-
Postów
4 105 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Po 22 godzinach grania mam już dwa punkty do których mogę się przenosić, co najmniej z 10 kamyków teleportujących, do tego mnóstwo kasy, żeby wynająć "taxi" pomiędzy miastami / osadami. Nie wydałem nawet złotóki, pozdrawiam. Trochę boli brak jakichkolwiek minigierek i w ogóle mała ilość ciekawych pobocznych aktywności. Zwłaszcza po ograniu Infinite Wealth oraz Rebirth, w których było od groma takich rzeczy. Dalej pyka się fajnie, ale stwierdzam że to bardziej gra na 7/10 (solidne), a nie jakiś mesjasz. 9.5/10 z PPE to jakiś żart.
-
Mnie raz jakiś randomowy smok napotkany w lesie śledził z kilkaset metrów, to spierdoliłem do osady bo pomyślałem, że da mi tam spokój. Poleciał i tu Na szczęście wsioki z motykami go trochę podziabały, a ja w tym czasie schowałem się za jednym z domków po chwili bestia straciła zainteresowanie i poleciała w siną dal, ale lekko się zcykałem że zaraz wymorduje wszystkich i mi jakieś questy przepadną.
-
https://www.facebook.com/TopWarzoneMoments/videos/7578623642199911/?locale=pl_PL
-
Bardzo fajny motyw z tymi Pioneczkami. Gra nie posiada multi (trochę szkoda, bo aż się o to prosi), ale dzięki tym NPCom czuć jakiś wkład innych graczy w świat oraz to, że sami dodajemy coś od siebie dla innych gaymerów. Raz sobie śmigałem po ukrytej jaskini na drugim końcu mapy z wypożyczonym Pionkiem i usłyszałem, że jak tylko wróci do swojego Arisena, to powie mu o tym miejscu, bo można tu znaleźć niezłe fanty. Jak wykopałem ziomka z teamu to mu dałem 1 gila, żeby przekazał swojemu właścicielowi, więc typo będzie miał podwójny profit
-
Kurde, niby fajnie się eksploruje i w ogóle, ale kilka rzeczy w tej grze mnie wkurza. Questy potrafią być bardzo niejasne, np. ten z żebrakiem co trzeba go śledzić. Zmarnowałem na to ze dwie godziny (pełne dwa cykle dobowe w grze), łaziłem za nim non stop i dalej nie wiem o co cho. Może trzeba ruszyć dalej ze story i później do niego wrócić? Albo czegoś nie zauważam, tak czy inaczej gra nie daje żadnych poszlak. Na ilość miejsca w plecaku i postać robiącą się "heavy" po zgarnięciu dwóch flaszek leczących, jednego zestawu biwakowego i trochę chrustu już narzekałem, dalej mnie to wkurwia. Ok, niby można część przedmiotów dać Pionkom, ale po pierwsze: trwa to całe wieki bo nie da się tak jak u sklepikarzy zaznaczyć kwadratem kilku itemków do przeniesienia, a po drugie: wystarczy że Pionek wpadnie do wody (lubią to robić) i cały sprzęt, który od nas otrzymał idzie się walić. Lecimy dalej - brak możliwości przypisania skrótów do przedmiotów albo jest to tak ukryte w opcjach, że tego też nie widzę. Jedyne co jest automatycznie przypisane, to lampka i podstawowe butelki leczące, wtf. No i ostatnia rzecz - stamina zużywana podczas biegania. Wbrew pozorom przemieszczanie się po świecie nie jest takie złe, bo nie dość że mamy te kamyczki do teleportacji (jeżeli ktoś je kupił za prawdziwy hajs, to jest debilem, bo w samej grze jest ich multum), to jeszcze mamy tu przewoźnika, który pomaga nam przemieszczać się między miastami. I to jest bardzo spoko. Mimo to dreptania z buta jest w Dogmie w cholerę, więc naprawdę mogliby sobie odpuścić zużywającą się staminę przy sprincie. Podczas walki? Jak najbardziej może tak być, ale podczas przemierzania tych wielkich pól i lasów to by sobie dali z tym siana, bo autentycznie można dostać kurwicy, kiedy po 10 sekundach szybszego biegu nasz ziomek musi przystanąć, żeby złapać tchu... Z pewnością nie są to rzeczy przez które gra się w to źle, ale dziwi mnie że deweloperzy jakoś lepiej tego wszystkiego nie rozwiązali.
