Skocz do zawartości

Josh

Użytkownicy
  • Postów

    4 105
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    38

Treść opublikowana przez Josh

  1. Josh

    Resident Evil 4 Remake

    O tak, normalnie aż mi się łezka zakręciła jak usłyszałem ten utworek. W ogóle Separate Ways ma kilka naprawdę fajnych kawałków. Tak jak nigdy nie przepadałem za motywem z save roomu w RE4, tak tę wersję uważam za naprawdę dobrą
  2. Josh

    The Evil Within 2

    Obie odsłony są bardzo dobre, ale to jedynka skradała mi serduszko dzięki totalnie zrytemu klimatowi, ciekawszym lokacjom, straszniejszym przeciwnikom i bardziej skondensowanej rozgrywce. Która część spodoba się Tobie bardziej, to też w dużym stopniu zależy od tego czy wolisz liniowe horroki jak RE, czyli raczej takie z bardziej otwartą strukturą. Miasto, które można swobodnie eksplorować czy opcjonalne questy to fajne bajery, generalnie TEW2 pozwala na więcej, ale według mnie nic nie przebije tej przygniatającej klaustrofobii i koszmarnych schiz z pierwszego TEW.
  3. Josh

    Lies of P

    Możecie bić, możecie pluć, ale gra mi się lepiej niż w Elden Ring, który wymęczył mnie okrutnie swoim rozmiarem. Tutaj mamy powrót do klasyki: sensownej wielkości lokacje, sensowna ilość bossów i questy które da się rozwiązać samemu, bez guida na kolanach. Od czasu Bloodborne nie było tak klimatycznych, skondensowanych i spójnych Soulsów. Cudo giereczka. Sprawa do tych co wbili platynę: pierwsze podejście mogę zrobić typowo "for fun", bez przejmowania się tym, że coś pominę czy muszę zwracać uwagę na jakieś trofiki? Chciałbym się zamknąć w dwóch przejściach gry. Wiem, że muszę kłamać, aby zdobyć jedno z zakończeń, ale czy muszę zwracać uwagę na coś jeszcze czy całą resztę mogę na spokojnie zrobić podczas ng+?
  4. Josh

    Daymare: 1998

    Teraz widzę, że D1998 jest w promce na Storze za 37zł, a dla abonentów Plusa za 22 zeta. Tak że jak ktoś ma możliwość to brać i się nie zastanawiać!
  5. Josh

    Daymare: 1998

    Pewnie i tak zaraz będzie kosztowało 30zł albo za miesiąc trafi do gp/plusa
  6. Dzień jak co dzień, dzień po dniu. Wciąż się dzieje życia cud.

