One Piece Odyssey - aż mi się przypomniały czasy kiepskich egranizacji znanych filmów i seriali sprzed kilku generacji. Pozornie wszystko sprawia wrażenie ok i na swoim miejscu, ale jak już się człowiek zanurzy głębiej w grę, to okazuje się bardzo nudnym, schematycznym i pełnym karygodnych błędów crapem. W dodatku bardzo nieprzystępnym dla kogoś, kto nie jest fanem mangi/anime.
God of War: Ragnarok - miałem wrażenie, że tę grę robił Bloober Team, taki z tego samograj. Słabe etapy, monotonna walka, przegięta ilość dialogów i cut-scenek, nudny scenariusz, przypominający bardziej kolejny odcinek Trudnych Spraw niż epicką przygodę. Na tego rudego gnoja w pewnym momencie nie mogłem już patrzeć, nie mówiąc o sterowaniu nim i zbieraniu zgniłych jabłek w lesie, więc dałem sobie spokój.
Skullmonkeys - może ktoś jeszcze pamięta tę platformóweczkę z czasów PSX'a. Generalnie nie mam problemów z odświeżaniem tak starych gier (ostatnio miło spędzałem czas przy Pandemonium), ale ta niestety zestarzała się bardzo kiepsko i powątpiewam, że stanowiła dobry kawał softu nawet na ówczesne czasy. Dziwne sterowanie postacią, kamera ustawiona zdecydowanie zbyt blisko niej, grafika z jednej strony nietypowa bo plastelinowa, z drugiej po kilku etapach robi się niedobrze od tego mroku. Są lepsze platformery z tamtych czasów, w które można zagrać.