-
Postów
4 105 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
O boże, aż tak źle? To się jednak będę trzymał z daleka, dzięki za ostrzeżenie. Mnie właśnie ten overpowered laluś wkurzał niemiłosiernie i strasznie przez niego męczyłem ten komiks. Praktycznie zero frajdy z chłonięcia fabuły, kiedy wiesz, że główny bohater jest tak mocny, że wszystkich rozpierdala bez problemu i kompletnie nic mu nie zagraża. Dlatego według mnie sam początek Solo Leveling jest najlepszy, a im dalej tym gorzej, natomiast drugi akt (po mrówkach, pewnie jeszcze w animcu tego nie było) to jest tak chamski rush do zakończenia, że aż ręce opadają. Badguye pojawiają się z dupy i tak samo z dupy znikają, a ostatni boss to jakiś żałosny pionek. Z takich głupawych rozwalanek to bardziej polecam Mashle i Undead Unluck. Oba mnie zaskoczyły tym jak mocno i efektownie się rozkręciły, oba znacznie lepsze od Solo.
-
Doszedłem trochę dalej i faktycznie to zachowanie postaci chyba jest zamierzone, nadaje to nawet takiej "twin peaksowej" atmosfery. Do felerów już się zdążyłem przyzwyczaić, w sumie to grało się w bardziej toporne gry, ale i tak jest lekkie rozczarowanko, bo również zagadki nie są za specjalnie przemyślane (większość można zrobić metodą "na chama"), a gra została tak skonstruowana, że prawie zawsze wiadomo kiedy nas coś zaatakuje, przez co nie ma nawet najmniejszego elementu zaskoczenia czy jakiejś niepewności podczas przemierzania korytarzy. Na pewno jest to milion razy lepsze AitD niż dwie poprzednie części, ale kurde, naprawdę liczyłem na kapkę więcej
-
Pograłem 2 godzinki. Mieszane uczucia, chyba jest nieco gorzej niż się spodziewałem (a nie spodziewałem się wiele). Klimatem czy walką takie Daymare 1994 zjada tę grę na śniadanie (piszę to z pełną powagą i polecam gierkę), podejrzewam że nawet Silent Hill od Blumpera nie będzie aż tak kiepski. Schizy zero, chyba że kogoś szokuje kot zakopany na podwórku albo jakiś z dupy jumpscare, kiedy nagle cały pokój pływa w syfie, a za oknem się pali. Postacie zachowują się dziwnie, ziomkowi odpierdala, a laska ma na to olew albo ta pokojówka co ich wypraszała z chaty i już myślałem, że będzie dzwonić na policję, a ona nagle zmieniła ton i jednak uznała że mogą zostać i sobie pobaraszkować xD Generalnie niesamowicie budżetowy feeling, serio 90% $$$ poszło na zatrudnienie Harboura. Może chociaż zagadki dostarczą.
-
Przeczytałem opis tego Sousou no Frieren i brzmi mega chujowo i generycznie. Co w zasadzie jest takie dobre w tym anime, że zgarnia tak wysokie oceny? Długo trzeba czekać aż się rozkręci?
-
Nier Automata x Dark Souls x Bayonetta. Niestety, grze wyraźnie brakuje własnego "ja", jest to po prostu zbitek wszystkiego po trochu. Za to nadrabia solidną walką i przyjemnym poziomem trudności, pod koniec demka już miałem odblokowanych kilka fajnych skillów ("mignięcie" ) i pięknie się klepało bossa. Grafa też świetna, bardzo dużo się dzieje, masa ruchomych elementów, roślinność reaguje na dotyk, po wpadnięciu do wody widać mnóstwo rybek, a po wypłynięciu kropelki elegancko spływają po kamerze, no i podoba mi się efekt jak stoimy pod większą strugą wody, ładnie leci na mordę laseczcce i rozbryzguje się na wszystkie strony, zdecydowanie widać przywiązanie do detali. Design postaci a'la Genshin Impact, więc średniutko, chociaż i tak wolę 100x bardziej coś takiego niż pasztetówy za zachodnich gier, lewaki będą miały się o co sapać. Na premierę raczej nie wezmę, mam na razie w co grać, ale za jakiś czas na pewno się połaszę.