    xCCDtyozn0JTae1ljCTB57ziyk4qj79b.jpeg

    1. kanabis

      kanabis

      Masz zdrowie. Ja bym mial kaca

  7. Josh

    Daymare: 1998

    Prosta i szybka platynka. Also: Oni to chyba tak dla jaj
  8. Josh

    Daymare: 1998

    Niestety, druga połowa gry okazała się wyraźnie słabsza Tam gdzie myślałem, że gierka się porządnie rozkręci, serwując więcej mrocznego klimatu, ciekawych pomysłów i soczystego gameplayu, tam... okazało się, że deweloper wypstrykał się kompletnie ze wszystkich pomysłów. Dosyć powiedzieć, że przez całą przygodę znajdujemy tylko dwie (!) bronie palne, za pomocą których robimy porządek z bagatela trzema (!) rodzajami przeciwników. I to wszystko w trakcie tych 4-5 godzin zabawy (skróć ten czas o połowę jeżeli grasz na normal lub easy), bo przez drugie tyle twórcy nie mają do zaoferowania już nic nowego ani świeżego. Sprowadza się to do tego, że w kółko zaczynają nas atakować dokładnie te same fale wrogów, dokładnie w takich samych konfiguracjach (no bo jednak ciężko stworzyć nowe, skoro są tu tylko 3 typy mutantów), na domiar złego lokacje stają się jeszcze bardziej liniowe, a zagadki jeszcze prostsze. No i z jakiegoś dziwnego powodu nagle zostajemy dosłownie zasypywani amunicją i apteczkami, mimo że na początku gry było z tym bardzo krucho. Tak wyglądał mój ekwipunek przez większość czasu i to grając na hardzie W zasadzie to broń palna przestaje być później w ogóle potrzebna, bo nasza rękawica z ciekłym azotem po kilku upgrade'ach staje się tak OP, że w zupełności wystarczy do rozprawiania się z większością przeciwników. No i pozostaje jeszcze kwestia fabuły. Zaczyna się fajnie, ale rozwinięcie pewnych wątków, poprowadzenie niektórych bohaterów (Gora = mega rozczarowanie, zwłaszcza że mocno hajpowali tę postać od samego początku) i rozwiązanie głównej intrygi niezbyt mnie przekonuje. Za dużo dziwactw, za dużo absurdów, za dużo nieudolnego wzorowania się na innych fabułkach (jest tu trochę z RE, trochę z Dead Space, a nawet z MGS'a). W paru momentach scenarzystę ewidentnie poniosła wyobraźnia i próbował zrobić coś ambitniejszego niż był w stanie. Suma summarum gra i tak jest lepsza niż część pierwsza i nie mogę powiedzieć, żebym bawił się przy niej źle. Na pewno jest ładniejsza, mniej zbugowana i strzela się tu dużo przyjemniej niż w Daymare 1998. Gdyby tylko poziom pierwszej połowy się utrzymał, to mógłbym ją polecić każdemu fanowi horrorków, a tak, to mogę co najwyżej zarekomendować największym zapaleńcom. Cóż, może za trzecim razem w końcu uda się dostarczyć RE-killera? Ja tam trzymam kciuki za ziomków z Invader Games i mimo wszystko czekam na następną odsłonę. Ocena dla koneserów gatunku: 7+/10 Ocena dla pozostałych graczy: 6-/10
  9. Josh

