-
Postów
4 105 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Tak, napisałem tego posta zanim wszystko mi się odblokowało, wystarczyło minimalnie ruszyć dalej ze story. Nikt mi nie dał kluna, więc sam sobie za to dam: No teraz muszę przyznać, że jest już trochę tego i nawet nie są takie złe te questy. To znaczy wiadomo, dalej nie jest to poziom Wiedźmina 3, ale na pewno jest z 2x lepiej niż w FFXVI i tak z 200x lepiej niż było w FF7R part I. Większe questy mają dobudowane jakieś historyjki i potrafią składać się z kilku różnych celów do wykonania, co jest całkiem spoko, widać że tym razem deweloper włożył jakikolwiek wysiłek w zadania poboczne, ale nawet te mniejsze, polegające np. na sklepaniu grupki stworków albo cyknięciu fotki w wyznaczonym miejscu chce się robić. Te wieże, które skanują mapkę to momentalne skojarzenie z Zeldą czy z innym Horizonem, a sowa wskazująca położenie kryształków z mako to zrzyna z motylków Hogwart's Legacy albo z lisów z Ghost of Tsushima, w sumie dobrze że Square trochę poszło z duchem czasu xD Samo bieganie po mapie trochę męczy, bo widoki nie są jakieś super zachwycające, tym bardziej doceniam to jak szybko można się tu dorobić czokobosa i błyskawicznie przemierzać większe odległości. Bardzo fajnie też że jest tak dużo punków podróży. O systemie walki złego słowa nie powiem. Gram na dynamic i już parę razy zdarzyło się, że musiałem powtarzać starcie, bo podeszłem do tematu na zbytnim luzaku. Mechanik jest sporo, jest całkiem dynamicznie, dzieje się dużo, ale nie ma się wrażenia, że panuje jakiś chamski chaos, którego nie da się ogarnąć. Na pewno warto skanować przeciwników, żeby odkryć ich słabe punkty i wykorzystywać skille wszystkich członków drużyny, umiejętność wykorzystania bloku też jest mile widziana. Mashowanie tu raczej nie przejdzie, zwłaszcza przy bossach. Nie wiem czy to będzie dla mnie aż taki mesjasz jak dla Was (chyba jednak lepiej grało mi się w nowe Like a Dragon), ale z każdą kolejną godziną coraz bardziej się wciągam i niekorzystne pierwsze wrażenie zostało już elegancko zmyte.
- 1 945 odpowiedzi
-
5 h na liczniku i w sumie gra się ok, ale jakiegoś wielkiego szału nie ma. Retrospekcja w Nibelheim przeciągnięta i nudnawa, akurat ten fragment mogli spokojnie skrócić, bo był już wałkowany tyle razy (FFVII, Crisis Core, animacja), że chyba każdy zna go na pamięć, włącznie z każdą linijką dialogu. Jeszcze później to ślimaczenie się przez płonącą wioskę i żenujące QTE jak w jakimś najgorszym samograju, jezusie... Teraz wyszedłem na otwartą przestrzeń, pobiegałem z godzinę i jestem w szoku jaka pustka tu panuje, niby lokacja spora, ale poza zbieraniem grzybów i chrustu brakuje rzeczy do roboty, nawet przeciwników jest zaskakująco mało. Może muszę ruszyć fabułę trochę bardziej do przodu, żeby odblokowały się jakieś questy. Walka ok, muzyczka ok, graficzka ok. Najlepsza rzecz to na ten moment to zdecydowanie karcianka, niby zasady dosyć proste, ale widzę w tym potencjał na mocno strategiczne i skomplikowane starcia jak się później trafi na mocniejszych graczy. Szczerze mówiąc spoczątek FFXVI zrobił na mnie większe "WOW", mam wrażenie że w przypadku Rebirth hype zrobił swoje i trochę uderzył ludziom do głów (tak, możecie mnie już jebać klaunami oraz minusami ). Zobaczymy jak będzie dalej, na pewno to co będzie mnie mocno motywować do dalszego grania to fabuła, bo już w zasadzie od początku widać grube zmiany.