-
To się zgadza. Uwaga, bardzo rzadkie i dotychczas nieemitowane nagranie jego z twórców Dragon's Dogma 2. Ziomek krótko i zwięźle opowiada o procesie produkcyjnym tejże gry
-
Spróbuję, bo od dawna za mną ta gra chodziła i nawet mam ją na dysku z ostatniej promki. Kończąc mój smutny wywód dodam jeszcze tylko, że naprawdę nie jest tak, że ja się jakoś uwziąłem na DD2 i za punkt honoru postawiłem sobie, żeby jej dokopać. Spędziłem przy tej grze ponad 30 godzin licząc, że się rozkręci i uda mi się w to fajnie pograć (początek był bardzo obiecujący), no ale niestety, grając mam wrażenie że ten tytuł robi wszystko, żeby zmarnować mój czas, a tego w grach nie znoszę. Z tego co piszecie jedynka z DLC jest znacznie lepsza, więc dam jej szansę
-
Nie przeszkadza mi to, że są walki. Przeszkadza mi to, że tych walk jest tak dużo i nie da się normalnie pochodzić przez 10 sekund i pozbierać chrustu i grzybków, bo deweloperzy chyba by się zesrali jakby przez chwilę nie rzucili na mnie watahy wilków, 5 harpii i jednego cyklopa. Grałem w masę erpegów z otwartym światem i w żadnym nie było takiej chamówy pod kątem natężenia starć. Jeszcze gorzej, że walki wcale nie są takie dobre i po szybkim wymaxowaniu jednej klasy nawet się nie chce (i nie opłaca) testować pozostałych, do tego w kółko klepiemy dokładnie tych samych przeciwników, tylko później w innych kolorach A już gwoździem do trumny są lokacje, które są tak byle jakie, tak nudne i tak schematyczne (zwłaszcza dungeony), że w zasadzie po kilku godzinach gry można z czystym sumieniem powiedzieć, że widziało się już wszystko. Ale z jednym się zgodzę, to na pewno nie jest gra dla mnie. Chciałem tylko napisać to i owo, żeby gracze rozważający zakup mieli świadomość na co się porywają, bo po tych wszystkich spustach w recenzjach oraz aferze z mikrotransakcjami łatwo przeoczyć fakt, że gra... po prostu jest słaba sama w sobie i że kuleją w niej najbardziej podstawowe elementy, które w innych grach działają dobrze już co najmniej od 10 lat. Niemniej rozumiem, że niektórym takie "podstawy funu" pasują i że przy odpowiednim nastawieniu da się w to w miarę dobrze pograć, więc dalej nie będę dyskutował. Enjoy
-
A ja jednak odpuszczam. 35 godzin i kompletnie zero ochoty, żeby grać dalej. Nic w tej grze nie jest na tyle dobrze zrobione żebym poczuł się zachęcony, aby w ogóle to kończyć, o platynowaniu już nie mówiąc, w zasadzie to gra mnie zaczyna irytować, a to nie udało się nawet Hogwart's Legacy. Nie wiem jak wyglądała jedynka, z Waszych opinii wynika, że była całkiem niezła, ale DD2 to jest wzór jak NIE robić open worlda. Fabuły poza prologiem tu nie ma (doszedłem jakoś do połowy gry, więc nie że sobie wymyślam), eksploracja tych pustych, pozbawionych życia przestrzeni autentycznie męczy, ciągłe walki z tymi samymi przecinikami to szczyt lenistwa twórców, niemal każdy quest polega na długim chodzeniu z jednego miejsca do drugiego, ubiciu kilku stworków i kolejnej dłuuuuugiej, mozooooolnej podróży do punktu a. Jakieś ciekawe dungeony? Nope, twórcy zapomnieli, że poza jaskiniami i katakumbami (z zaledwie kilkoma rozwidleniami w środku) wypadałoby wrzucić coś jeszcze, ale może po prostu już nie starczyło na to czasu, bo trzeba było skupić się na bardziej priorytetowych sprawach typu mikrotransakcje. AI kompanów? Na poziomie taboretu z Ikei: ziomy potrafią w trakcie walki kompletnie się zawiesić i nie robić nic albo rzucać się do wody za przeciwnikiem (co kończy się ich momentalnym zgonem). Straszne to wszystko i bardzo przykre, że jest to gra od Capcomu. Zdecydowanie największe rozczarowanie tego roku... a wcale aż tak wiele się i tak nie spodziewałem. Taki Wiedźmin 3 wypuszczony prawie 10 lat temu pod niemal każdym względem wciąga nosem Dogmę. Tutaj nie ma nawet żadnych, choćby najprostszych minigier, kompletnie zero opcji dialogowych czy wyborów i jeszcze sugerując się tym co piszą osoby które grę skończyły endgame kuleje. Zupełnie jakby za ten tytuł odpowiadała jakaś grupka totalnych amatorów po raz pierwszy w życiu tworząca erpega i tylko budżet, który poszedł na grafę i udźwiękowienie przypomina, że to w istocie gra AAA. Tak, że jak ktoś nie kupił, ale rozważa, to może się czuć ostrzeżony. Wszystkim innym życzę miłej zabawy albo przynajmniej wytrwałości.