    Daymare: 1998

    Nie wiem czy jest sens zakładać osobny temat o Daymare 1994, skoro i tak może ze trzy osoby z forum w to zagrają, więc podzielę się swoimi wrażeniami tutaj (można zmienić nazwę tematu po prostu na Daymare - seria, czy coś takiego). No i w końcu jest, drugie podejście ludków z Invader Games do tematu giereczek. Bez bicia przyznam, że Daymare 1994 i tak planowałem kupić w ciemno, nie patrząc na recenzje czy opinie graczy, bo gdybym miał się nimi przejmować, to pewnie nigdy bym nie zagrał w część pierwszą, która jest dla mnie jednym z lepszych horrorków z poprzedniej generacji (mimo, że strasznie budżetowym i miejscami wręcz karykaturalnym). Po jednej, długiej i krwawej sesji spędzonej w Strefie 51 spieszę donieść że ekipa dostarczyła tym razem zdecydowanie bardziej dopracowany tytuł, który można z czystym sumieniem polecić nie tylko koneserom gatunku, ale każdemu kto po prostu ma ochotę zagrać w coś dobrego i klimatycznego. Po Sandcastle widać jak na dłoni większe doświadczenie developera, wpompowany większy budżet (oczywiście bez przesady, to dalej gra AA) i wnioski wyciągnięte po krytyce Daymare 1998. Tym razem deweloper nie rzucił się z motyką na słońce próbując wrzucić do gry trzech bohaterów śmigających po różnorodnych lokacjach - zamiast tego mamy zastosowaną zasadę trzech jedności: czasu, miejsca i akcji. Wszystko rozgrywa się w trakcie jednej nocy, w opuszczonej bazie pośrodku pustyni Nevada, a do dyspozycji mamy tylko jedną postać. I jakby to powiedział Rysiu z Klanu "I bardzo kurwa dobrze!", bo dzięki gra jest bardziej spójna od poprzedniczki i momentalnie przywodzi na myśl stare horrorki Capcomu, a o to chyba od początku chodziło. Sam początek momentalnie skojarzył mi się z Dino Crisis: team komandosów, w tym twardy madafaka jako lider i ponętna niewiasta w głównej roli (zabrakło tylko murzyna-kujona), opuszczona placówka, którą ogarnia wszechogarniający mrok i ten długi moment niepewności co tu się w ogóle wydarzyło i z czym właściwe mamy do czynienia. W ogóle pierwsze godziny genialnie budują klimat, kiedy powoli przeczesujemy kolejne pomieszczenia bazy oświetlając sobie drogę wątłym światłem latarki, a przeciwnicy wcale nie spieszą się, żeby na rozszarpać. Tutaj jakaś lampa wystrzeli, tam coś zaszura za ścianą, butla z gazem nagle się przewróci generując sporo hałasu w wielkiej hali... dosyć powiedzieć, że zanim w ogóle coś mnie zaatakowało zdążyłem 3 razy podskoczyć na swoim taboreciku, a raz nawet z niego spadłem. A więc jest grubo. Generalnie cała atmosfera gry to taki mix Residenta, FEAR oraz Dead Space. Nie jest więc jakoś unikatowo, developer specjalnie nie kombinował, ale dobrze wiedzieć, że wzorował się na najlepszych. I dokładnie tak samo sprawa ma się z rozgrywką, chociaż tutaj już mamy RE pełną gębą: ograniczony inwentarz, udana równowaga eksploracji i walki (później tego drugiego jest wyraźnie więcej, ale bez obaw, i tak idzie się wystraszyć kiedy np. podczas próby zrobienia save'a nagle coś na nas wyskoczy z pokoju obok) i trochę zagadek. Niestety, ale same łamigłówki są o WIELE słabsze niż w poprzedniej odsłonie i to jest dla mnie na ten moment największy minus gry. Tam było ich więcej, stanowiły znacznie większe wyzwanie i przede wszystkim dawały mnóstwo satysfakcji po ich rozwiązaniu. Tym razem można po prostu klikać co popadnie i nawet przez przypadek uda się rozwiązać większość. Szkoda. Na otarcie łez pozostaje przyjemna minigierka w hakowanie specjalnych szafek skrywających bonusowe fanty: apteczki, ammo, a nawet dopałki do broni. Z początku kombinacje są proste, ale wraz z biegiem gry hacking ładnie się rozkręca i wtedy już trzeba mocno kombinować. Jeżeli chodzi o strzelanie to jest po prostu znośne. Na pewno nie ma mowy o takiej frajdzie z prucia ołowiem jak w RE2 remake, ale i tak czuć spory progres względem Daymare 1998. Przeciwnicy w końcu normalnie reagują na przyjmowane kule, nie zachowują się jak szmaciane lalki i można im odstrzeliwać ryje. Zabawa rozkręca się na dobre, kiedy dostajemy w swoje łapska plecaczek z ciekłym azotem, wtedy można mutanty nawet zamrażać i elegancko rozbijać ich na kawałeczki niczym Sub-Zero Warto dodać, że ammo jest w tej grze bardzo mało (na hardzie prawie w ogóle), więc należy z tego ficzera korzystać jak najczęściej oraz upgrade'ować go z głową, wybierając najpotrzebniejsze możliwe skille w specjalnych stacjach. Żeby nie było tak kolorowo, to muszę wspomnieć o minusach. Mimo, że przez większość czasu D1994 trzyma poziom, to czasem wychodzą na wierzch babole dobitnie uświadamiające, że to jednak w dalszym ciągu jest gra stworzona przez małe studio, za niezbyt duże pieniądze. Przede wszystkim może się zdarzyć, że gra zaliczy crasha i wywali do menu głównego konsoli. Na szczęście nie jest to jakieś częste (przez 5 godzin miałem tak trzy razy), w dodatku mamy sporo autosaveów, a gra na PS5 wczytuje się błyskawicznie. Drugą kwestią są budżetowe animacje oraz wykonanie postaci lekko odstające od wykonania otoczenia: nasza heroina wygląda jak jakaś postać z Fortnite (po ch*j jej robili takie duże oczy??), nieco dziwnie biega, kuleje też mimika wszystkich ludków w napotykanych na swojej drodze. Chociaż uczciwie trzeba przyznać, że i tak jest milion razy lepiej niż w poprzednim Dejmerze. Za to przynajmniej voice-acting spisuje się bez najmniejszych zarzutów. Tak na oko wydaje mi się, że jestem gdzieś w połowie gry, więc wrażenia jeszcze mogą ulec zmianie, ale na tę chwilę jestem naprawdę zaskoczony tym jak dobrze się w to gra i jak gęsta panuje tu atmosfera. Jeszcze większe zaskoczenie, że deweloper pokusił się o... polskie tłumaczenie! Jak widać na screenie wyżej pozostawia ono trochę do życzenia niemniej problem dotyczy wyłącznie braku polskich znaków w kilku tylko momentach w grze: wszystkie dialogi wypowiadane przez postacie są przetłumaczone bardzo dobrze i nie zawierają byków, więc spokojnie można tak pykać. Po skończeniu zabawy na pewno jeszcze coś od siebie dodam, a tymczasem lecę na kolejną sesję do Nevady
  10. Josh

