Można płakać, dąsać się i tupać nóżkami, ale jeśli ktoś liczył na jakąkolwiek pomoc ze strony MV, to był co najmniej naiwny. To nie jest sport dla uczynnych chłopców.
Jedyne co Max "powinien", to w miarę współpracować z szefostwem zespołu (i tak go kochają), mieć większość garażu po swojej stronie, a w wyścigach cisnąć i nie oglądać się za siebie. A łatka buca mało kogo obchodzi, skoro gość za dziesięć lat i tak będzie legendą.