-
- 1 945 odpowiedzi
-
No właśnie nie wiadomo jak się skończy przez te zawirowania ze zmianą przeznaczenia i gracz do samego finału nie ma pewności czy największy zwrot akcji z oryginalnego FFVII nie zostanie zmieniony
- 1 945 odpowiedzi
-
Prawdopodobnie niedługo żegnamy się z Kotaku
-
Ja ostatnio widziałem na YT jak jakiś Czesio z czterema subami mówił, że grał 20 minut w trzeciego Baldura i mu podczas walki spadły dwa fps z 60 i że dosłownie nie da się tak grać. Jego kolega Mireczek z kolei po piętnastu minutach grania w Tears of the Kingdom uznał, że gra jest zbyt duża i rozbudowana i on się gubi, więc odradza wszystkim tę produkcję. Później może wrzucę filmiki tych dwóch absolutnych autorytetów, żeby niektórzy forumowicze nie musieli już sobie zaprzątać głowy tymi gierkami i mieli wyrobione zdanie przed zagraniem. U mnie z kolei już 10 godzin nabite i bawię się cudownie. Świat jest gigantyczny, napierdolony po brzegi ukrytymi skrzyneczkami, dungeonami oraz questami, co chwilę się coś dzieje, co rusz zdobywam nowe, fajne skillzy, które od razu testuję. Zdobyłem też już jakiś kamyk do teleportu, więc ku mojego wielkiemu zaskoczeniu wcale nie musiałem wydawać dodatkowych pieniążków szkoda tylko, że miejsce w plecaczku tak szybko się zapełnia i co chwilę mam status "heavy", za dużo tych itemów wszędzie! Pobiegam zaraz po lesie szukając żuczków i będzie git.
-
Razem z RE2R gra żyćka. Capcom usiądź mi na mordzie i rób lepiej Code Veronica remake
-
Wiem, dlatego mnie to bawi. Nawet w RE4R, który wyszedł ledwie rok temu było coś podobnego i jakoś przeszło bez echa.
-
Gość powiedział, że Capcom testuje graczy tymi mikrotransakcjami i że w zależności od odbioru może z tym przyhamować albo nasilić podobne praktyki w przyszłości. Więc, mimo że sam nie do końca zgadzam się z tym zesrańskiem, to w sumie stwierdzam, że dobrze że wylało się na nich tyle hejtu, bo gdyby było inaczej, to mogliby się poczuć zachęceni, aby w kolejnych grach już po całości przegiąć pałkę. Lepiej dmuchać na zimne. To pisząc wracam do pykania, mając wyjebongo na całą aferę, bo gierka jest po prostu świetna i nie czuję, żebym coś tracił przez to, że jakiś Dżony z drugiego końca świata kupił sobie kryształek do teleportu.
-
To i tak o jeden raz za dużo.
-
Nie widzę takiej opcji nigdzie
-
Każdy kto decyduje się na zakup ułatwiaczy powinien z bonusie zgarnąć permanentny napis nad HP postaci brzmiący "skończona piiiiiiiizda". A później za dodatkową opłatą możliwość usunięcia go.
-
Brak szybkiej podróży to raczej celowe zaprojektowanie gry, tutaj właśnie chodzi o to, żeby jak najwięcej biegać, expić, lootować i trafiać na zupełnie randomowe i nieoskryptowane sekwencje, które podbijają klimat przygody, wiarygodność tego świata oraz poziom wyzwania. Rekrutacja Pionków również wydaje mi się być istotną i mocno przemyślaną mechaniką, którą można łatwo zaburzyć poprzez korzystanie z ułatwiaczy. Pay to Win? Można to tak nazwać, na szczęście to nie jest gra sieciowa, więc można w ten sposób popsuć zabawę tylko i wyłącznie sobie, więc jak ktoś chce cheatować (ciężko to nazwać inaczej), to śmiało. Natomiast doczytałem więcej i za płatnym DLC kryje się też edytowanie postaci, co jest mega ch*jowym posunięciem ze strony Capcomu i takie coś trzeba gnoić.
-
Te mikro to nie jest coś w stylu orbów z DMC, czyli opcja dla totalnych pizd, które chcą żeby gierka przechodziła się sama? Miałbym ból prostaty, gdyby zablokowano mi jakieś istotne funkcje, ale jeżeli są to jakieś głupoty, albo rzeczy które da się odblokować samemu uczciwie przechodząc grę, no to droga wolna.