    Zakupy growe!

    Dzisiaj zaczynam, przez weekend ostro szarpnę i dam znać co i jak. Z tego co widzę społeczność fanów gier residentopodobnych dosyć ciepło przyjęła tę gierkę, więc nastawiam się pozytywnie.
  11. Pograłem w demko Echoes of the Living wrzucone na Steama. Coś tam pobiegałem, coś postrzelałem i doszedłem do pierwszego save roomu. Wizualnie poziom zbliżony do Tormented Souls, postacie i ich animacje nieco kulawe, ale lokacje bardzo ładne: pełne detali, klimatycznie oświetlone (gdzie ma być jasno, jest jasno, gdzie ma panować półmrok to panuje półmrok), z zastosowanymi różnymi efektami, aby zbytnio nie raziły statycznością (np. ogień buchający z rozbitego samochodu, para unosząca się nad ziemią lub liście szalejące na wietrze). Klimat genialny. Stosy trupów walające się na ulicach, pełno juchy, wszędzie ślady walki, w skrócie jeden wielki SYF i CHAOS, tak żeby gracz nawet przez moment nie zwątpił, że znajduje się w samym sercu zombie-apokalipsy. Po prostu Raccoon City v.2.0. Zresztą na lokacji i zombiakach podobieństwa do Residentów się nie kończą, bo i sam gameplay to wypisz-wymaluj stare dobre RE: tank controls (można zmienić w opcjach na bardziej nowoczesne sterowanie), ograniczone miejsce na przedmioty, a więc ciągłe dylematy co ze sobą w danej chwili zabrać, gubienie się po labiryncie korytarzy i trochę walki z truposzami przerywane okazjonalną zagadką. Ba, nawet leczenie się roślinkami, łączenie prochu czy zapisywanie gry za pomocą specjalnych dyskietek (zamiast szpulek) chamsko zajumano od Capcomu Tak więc wiele nowego od siebie ta gra nie daje, ale szczerze? Chyba nikt tego od niej nie oczekuje. Osobiście zmniejszyłbym nieco ilość walającego się wszędzie ammo, bo jest trochę zbyt łatwo i mało survivalowo, ale poza tym jestem grą zachwycony i nie mogę się doczekać pełnej wersji.
  12. Josh

    Zakupy growe!

    RE4 remake killer w końcu wylądował
  13. Na rynku świń dalej tragiczna sytuacja 

    SOgyfO1mrNYwHv8Nw4ossEQ7s2FYdlRI.jpg

    1. PanKamil

      PanKamil

      A co to za różnica jak się umawiasz tylko na ruchanie? 