- 1 945 odpowiedzi
-
- 2
-
-
XVI to ostatni FF, który ukazał się przed Rebrithem, więc siłą rzeczy jakieś porównania i tak będą. Mi się ta gra bardzo podobała, chociaż questy i ogólna swoboda były w niej "takie se", z kolei w FFVII part 1 jedno i drugie było na tragicznym poziomie, toteż miło mi słyszeć, że Square tym razem się bardziej postarało. Gierka już do odbioru w Pizdomacie, ale i tak zagram dopiero jutro, bo dzisiaj obiecałem dziewczynie, że spędzimy w końcu trochę czasu po moim 100-godzinnym maratonie w Like a Dragon. Pewnie nie będzie zadowolona jak jej powiem, że kolejny platynowy maraton potrwa 200 godzin
- 1 945 odpowiedzi
-
- 2
-
Nie grałem w demo, newsy średnio śledziłem, więc takie pytanie dla tych, którzy już coś konkretnie pyknęli: otwarte lokacje to taki sam bullshit jak w FFXVI czy gra daje więcej swobody? Questy lepsze niż w poprzedniej części czy znowu tłuczemy grzyby w piwnicy, zbieramy szczury w lesie itp?
- 1 945 odpowiedzi
-
Ludzie piszący, że RE4R jest zbyt trudny, to ci sami, którzy narzekają że stun nie działa za każdym razem albo płaczący, że raz na tysiąc wystrzelonych pocisków gra źle zarejestruje hitboxa.
-
Pamiętam, że tam o wiele więcej czasu zajęło mi levelowanie i zdobywanie najlepszych broni, żeby w ogóle podejść do TFMT. Samo Millennium Tower poszło jakoś za drugim razem, ale byłem spocony jak świnia, bo mało brakowało, żebym udupił cały dungeon na samym końcu.
-
Przyjemna platynka. Najwięcej roboty było z grindowaniem wszystkich 6 statsów Kasugi oraz levelowaniem do 70 poziomu (z DLC poszłoby szybciej, ale że jestem straszną cebulą...), poza tym dosyć lajtowo i bez większych przebojów jak w poprzedniej odsłonie. Czekam już za kolejną częścią, a w międzyczasie pewnie pyknę jeszcze w Gaidena
-
W poprzedniej części go lubiłem, bo nie był aż TAK kridżowy, ale tutaj zrobili z niego takiego pajaca, że aż mdli. Te jego wyznania miłosne do Saeko Wydaje mi się, że będzie. Ostatnia scena nawet nie sugeruje, a wręcz zapewnia że to nie koniec tej postaci.
-
Też wczoraj skończyłem, 85 h i pozostaje mi docisnąć kilka trofików do platyny. W zasadzie zgadzam się z większością tego co napisałeś, tylko fabułę muszę zjechać: zaczyna się w miarę ciekawie, ale im dalej w las, tym jest nudniejsza, ostatnie kilka godzin to już musiałem przewijać bo niekończące się smutny i zwroty akcji z dupy zaczynały mnie męczyć. Za dużo cut-scenek, Ichiban jeszcze głupszy niż w pierwszym LaD, beznadziejni antagoniści, niektórzy bossowie z którymi walczymy po 3-5 razy, normalnie idiotyzm jak w jakimś anime gdzie zamiast załatwić złola na amen to puszczają go wolno, a on wraca jeszcze silniejszy z potęgą nieprzyjaźni x___x Fajny motyw z sektą, parę mocnych scen (scena z egzekucją z udziałem dzieci mnie zaskoczyła) i w sumie tyle. Ale pod względem gameplayu to jest najlepsza Yakuza jaka wyszła, od kolejnej części wymagałbym tylko rozwinięcia niektórych minigierek (jeszcze bardziej zaawansowane Sujimony, trudniejsze Dondoko), lepszych opcjonalnych dungeonów i będzie ideolo.
