Jestem po czwartym dungeonie (wyspa). Godzinę męczyłem się z opcjonalnym bossem w wieży (wielkim ptakiem), w końcu go pokonałem i po fakcie ogarnąłem, że u blondasa można przecież zmieniać pogodę, żeby było łatwiej Strohla robię już na samuraja, więc zaraz będzie ładnie kosił przeciwników, u Heismaya cisnę drzewko ninja+faker, więc ziomek pięknie debuffuje przeciwników jednocześnie assassynując niektórych lamusów jednym hitem, główny bohater trochę healer, trochę magik, Eiselin ruszyłem typowo w magię. Pomijając incydent z ptakiem, to dosyć luzacko idzie się przez grę, powiedziałbym że jak na Atlusa to aż za bardzo. Poboczne historyjki z social linków na ten moment lepsze niż główne story, zwłaszcza wątkek Heismaya mocno mnie chwycił za serducho, mam jednak nadzieję, że właściwa intryga nabierze rumieńców, bo po mocnym wstępie zrobiło się ciutkę fillerowo, a te dwie laseczki co dołączyły do teamu nie wydają się zbyt interesujące. Pewnie i tak skończy się na ratowaniu świata przed jakimś bogiem, jak znam życie. Questy robię po drodze wszystkie, staram się odwiedzać każdy dungeon, nie odpuszczam żadnej skrzyneczki. W sumie już 50 godzin i dalej gra się świetnie, na ten moment zero znużenia, gierka już dawno przebiła jak dla mnie zarówno Persony jak i pełnoprawne SMT.