    2. Tokar

      Tokar

      No ale jak to tak, bez miłości? :blink:

  14. Mr. Ściera się przebranżowił i zmienił nazwisko?

    Bez tytułu.png

  15. Quake 2 skończony i splatynowany, lecimy teraz z pierwszym Half-Lifem, a później wlatuje Red Faction. Kiedyś to były FPSy :shotgun: 

    RpPeLu0uAcy0Hjydc19VcSasXvEX8j0yg-_6e6EnpDo.jpg

    1. Pokaż poprzednie komentarze  12 więcej
    2. messer88

      messer88

      tez mam RTCW + moda na steamdecku ale jednak jest to wybitnie pod myszkę fps. 1szy czapter zrobiłem ale katakumby gdzie pamietam było mało ammo trochę się cykam 

    3. izon

      izon

      No ja właśnie przeszedłem katakumby, bez większych problemów z tym, ze gram na kompie. Kiedyś ta gra wydawała mi się dużo trudniejsza:) Ze staroci uwielbiam wspomniany Red Faction, zajebisty klimat ma ta gra.

    4. izon

      izon

      Ten Blue Shift to złoto. Klimat, oświetlenie, gra cieni, cząsteczki w powietrzu. Robi to jakiś mały, kilkuosobowy zespół pasjonatów, a wielu twórców dużych gier mogłoby brać przykład jak się robi gierki.

       

      image.thumb.png.88aba54218203143af06fdeb21cea11b.png

  16. GOTY 2023 wylądowało. Tylko najpierw muszę skończyć Zero i Azure
  17. Ludzie, przecież tu nikogo nie ma

    1wbvRklxKxMlEXE2tGx5fOWJRUs3ITfD.png

    1. Ukukuki

      Ukukuki

      Zrzut z Diablo 2:kekw:

  18. Znamy już zwycięzców w corocznym konkursie walenia niewidzialnej gruchy

    3f69d2d272fc73f57e6b-webp-1600w.jpg

    1. Pokaż poprzednie komentarze  1 więcej
    2. krzysiek923

      krzysiek923

      azjaci niscy? potrzymaj mi gruche

    3. aph

      aph

      oj atak na redaktora z WYROBIONĄ POZYCJĄ

       

      pan redaktor.png

    4. Pure Bladestone

      Pure Bladestone

      Co to za fighterzy? Bokserzy tak pozują na ważeniu. Temu klaunowi z ppppeeee już odjebało do końca.

  19. Josh

    STARFIELD

    "Too much planets". 3/10
  20. Josh

    STARFIELD

    To nie IGN narzekało, że w jakiejś grze jest za dużo wody i przez to redaktor odjął kilka punktów od oceny końcowej? To tym razem może napisać, że jest za dużo planet i z tej siódemki uszczknąć jeszcze ze 3 oczka. Tak, to było aj dżi en: https://knowyourmeme.com/memes/too-much-water
  21. Josh

    STARFIELD

    To dajcie znać za te 5 czy 10 lat jak już nabierze szlifów i będzie można kupować.
  22. Postanowiłem w końcu spróbować tego legendarnego Boobsy 3D z PSX. Wizualnie faktycznie straszna kaszana i nie bardzo wiem jak w to grać :frog:

    images.jpeg

  23. Oglądałem ten film lata temu i dużo już z niego nie pamiętam, ale kojarzę że oglądało się go ok. Zdecydowanie nie poziom serialu (a już na pewno nie pierwszego sezonu), sama intryga bez szału, klimat kompletnie inny, ale miło było zobaczyć Tsunemori i Kogamiego razem i samej akcji też nie brakuje.
  24. Josh

    Hogwarts Legacy

    Niestety, lewaków nie da się w żaden sposób zadowolić, bo ci ludzie sami z siebie nienawidzą wszystkich i wszystkiego, nawet samych siebie. Czytałem, że deweloperzy specjalnie wrzucili do gry postać Sirony, żeby trochę udobruchać tęczowe towarzystwo i uniknąć bojkotu z ich strony. I co? No i to, że kolorowi zamiast się z tego cieszyć, to wkurzyli się jeszcze bardziej, bo imię SIRona źle im się kojarzy. Nożeszjapierdolę.gif.
  25. spacer.png

    1. Figaro

      Figaro

      typical josh moment 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...