Miasma Chronicles - nawet, gdybym wcześniej nie przeczytał, że to kolejna gra speców od Mutant Year Zero, to po 5 minutach grania i tak bym się domyślił, bo niemal wszystko jest tu identyczne: od postapokaliptycznych miejscówek (tylko tym razem jest jeszcze bardziej sci-fi) czy story opowiadanego za pomocą prostych grafik i narratora, przez wszelakie menusy, hudy, huby, wygląd pukawek itp, aż po sam gameplay. Oczywiście nie traktuję tego jako wadę, a wręcz przeciwnie, bo dzięki temu charakterystycznemu stylowi od razu poczułem się jak w domu. Pograłem dopiero godzinkę, ale z usprawnień od razu zauważyłem przycisk biegu (ślamazarne tempo to była według mnie największa wada MYZ), ładniejsze animacje bohaterów oraz przeciwników, no i tym razem faktycznie mamy do czynienia z bazą wypadową, którą jest spora osada, a nie domek na drzewie, po którym nawet nie dało się biegać. Szykuje się idealny zapychacz do czasu Silent Hilla