Trails through Daybreak
Zjecie mnie, ale... kurde, nie podoba mi się ta gra. Po fenomenalnych czterech odsłonach Cold Steel + Reverie, gdzie skala wydarzeń, epickość fabuły oraz ilość mechanik i opcjonalnych aktywności przyprawiały o zawrót głowy, Daybreak to jest downgrade do czasów Trails from Zero. Nawet story jest podobne, bo w Zero/Azure mieliśmy komórkę policyjną zajmującą się pierdołami na terenie Crossbell, a tutaj mamy agencję detektywistyczną, która działa na bardzo podobnej zasadzie, tylko że w Calvard, a główny bohater wygląda jak Rean, tylko z inną fryzurą Postacie w porównaniu do class VII czy class VIII to lipa straszna, niesamowite generyki, copy-paste z najgorszych animców, nie lubię nikogo i w ogóle mnie nie interesuje co się z tymi bohaterami będzie działo. Ogólnie czuć już trochę wyczerpanie pomysłów Falconu.
Gameplayowo też jest mocno średnio. Dungeony w tej serii nigdy nie były zbyt interesujące, ale tutaj to już w ogóle mam wrażenie, że zrobiono je na odpierdol. Menusy są strasznie nieczytelne. Zamiana w demona i walka pod tą postacią to jakaś niedojebana odmiana mechów z Cold Steel. Brak jakichś świeżych pomysłów, co najwyżej walki w czasie rzeczywistym mogę uznać na plus, bo dzięki temu o wiele szybciej leveluje się postacie (mimo wszystko dobrze, że starcia z bossami są wyłącznie turowe, nie chciałbym żeby poszli w full-action rpg). Brak jakichkolwiek minigierek. Szczytem lenistwa i bezczelności jest konieczność wykonywania zadań pobocznych, żeby ruszyć dalej z fabułą, a niestety jest tego sporo Cut-scenek o niczym nawalone tyle, że po 10 godzinie grania zacząłem połowę z nich skipować...
Po 20 godzinach grania (pewnie jakaś połowa gry) stwierdzam, że zdecydowanie nie tego się spodziewałem, ale jest szansa, że jeżeli ktoś polubił przygody ziomków z oddziału SSS i nie przeszkadza mu regres względem TfCS, to może mu się Daybreak spodoba. Sam zamierzam przejść tę grę, ale chyba będę musiał trochę zacisnąć zęby. To już przyznam, że z większym zapałem czekam na remake Trails in the Sky.