-
I niech tak robią dalej. Kasa się kiedyś skończy, zobaczymy co wtedy. Zresztą, skorupa syfu zaczyna już powoli pękać. Wywalili te LGBT krasnale, a Śnieżce założyli knebel na ryj, żeby więcej nie paplała głupot i nie denerwowała ludzi. Do tego zapadła decyzja o nie kontynuowaniu Eternals czy Captain Marvel, a scenariusz Blade'a został całkowicie zmieniony bo ktoś tam doszedł do wniosku, że woman power raczej nie sprzeda tego filmu. Jeszcze trochę cierpliwości.
-
Dlatego trzeba bojkotować wszystkie woke-produkcje bez wyjątku. Tylko jeżeli korporacje finansowo dostaną tak mocno po dupie, że aż zaczną tą dupą szorować po dnie, to może coś się zmieni.
-
5 lat klepania gry, całkowicie nowa technologia, która pozwala tworzyć niesamowite, pełne życia i ciekawych atrakcji światy, a oni wypuścili coś, co sprawia wrażenie demka pierwszego DD... Itsuno, ty już mnie nie denerwuj i skup się lepiej na DMC. Framerate mi nie przeszkadza, jestem bardzo odporny na takie rzeczy, ale cała reszta gry na czele z eksploracją, walką i questami to nawet nie jest poziom gier z PS3. Jeszcze gorzej, że gierka wyszła chwilę po FFVII, które wszystkie te rzeczy robi o wiele lepiej. Nie powiem, że crap, bo jakiś pierwiastek grywalności w tym jest i tylko dlatego cisnę do końca (chociaż mam w tej chwili większą ochotę odpalić pierwszą część), ale serio, nie rozumiem tak wysokich ocen dla tej gry i jakichś tekstów odnośnie GOTY.
-
Czekałem aż mi to wypomnisz Jednak trochę zatęskniłem. To Resident, którego przeszedłem najmniej razy ze wszystkich (tak, nawet do Gun Survivor i Umbrella Chronicles wracam częściej) i pewnie kolejna chętka najdzie mnie dopiero za następne 7 lat.
-
Pociąg w Zero był super i oddawał to co najlepsze w residentowych lokacjach: klaustrofobię oraz uczucie zamknięcia w śmiertelnej pułapce. Wielka szkoda, że tak szybko się z niego wychodzi. Kiedyś na PSX była taka giereczka Chase the Express, która cała rozgrywała się w pociągu, tam to w ogóle zajebiście zrobili. Jeżeli kiedyś doczekamy remake'a Zero, to oby Capcom bardziej rozbudował tę miejscówkę. Ośrodek szkoleniowy Marcusa też był niezły, chociaż już nie aż tak dobry.
-
był jak dla mnie beznadziejny. Naliczyłem już 5 Residentów, w których przewinęła się ta miejscówka... Zresztą to sie akurat wpasowuje w schemat każdego RE, gdzie najlepsza jest początkowa lokacja, a później już jakoś zaczyna brakować klimatu. REVII skończyłem tylko dwa razy i to w okolicach premiery, ale zakupiłem teraz ponownie, bo planuję zrobić giga maraton wszystkich części i wypadałoby też pyknąć w tę odsłonę. Na pewno nie jest to moje ulubione RE (głównie dlatego, że nie przepadam za FPP, ale nie tylko), niemniej gierka sama w sobie - bez porównywania do innych części - jest bardzo dobra. No i co by nie mówić, po RE6 które zjadło już własny ogon, taki powiew świeżości był wtedy potrzebny.
