardziej poszło w tępą rozwałkę, a żeby nie było że nic od siebie nie daje to władowano poniekąd na siłę coopa. Nie musiało tak być, początkowo szykował się niezły hicior (zamiast Shevy partnerem Chrisa miał zostać Barry, miały się pojawić zombie, wiele scen rozgrywałoby się w nocy itp, polecam poczytać o procesie produkcyjnym RE5). Na szóstkę spuśćmy lepiej kurtynę milczenia.
-
Wiele razy przechodziłem grę na jednym życiu (professional), na czas, albo nie korzystając z pomocy merchanta, ale samym nożem by mi się nie chciało. Ta gra nie jest przystosowana do takiej walki, za bardzo bym się irytował.
-
Słyszałem teorie (całkiem sensowne), że głównym złym ma być ponownie Mundus, więc czemu by nie. Powrót na wyspę to byłby świetny motyw, trochę w stylu MGS4, gdzie w pewnym momencie trafiliśmy do bazy z pierwszej części, aż się łezka zakręciła. Albo to po prostu luźny smaczek, ot takie puszczanie oczka w kierunku starych wyjadaczy. Jak się wsłuchasz, to nawet niektóre dźwięki żywcem zostały wycięte z DMC1.
-
Kto wie, może nawet w nadchodzącym remake'u dwójki znajdzie się miejsce na jakieś małe cameo Nemesisa. W końcu fabuła RE2 rozgrywa się w podobnym czasie co historia Jill. Tzn. co masz na myśli pisząc "krok milowy". Chodzi Ci o kamerę? Rozgrywkę? Moim zdaniem po prostu zmiksowali najlepsze elementy ze wszystkich części: lokacje, strach i elementy przygodowe z klasycznych części + dali perspektywę TPP prosto z RE4 (która IMO sprawdza się najlepiej). Przepis na sukces.
-
Akurat czwóreczka do dzisiaj tak dobrze się trzyma, że nie potrzebuje remake'u, możliwe że za 10 lat dalej nie będzie go potrzebować Wiem, że RE3 można przejść bardzo szybko, w tej grze też bawiłem się w speedruny. Co nie zmienia faktu, że losowość denerwuje i przeszkadza w przechodzeniu jej na czas.
-
RE2 ma być speedrun-friendly, więc nie sądzę, żeby wprowadzili do gry jakąkolwiek losowość. Mnie to akurat cieszy, bo już samo bicie rekordów czasowych ładnie zwiększy żywotność.
-
Ale Ty zdajesz sobie sprawę, że ja mówię o dodatkowym trybie gry , a nie o głównej kampanii? Bo story to ja chcę standardowe, bez żadnego ulepszania broni z RE4, bez kupowania skillów, zwiększania paska życia itp, to chyba oczywiste. Nie mam jednak kompletnie nic przeciwko jeżeli takie rzeczy znajdą się w bonusowym trybie, OSOBNYM od kampanii. O oldschoolu nic mi nie musisz mówić, do dzisiaj przechodzę klasyczne Residenty bijąc swoje rekordy przy speedrunie
-
Jako bonusowy tryb po przejściu story? Czemu nie. Chociaż ja bym wolał cośna wzór Raid z RE: Revelations. Ten tryb to w zasadzie gra w grze, przy którym można spędzić dziesiątki godzin ulepszając postacie, zdobywając nowe skille i tłukąc mocarnych bossów (są motywy rodem z rpg).
-
Capcom to suki pazerne na kasę, ale chyba mają świadomość, że przy takiej legendzie jak RE2 lepiej nie kombinować. Absolutnie nie mam nic przeciwko płatnym DLC, powiem więcej: chętnie sypnę na nie groszem, pod warunkiem że to będą jakieś nowe, konkretne scenariusze (np. coś z Adą), ale taki Hunk, Tofu, ciuszki czy cokolwiek co było kiedyś w oryginalnym RE2 powinno znaleźć się od razu na płytce z grą i po prostu stanowić bonus do odblokowania.
