Lubię se czasem siorbnąć yerbę, bo kawy nie piję. Zwykła Pajarito, czasem miętowo-limonkowa, Rosamonte albo Kurupi. Dostałem też od kolegi z roboty jakąś Amandę, ale niezbyt mi podchodzi. Paragwaj lepszy pomimo tej Rosamonte. W ogóle z początku myślałem, że dużo będzie babrania z fusami, a wcale tak nie jest, bo spokojnie 4-5 razy można to zalać i smaku nie brakuje.
Mam też to naczynko ceramiczne, jednak yerba bardziej smakuje mi ze szkła, kiedy widzę cały przekrój wywaru z petów. Metalowa słomka oczywiście obowiązkowa.