-
Sądzę, że chodziło tu też o wyraźniejsze odróżnienie go od Leona. Kennedy: zwinność, szybkość, władanie nożem. Redfield: siła, technika, skill w korzystaniu z broni palnej. Różnicę między tymi ziomkami widać zwłaszcza w RE Vendetta kiedy Leon odpiernicza Johna Wicka tańcząc z zombiakami, a Chris na luzie łamie im kręgosłupy. Ja mimo wszystko wolałem tego "zwykłego" Chrisa z RE1/CVX, mam wrażenie że razem z przyrostem tkanki mięśniowej spadła mu ilość szarych komórek, w RE6 był skończonym debilem.
-
Ciekawi mnie jak będzie wyglądał Chris w potencjalnym remaku CV czy znowu pójdą w jakiegoś koksa czy wrócą do normalnego designu. Najlepszy model tej postaci był chyba w remaku jedynki.
-
No to prawda. O ile starcia z Krauserem zjadają na śniadanie te z OG, tak głos mu skopali, a fabularnie zrobili z niego totalnego wariata. To jego bełkotanie o niesamowitej sile gościu, po prostu wyhodowałeś sobie tasak zamiast ręki, Wesker i tak by cię pozamiatał w 5 sekund.
-
Like a dragon: trudniejszy, bardziej świeży, lepsze wyzwania, endgame'owe dungeony, fabuła. Infinite Wealth: zajebisty wakacyjny klimat, totalna jajcarskość, jazda na delfinie, minigierki, lepsza walka, ogrom WSZYSTKIEGO No jak dla mnie IW bez dwóch zdań lepszy. 70 godzin, 10 chap i zamiast lecieć z fabułą to biegam po mieście i witam się z NPCami albo żyłuję rekordy w karaoke. Będzie spokojnie top 5 gier tego roku.
-
THIS. Niby taka mała pierdółka, a jak znacząco wpływająca na gameplay. I ta walka z Krauserem teraz, spokojnie top 5 najlepszych momentów w serii.
-
Tak, to parry nie zużywa aż tak dużo wytrzymałości noża, a przydaje się w wielu sytuacjach. W dodatku po lo lekkim upgradzie można pięknie dźgać przeciwników nawet bez konieczności ich ogłuszania.
-
Niektórzy widzą, bo przez to gra jest mniej schematyczna i trudniejsza. Gracze XXI wieku.
-
Ale wiecie, że stun w RE4R specjalnie został znerfiony i nie można na nim polegać jak w oryginale, bo zamiast tego mamy bardziej dokoksowany nóż? Gdyby stun działał za każdym razem to w połączeniu z parry i dobijaniem wrogów ostrzem byłoby zbyt łatwo nawet na Pro. Działało to perfekt w RE2R i dosłownie każdego zombie dało się wyminąć bez żadnego problemu, nie wiem czy można to uznać jako zaletę gry. Warto. Kup, ulepsz do lv.3 damage (więcej na razie i tak się nie da), spinele wymień na lunetę z większym zoomem i wtedy El Gigante, Mendez czy nawet te laski z piłami spalinowymi zdychają po kilku strzałach jeżeli będziesz trafiał w ich czułe punkty. W zasadzie jest to jedyna broń, którą warto upgrade'ować przez całą wioskę.
-
RE2R zmienił wszystko: sterowanie, kamerę, renderowaną grafę zamienił na pełny trójwymiar, wprowadził kompletnie inne fragmenty z Adą i Sherry, zagadki, a nawet inne lokacje (druga połowa gry), gra w zasadzie przewrócona o 180 stopni. W takim porównaniu RE4R to już nie jest aż tak drastyczny remake. Prawda za to, że w kwestii gameplayu się różnią, ale to zdecydowanie na korzyść odświeżonej wersji (płynniejsza walka, więcej mechanik) i właśnie dlatego napisałem, że nie widzę sensu we wracaniu do oryginału. Przynajmniej na ten moment, za jakiś czas pewnie i tak zatęsknię.