-
Sęk w tym, że na "3 na sterydach" wszyscy fani DMC czekali od czasu... właśnie trójki. Perfekcyjna rekomendacja. Oby trofiki były równie zryte co w DMC4: SE. W Czwórce mniej niż 5% graczy na świecie ma platynę (ultra rare), dlatego liczę na podobne wyzwanie
-
Według mnie wikipedia to dosyć wiarygodne źródło informacji. A jak Ci mało, to zawsze możesz pogooglować, chociażby listy top konsolowych hack'n'slashy czy cokolwiek, znajdziesz tam i DMC i Ninja Gaiden i Bayonettę. Powtórzę raz jeszcze: slasher w odniesieniu do gier, to termin używany chyba tylko u nas, wszędzie indziej gracze używają właśnie określenia hack'n'slash. Kiedyś może ten termin był zarezerwowany dla pecetowych rąbanek z gatunku RPG, ale czasy się zmieniły. Oczywiście możesz się kłócić z całym światem na ten temat, ale tak się przyjęło.
-
https://en.wikipedia.org/wiki/Hack_and_slash Slasher to jest Koszmar z ulicy wiązów albo Piątek trzynastego. U nas tak się przyjęło nazywać gry siekane ale poza naszym pięknym krajem wszyscy nazywają takie gry właśnie hack'n'slash.
-
Swietnie to wygląda, tylko jedna rzecz mi kompletnie nie pasuje: udźwiękowienie. Claire brzmi okropnie, jakby była wyprana z emocji, do tego brak muzyki wcale nie wpływa dodatnio na klimat, a wręcz przeciwnie. U Leona cisza, tutaj cisza. Ta gra w ogóle będzie mieć jakiś soundtrack czy trzeba będzie sobie go ściągnąć? Poza tym oczywiście urlop, day 1 i ostre granie.
-
Też bym chciał, ale strasznie ciężko będzie im przebić poziom Dante's Awakening. Dla mnie do dzisiaj najlepszy Devil i hack'n'slash w ogóle. Na pewno bym się nie obraził, gdyby DMC5 było tak samo trudne.
-
Ja się cieszę, że w ogóle będą. Lamusom z Ninja Theory jakoś się o nich "zapomniało". Szczerze wątpię, że będzie lepszy od trójki, ale i tak zapowiada się na kawał potężnego slashera.
-
No wygląd bohaterów ewidentnie im nie wyszedł. Chcieli, żeby było realistycznie, a wyszły im ryje, których lepiej nie spotkać na ulicy. Doczepiłbym się jeszcze do lokacji, za bardo to śmierdzi DmC. Cała reszta KOZAK. Motyw z dynamiczną muzyką niesamowicie pasuje do takiego gameplay'u, na DMD giereczka będzie brzmieć za(pipi)iście przy wysokiej ocenie za styl.
-
Do premiery jeszcze niecałe pół roku, do tego czasu developer zdąży sam zaspoilerować całą grę Tak czy inaczej bardzo podoba mi się design bohaterów i stworów, Claire jest śliczna, a Birkin przerażający. Też już więcej nic nie oglądam. Giereczka zapowiada się mega syto, byle do stycznia.
-
Opiera się raczej w 50% na skillu, a w drugich 50 na szczęściu; gry z taką mechaniką automatycznie powinny trafiać do utylizacji, bo nie potrafią nawet zaoferować uczciwego wyzwania. A God of War to o wiele lepsza i bardziej dopracowana gra, dodatkowo w porównaniu do Dead Cells jest trudna, ale w taki sposób, że nie robi z gracza idioty.
-
Cieszę się, że ktoś poza mną miał odwagę to przyznać, zakładam że im więcej z Was zmierzy się z ostatnim bossem, tym więcej będzie się tu pojawiać słów krytyki na ten temat. Tym całym "git gud" można sobie dupę co najwyżej podetrzeć, gra jest pod tym względem poziomu trudności chora i i to nie pozytywnym sensie, do tego stopnia że postanowiłem ją olać, za bardzo szanuję swój czas. Teraz gram w God of War na najwyższym poziomie trudności, który notabene też jest przegięty, ale w taki sposób, że w ogóle nie demotywuje i chce się go masterować, a jak zginę, to mam świadomość, że z mojej winy, a nie przez to, że gra została fatalnie zbalansowana.
-
Cisnę sobie na poziomie Give me god of war. Jest dosyć hardkorowo, kiedy Kratosem lv.1 walczę z przeciwnikami na lv.4 praktycznie nie zabierając im życia Póki co doszedłem do Niflheim, gierka wciąga na maksa.
-
Jak już się wprawisz, to 45 minut z lekkim dydkiem Ci będzie wystarczyć, aby dojść do finałowego bossa zaliczając po drodze większość scrollsów. Time Keeper tylko na początku wydaje się trudny.