Darkest Dungeon
Długo nie mogłem się przekonać do tej gry, bo zawsze byłem przekonany, że to roguelike (za którymi delikatnie mówiąc: nie przepadam), na szczęście zostałem wyprowadzony z błędu i elegancko teraz pykam. Gra się nie pieści, zwłaszcza początek jest ciężki, przeciwnicy robią niezłą papkę z mojego teamu, po dwóch godzinach zabawy padło mi już czterech wojaków - sporo w tym mojej winy, ale też kiepsko, że gra tak pobieżnie tłumaczy wszystkie mechaniki. Lubię wymagające tytuły, ale jestem zdania że tutorial w tego typu produkcji powinien dokładnie wszystko opisywać, a nie że gracz musi się wszystkiego uczyć metodą prób i błędów albo szukać wskazówek w internecie. Anyway, jak już się załapie co i jak oraz odblokuje dostęp do wszystkich możliwości jakie oferuje miasteczko, to rozgrywka nabiera rozpędu i można już pięknie rzeźniczyć w lochach przy czym gierka co jakiś czas brutalnie przypomina, że nawet jeżeli zna się już większość myków i jest się dobrze przygotowanym do walki, to eskapada wcale nie musi zakończyć się pomyślnie. To jeden z tych tytułów, w których nawet mały błąd (albo po prostu zwyczajny brak szczęścia) może mieć katastrofalne skutki. Taki Dark Souls wśród turowych erpegów.
Pomijając wysoki poziom trudności i dosyć skomplikowaną rozgrywkę, to bardzo mi się jeszcze podoba styl graficzny, zupełnie jak Forgive Me Father gierka przypomina komiks wprawiony w ruch. Piękna kreska, soczysta kolorystyka, a design stworów to top topów, dawno nie widziałem tak obrzydliwych ryjów w grze wideo (a widziałem między innymi gameplaye z Dustborn i Concord). Animacje wprawdzie są dosyć oszczędne, ale na to akurat można przymknąć oko. Samej fabuły nie ma tu za wiele, więc jak ktoś nastawia się na epicką przygodę, to polecam raczej odpalić jakiegoś kolorowego joterpega, tutaj chodzi tylko i wyłącznie o gameplay. Zresztą, ciężko byłoby zmontować tu jakąś sensowną historię, skoro średnia długość życia każdej postaci wynosi mniej więcej tyle co żywotność muchy po kontakcie z pajęczyną.
God of War 2
Action-adventure z 2007 roku, który na premierę kosił jak zborze nawet produkcje z rozkręcającej się już wtedy nowej generacji, niekwestionowane magnum opus obecnie już zdziadziałego i lekko odklejonego od rzeczywistości Davida Jaffe, w moim mniemaniu najlepsza część serii, pod względem skali wydarzeń, epickości i czystej frajdy z grania kładąca na na łopaty ostatnie dwie przygody w nordyckich klimatach. Pięknie monumentalne lokacje, wkurwiony jak nigdy Kratos, IDEALNIE zbalansowany gameplay, gdzie elementy czysto przygodowe są perfekcyjnie zblendowane z typowym hack'n'slashem. O ile w pierwszej części miałem wrażenie, że walk jest niekiedy aż zbyt dużo i że są zbyt rozwleczone, tak tutaj już nie mogę się do tego doczepić. Więcej jest też zapadających w pamięci momentów, jak walka z kolosem na początku gry czy starcie w przestworzach na grzbiecie pegaza. Ja jebe, to nawet teraz przyjemnie i z wyczuciem masuje prostatę, a co dopiero wtedy
Podoba mi się masa drobnych zmian i udogodnień względem jedynki, np. teraz sekwencje "wspinaczkowe" są bardziej dynamiczne, otwieranie skrzynek nie wymaga mashowania prawego triggera (i dzięki bogu, bo grając na dual sense to żadna przyjemność), a upgrade broni nie trwa całych wieków. Niby drobne głupotki, ale pokazują jak bardzo deweloperom zależało na perfekcyjnym dopracowaniu tego tytułu. Jedyna rzecz jakiej bym się doczepił, to zbyt duży recykling przeciwników, większość stanowią te same młotki, które tłukło się w pierwszym GoW, Kratosowi też przydałoby się więcej nowych ruchów i zdolności. No, ale hej, to dopiero druga odsłona, więc nikt nie wymagał odkrywania koła na nowo, według mnie problem ze schematycznością i brakiem świeżych pomysłów pojawił się dopiero w God of War 3.