-
Pograne 4 godzinki, z czego godzina w edytorze, a pozostałe trochę pobiegałem po mapie. Faktycznie ciężko to porównać do jednego konkretnego tytułu, bardziej mi to wygląda na zlepek kilku gier: walka to takie Soulsy (ciężar postaci, pasek staminy, feeling ciachania), eksploracja i questy bardziej jak Wiedźmin, a ogólny vibe przygody oraz lokacji podchodzi... hmmm, chyba pod Gothica (drewniane wioski, masa NPCów, z którymi można wejść w interakcje, napieprzanie goblinów i innego ścierwa po krzakach). Myślałem, że gierka będzie bardziej skomplikowana, ale na ten moment wszystkie mechaniki są naprawdę jasne i takie dosyć typowe dla tego gatunku, w dodatku tutoriale bardzo fajnie wszystko tłumaczą. Mamy więc crafting, upgrade broni, różne klasy postaci do wyboru oraz masę skillsów do odblokowania, szukanie słabych punktów u wrogów i klepanie ich konkretnym żywiołem, można sobie posiedzieć z ziomkami przy ognisku i zjeść kiełbaski, no wypisz-wymaluj jak w milionie innych erpegów. Zdecydowanie najfajniejszym motywem są Pionki, czyli kompani, których możemy rekrutować. To kto wejdzie w skład naszego teamu i jak długo w nim zabawi, zależy już tylko od nas, da się bawić się w różne konfiguracje i testować rozmaite techniki, a jak najdzie nas ochota na zmianę to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zasadzić takiemu Pionkowi kopa w dupę i zastąpić go innym. Rekrutacja niektórych wymaga konkretnej ilości specjalnych punktów, inne oferują swoje usługi za free, a jeszcze innych można przyzwać znajdując rozsiane tu i ówdzie po mapie kapliczki. Ci ostatni z reguły są znacznie mocniejsi, ale mają jedną wadę: nie zdobywają punktów doświadczenia, więc siłą rzeczy za jakiś czas i tak trzeba będzie ich wymienić. Po FFVII Rebirth, gdzie kompani sterowani przez SI byli kompletnie bezużyteczni jestem w ciężkim szoku jak dobrze tutaj rozwiązano tę kwestię - ziomeczki pięknie potrafią rozprawiać się z wrogami, non stop rzucają buffami, a nawet potrafią zbierać loot i wskazywać drogę do skarbów tylko mogliby czasem zamknąć mordy, bo zbyt często rzucają te same teksty, co po jakimś czasie zaczyna zwyczajnie męczyć. Na szczęście da się ich wyciszyć w opcjach. Jeszcze podoba mi się mechanika dnia i nocy. Niby nic nowego, ale w tej grze noc to naprawdę jest NOC. Ciemno jak w murzyńskim getcie i dokładnie tak samo niebezpiecznie, bez lampki oraz wiadra lekarstw lepiej się za daleko nie zapuszczać. Trochę się zcykałem, dosyć szybko wracając do bezpiecznej przystani, żeby zmienić porę na dzień, ale jeszcze będę testował szwędanie się nocą. Grafika jakoś mnie nie zmiażdżyła. Tak, DD2 wygląda ładnie, ale nie jest to jakiś zrywający kask z głowy poziom i tym bardziej dziwi mnie to, że gra ledwo wyciąga 30 fps. Być może RE engine nie nadaje się tak dobrze do dużych, otwartych przestrzeni, jak do zamkniętych lokacji, które zawsze w grach Capcomu wyglądają świetnie. Za to jeżeli chodzi o ilość detali czy o ukształtowanie terenu to jest supcio, naprawdę można się poczuć jakby biegało się po lesie / po górach. Teraz dzień przerwy i w sobotę będzie dalsze rzeźniczenie, gra podejrzewam że mocno się rozkręci jak już wyjdę z pierwszej tutorialowej miejscówki.
-
Jakoś kompletnie nie czuję hajpu na tę grę. To znaczy na pewno zagram, bo to siekanka, czyli jeden z moich ulubionych gatunków, ale raczej nie na premierę i nie z taką podjarą jakbym chciał. Wolałbym coś a'la DMC lub Ninja Gaiden, czyli hardkorowe rzeźniczenie z masą combosów i masterowanie misji na S niż grę w stylu Automaty bardziej jednak stawiającą na eksplorację, questy czy inne erpegowe elementy. No i ten futurystyczny design z dupiastą Azjatką średnio mi leży. Z jednej strony fajnie, bo elgiebety się zesrają po premierze, z drugiej dałbym sobie jajca urwać za jakiegoś mrocznego hack'n'slasha w jakimś ponurym zamczysku i z madafakerskim głównym bohaterem. Lubię czuć moc w takich grach, a sterowanie dziewczynką z Genshin Impact niestety mi jej nie dostarczy.
-
Close enough. Można iść rzeźniczyć
-
-
To zabawne, że mają tyle kasy, żeby dawać co chwilę darmowe gierki albo finansować produkcje AAA (które i tak im się nie zwrócą), ale szkoda im kilku zł, żeby zapłacić panu Mirkowi, co by im kilkoma kliknięciami myszki ulepszył sklepik.
-
Pomarańczowe energole to ten sam poziom syfozy co te o smaku mango.
-
Też tego nie rozumiem. Nie wiem jakim cudem ominęła mnie ta gra, a jak już chciałem się za nią zabrać to zapowiedzieli dwójkę i uznałem, że fuck it, poczekam.