-
Ja na odwrót. RE4R robi tyle rzeczy lepiej, że od jego premiery ani razu nie wróciłem do oryginału. To nie sytuacja jak z RE2, że remake jest drastycznie inną grą i przez to warto cały czas szarpać w klasyczną wersję, bo tak mocno się od siebie różnią. Jedyne czego mu tu brakuje to QTE (tak, lubiłem je) i... w sumie tylko tego. Ciężko byłoby mi się teraz przestawić na brak mechanik związanych z nożem, skradania czy craftingu. A to co wrzucił Agent, to są sytuacje sporadyczne, podczas casualowego przechodzenia gry praktycznie tego nie odczujesz. Co innego jeżeli rozkładasz grę na czynniki pierwsze bawiąc się w hardkorowe speedruny albo no damage run.
-
Nie opłaca. Na łódce pośrodku jeziora masz Red9 za free, dosyć wolno strzela i jeszcze wolniej się przeładowuje, ale ma takiego kopa, że w zasadzie nie trzeba mu zwiększać damage'u do końca gry. Kamyczki bym zostawił na inne fanty. Jeżeli na pro ryba pada po 7 strzałach to ktoś ewidentnie cheatuje. Najlepsze speedruny jakie widziałem to jest 15 harpunów min. I jak ktoś już wyżej słusznie zauważył, ma to związek z fpsami, widać jak ziomki wchodzą do opcji i manipulują frameratem.
-
60 godzin, ledwie 9 chapter, jakie to wszystko jest wielkie ale za to wszystkie opcjonalne aktywności do tego momentu zrobione, a Sudżimony oraz Dondoko wymaksowane. Obie mini gierki przyjemne i czasochłonne, ale niestety o wiele zbyt łatwe. Zwłaszcza Dondoko bardzo by skorzystało, gdyby dali opcję uwalenia kilku rzeczy (czyli nie tylko zarabiania, ale też wtapiania kasy), przydałby się taki bacik, żeby wywołać większą presję na graczu i dodać nieco pikanterii do tej minigierki. Mają co ulepszać w kolejnej części. Co do fabuły to mam mieszane uczucia. Są fajne momenty, ale jest też sporo zamulania i przede wszystkim o wiele za dużo cut-scenek, których równie dobrze mogłoby nie być albo chociaż mogłyby być krótsze. No i nie podoba mi się to, że w pewnym momencie Za to główne mięsko czyli erpegowanko jest super i tutaj nie mam się czego doczepić. Ogrom różnych klas postaci, pełna swoboda w tworzeniu swojego dreamteamu, mnóstwo różnych skillów, pełno ekwipunku do zebrania. Ta gra to jest kolos.
-
Pojawią się wszyscy w następnej odsłonie, pod tytułem Like a Dragon: The Suicide Squad.
-
Znając historię tej serii i powroty postaci zza grobu to wcale się nie zdziwię jeżeli tak będzie. Ciekawe w której odsłonie wróci Nishiki, bo coś mi mówi że wybuch budynku i bycie przysypanym jego zgliszczami to trochę za mało, żeby kogoś tutaj zabić
-
Residenty dosyć dobrze pokazują, że większa ilość lokacji niekoniecznie musi się wiązać z mniejszą klaustrofobią czy uczuciem zaszczucia, wszak nawet w RE1 i 2 nie ma tylko jednej miejscówki. A to, że TS2 będzie większe to akurat według mnie spoko, zawsze to jakaś rożnorodność. Byle tylko dali możliwość swobodnego przemieszczania się między nimi bez jakichś dziwnych ograniczeń, nienawidzę kiedy gra pod sama koniec blokuje mi dostęp do wcześniejszych lokacji gdzie jeszcze nie udało mi się zebrać wszystkich przedmiotów itp.