-
Świetnie to wygląda. Myślałem, że zrobią coś raczej w stylu Signalis i że walka będzie w ten sam deseń, ale poszli bardziej ambitnie, jeszcze te fragmenty z autkiem dla takich survival-horrorowych spierdoxów jak my to będzie niezły sztos.
-
Wy się cieszcie, że ja nie mam Waszych adresów, bo jedno złe słowo o RE4R i byśmy inaczej rozmawiali, ale to w realu Co do wprowadzonych zmian i jakości samego remake'u to stawiam RE4 spokojnie na tej samej półce co pierwszego Residenta. Podrasowane lokacje, nowe mechaniki związane z nożem, całkowicie odświeżone sekwencje (cały zamek przebudowany, lepszy fragment z grywalną Ashley, wagonik z Luisem itp itd.), dodane questy, jeszcze większe replay-ability. Jasne, to nie jest rewolucja jak w przypadku drugiego Rezidenta, ale i tak bardzo dużo zmienili. Krótko: RE2R > REmake = RE4R > RE3R
-
Ja sobie tylko tak pozwolę skomentować ten post, bo głównie o to chodziło i teraz Nyu zaskoczony reakcją. A można było od razu napisać to co w ostatnim poście i Pupcio nie musiałby się wkurwiać.
-
Dla mnie cały czas stabilne 7/10 i nic więcej. Oj, po Rebirth brakuje ciekawszych aktywności, brakuje bardzo. Do tego te nieoskryptowane sekwencje, kiedy nagle z dupy atakują cię całe grupki przeciwników. Na początku to jest ok, ale później gracz dochodzi do wniosku, że jest tego za DUŻO i że przeszkadzają w eksploracji. Chciałem sobie na szybko śmignąć Uberem z miasta do miasta, of course pojawił się cyklop na drodze (już chyba z milionowy raz), który rozjebał cały wóz w rzazgi. Kurde, no kiepsko, ale patrzę na mapę i widzę, że nie jest aż tak daleko do celu to ruszę z buta. Ledwo zrobiłem dwa kroki, a już napadły mnie wilki, po zabiciu których dosłownie 5 sekund później zostałem zaatakowany przez gobliny, a następnie przez gryfa i jeszcze na końcu te latające gówienka, które rzucają sleep... przegięcie. Nie wiem po co forsowali aż tyle tych starć, zwłaszcza że większość z nich wygląda bardzo podobnie. O tyle dobrze, że dzięki temu szybko się leveluje, mam już 30 poziom i koszę wszystko elegancko.
-
Nie jest skomplikowane, tylko raczej chaotycznie przedstawione i pełne niedomówień https://www.ign.com/articles/final-fantasy-7-rebirth-ending-explained
- 1 945 odpowiedzi
-
- 1
-
Nyu, pomyliłeś tematy, to nie jest topik o RE3R.
-
Ja z tą minigierką miałem duży problem, bo przez to, że postacie są klockowe to ciężko odróżnić niektóre animacje i ogarnąć gdzie zrobić unik. Na szczęście z pomocą przyszło pauzowanie gry w trakcie zadawania ciosu przez przeciwnika
- 1 945 odpowiedzi
-
No niestety, podzielam opinię XM. Gra na pewno nie jest zła i potrafi dać sporo frajdy, ale to nie jest ani 1 liga open worldów, ani 1 liga erpegów, a już zdecydowanie nie 1 liga gier Capcomu. Nie mam porównania do jedynki, bo w nią nie grałem, ale po mistrzu Itsuno spodziewałem się znacznie więcej, zwłaszcza jeżeli chodzi o system walki. DD2 udowadnia też, że RE Engine nie nadaje się do dużych przestrzeni- tak jak Residenty potrafi zmiażdżyć grafą (zwłaszcza RE2R i RE3R), tak tutaj nie ma mowy o wizualnych wodotryskach, o płynnej animacji nie wspominając. Dziadzio Itsuno niech się lepiej bierze za DMC6.